Z Conradowskim przesłaniem

Rozmowa z dr Fryderykiem Tomalą prezesem Towarzystwa Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku

 

Pięćdziesiąt pięć lat działalności Towarzystwa  to niezmiernie rzadki przypadek, nawet w dzisiejszych czasach. W Polsce działa 90 tys. organizacji pozarządowych i  6 tys. organizacji pożytku publicznego. Nawiasem mówiąc większość tych stowarzyszeń powstała po 89 roku. Wydaje się, że taką próbę czasu przetrwać mogły tylko wyjątkowe projekty. Widać  Towarzystwo Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego do takich należy. W ciekawej rozmowie z prezesem  doszliśmy do wspólnych wniosków. Zainteresowanie problematyką morską w Polsce nadal  nie słabnie. Świadomość naszego dziedzictwa morskiego  mimo ograniczeń spowodowanych przez rozbiory  nadal trwa i wśród młodzieży istnieje wielkie zapotrzebowanie na edukację morską. Wydaje się zatem, że właśnie ta przesłanka legła u podstaw tak długiego trwania Towarzystwa i jego niewątpliwych sukcesów.

 

Spichlerze na Ołowiance, główna siedziba Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku

 

- Panie Prezesie, głównym celem powstałego w 1958 roku Towarzystwa, było powołanie Muzeum Morskiego. W tamtych czasach, to nie było takie proste.
Fryderyk Tomala: Tak, ale udało się, członkami założycielami Towarzystwa na początku było 16 osób. Naukowcy, profesorowie uczelni Wybrzeża oraz pracownicy  Instytutu Morskiego,  wśród  których głównymi sympatykami  idei byli profesorowie Bolesław Polkowski - statystyk gospodarki morskiej, Witold Urbanowicz - teoretyk architektury statków, Aleksander Rylke - projektant statków, Bolesław Kasprowicz - teoretyk gospodarki morskiej oraz Zygmunt Brocki - publicysta morski, Zdzisław Ćwiek - dyrektor PRO i doktor Przemysław Smolarek, wieloletni dyrektor najpierw oddziału Muzeum Pomorskiego powołanego w październiku 1960 roku, a później  Centralnego Muzeum Morskiego. Ważną osobą w tym towarzystwie okazał się Florian Wichłacz, pierwszy prezes Towarzystwa, osoba, która z tak zwanej „góry” gwarantowała powodzenie tego przedsięwzięcia. Florian Wichłacz był wtedy posłem na Sejm z naszego województwa, a nadto był osobą związana z gospodarką morską, od 1961 roku  przewodniczył Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi. Właściwie po osiągnięciu celu, czyli powstaniu muzeum, Towarzystwo powinno się rozwiązać. Tak się jednak na szczęście nie stało. Jak się okazało później, odegrało ono dużą rolę w szybkim rozwoju naszej placówki.

 

Galeria wystawowa "Stodoła" w Rozewiu

 

- Pozwoli Pan, że odniosę się jeszcze do dziedzictwa, ale nie tego doczesnego, a raczej duchowego. W przedwojennej Polsce, wychowanie morskie w dużej mierze opierało się na  kierowanej przez generała Mariusza Zaruskiego działalności Ligi Morskiej i Kolonialnej.
Fryderyk Tomala: Zapewne w nas wszystkich, pochodzących z tamtego pokolenia Liga odegrała  znaczącą rolę. Urodziłem się w Bielsku-Białej i pierwsze moje wrażenie z dzieciństwa, które doskonale pamiętam, to było właśnie Święto Morza. Byłem wówczas na koloniach letnich nad zaporą w Porąbce w Międzybrodziu Bielskim, koło Żywca. Występował chór „Dana”, to była wielka patriotyczna uroczystość. Zrobiła na mnie duże wrażenie i utkwiła mi głęboko w pamięci. Od tamtego momentu, morze jest bardzo ważne w moim życiu. Muszę jednak powiedzieć, że do umiłowania morza w takim znaczeniu, o którym teraz rozmawiamy przyczyniła się również sztuka naszych wielkich marynistów i chyba w największym stopniu  powieści Conrada.

 

Projekt: Barbara Modzelewska - Rewaloryzacja latarni morskiej Rozewie II wraz z windą

 

- Powróćmy do muzeum. Przez te wszystkie lata Towarzystwo przekazało Muzeum ponad 1000 eksponatów. Bardzo ważnych dokumentów, map, przedmiotów pamiątkowych, ale również cennych obrazów pośród których Towarzystwo współfinansowało zakup obrazu Jacka Malczewskiego „Dama na tle morza”, oraz obrazu  gdańszczanina Alfreda Scherresa „Nokturn z żaglowcem w tle”.
Fryderyk Tomala: Tak, ale główna działalność naszego Towarzystwa jest w zupełnie innym miejscu. Bardziej zależy nam na popularyzacji morza poprzez przywracanie dawnej świetności zabytkom kultury materialnej. Takim najważniejszym przykładem są latarnie morskie. Był to przełomowy moment w naszej działalności. Swego czasu otrzymaliśmy od Urzędu Hydrograficznego opiekę nad ruchem turystycznym w latarniach morskich, które kiedyś były obiektami wojskowymi i niedostępnymi dla zwiedzających. Od pewnego momentu ta sytuacja uległa zmianie. Rozpoczęliśmy od przywrócenia dawnej świetności latarni morskiej w Rozewiu. W tej chwili nasze Towarzystwo ma pod swoja opieką cztery blizy w Krynicy Morskiej, Helu, Rozewiu i Stilo. W latarniach morskich jest jakaś wielka nieodgadniona siła, magia, a zarazem wielka ochota do ich odwiedzania. Dbamy o ich stan techniczny i wygląd. Latarnicy poza swoimi obowiązkami statutowymi, w miesiącach letnich obsługują ruch turystyczny. Wypracowane w ten sposób środki w połowie z powrotem wracają do nich. W pozostałej części zaś, w różnej formie zasilają Muzeum. Uratowaliśmy wiele zabytków dziedzictwa kultury morskiej. Dla zwiedzających przywróciliśmy na Rozewiu piękne zabytki sztuki inżynieryjnej i ludowej. XIX-wieczną maszynownię - lokomobil parowy, będący źródłem energii dla latarni. Starą stodołę, która teraz stanowi galerię wystawową. Odrestaurowaliśmy także zabytkową  piekarnię i wędzarnię  latarnika. Nasza działalność obejmuje wiele dziedzin i jest bardzo szeroka. Kiedyś zajmowaliśmy się poligrafią i biblioteką Conradowską, wydobywaliśmy wraki, wspieraliśmy wiele sekcji tematycznych. Dziś zbieramy pieniądze na wielki projekt  rewaloryzacji pierwszej  latarni Morskiej w Rozewiu, zamkniętej pod koniec XIX wieku. Pragniemy również wybudować przy niej windę dla osób starszych i niepełnosprawnych. Projekt ten przedstawiałem na kongresie w Estonii. Nie muszę mówić jaką uzyskał aprobatę, szczególnie wśród państw skandynawskich. Mamy już dokumentację i wszelkie zgody urzędów i konserwatora. Teraz zwracamy się do wszystkich chętnych, chcących wraz z nami wziąć udział w realizacji tego projektu.

 

Dr Fryderyk Tomala, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego


 

- Towarzystwo wykazywało również dużą aktywność w przygotowywaniu wystaw.
Fryderyk Tomala: I nadal to robimy. W tej chwili udało się nam uzyskać pomoc od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na zorganizowanie wystawy zatytułowanej „Lux In Tenebris – Światło w ciemności”, poświęconej  prawu nadbrzeżnemu, które obowiązywało w średniowieczu. Ta wyjątkowa i bardzo ciekawa wystawa jest już w trakcie przygotowywania i będzie udostępniona dla zwiedzających już w grudniu tego roku.


- Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Rozmawiał Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam