Szkoła sopocka – między sztuką a polityką

„Szkoła sopocka – między sztuką a polityką” to również tytuł wystawy, której głównym organizatorem jest sopocki Urząd Miasta. Okazją jest zbliżająca się 70 rocznica powstania w Sopocie uczelni plastycznej.

 


Wiceprezydent miasta Joanna Cichocka-Gula koordynuje prace nad dość skomplikowanym scenariuszem prezentacji. Z jednej strony bowiem wystawa powinna odbyć się w budynku  powstania szkoły, a więc w Willi Bergera na ulicy Obrońców Westerplatte 24. Z drugiej zaś   jej opłakany stan techniczny nie pozwala na wprowadzenie tam obrazów, które stanowią już dziś dzieła muzealne o dużej wartości. Zdecydowano więc o prezentacji malarskiej w Klubie „Sfinks”, w którym odbywały się egzaminy wstępne do szkoły, zajęcia z rysunku, oraz dwie pracownie rzeźbiarskie: Stanisława Horno-Popławskiego i Adama Smolany. Wchodziła jeszcze w rachubę propozycja  tzw. „Pawilonu”’ przy molo, gdzie również odbywały się zajęcia z rysunku, ale tamto miejscu zajmuje już dziś budynek Państwowej Galerii Sztuki. Zatem w historycznym miejscu w Willi Bergera odbędzie się specjalnie przygotowywany na tę okazję pokaz multimedialny, przywołujący atmosferę tamtych lat pod tytułem „Love me or Leave me, Sopot 1956”, którego koncepcję stworzyła Katarzyna Swinarska. Natomiast Klub „Sfinks” gościć będzie prezentację malarską blisko 40 prac namalowanych w latach 1945-1959, prawie wszystkich najważniejszych sopockich twórców tamtych lat. Od Wnukowej, Samborskiego po Potworowskiego.

 

Na rusztowaniu, Gdańsk ul. Długa: Teresa Pągowska, Stanisław Teisseyre

 

Wystawa odbędzie się w czerwcu, a wielką jej zaletę stanowić będzie prezentacja zupełnie nieznanych prac oraz katalog. Katalog na który złożą się niepublikowane teksty dr Zofii Watrak, niżej podpisanego oraz tekst nieżyjącego już prof. Rajmunda Pietkiewicza przygotowywany do druku przez dr Watrak, a udostępniony przez rodzinę profesora. Katalog zawierać będzie również wywiad z prof. Władysławem Jackiewiczem odsłaniającym wiele nieznanych faktów sopockiego życia artystycznego ówczesnego czasu. Wystawa zatem zapowiada się imponująco.

 

Roman Usarewicz, Portret żony, olej, 1953

 

 

Roman Usarewicz, Portret żony, olej, 1958

 

 

Prezentacja potrwa jedynie pięć dni, będzie więc mało czasu, ale organizatorzy już dziś starają się o przeniesienie jej w inne równie ważne i atrakcyjne  miejsce. Warto powiedzieć jeszcze, że prace udostępnione zostaną przez Muzea Narodowe w Gdańsku, Poznaniu, Państwową Galerię Sztuki w Sopocie, Urząd Miasta Sopotu, Sopocki Dom Aukcyjny oraz przez osoby prywatne. To najważniejszy i najistotniejszy okres w malarstwie sopockim, który zasługuje również na inną stałą prezentację. Prezentację, która dla kurortu stanowić może olbrzymią atrakcję, podnoszącą znacznie wartość miejsca. Myślę o przywoływanej w moich tekstach przy niemal każdej okazji potrzebie powołania Muzeum Szkoły Sopockiej.

 

Magdalena Heyda-Usarewicz, Pejzaż z Chmielna, 1959

 

„Szkoła sopocka”, nadal wywołuje wiele kontrowersji i jest terminem dalece niejednoznacznym. Wielu autorów uważa, że jest określeniem pewnej wspólnoty malarzy wywodzących się z jednej artystycznej estetyki, podobnie malujących i myślących. Po wojnie pragnących wspólnie pracować w Sopocie. Dla innych związany jest jedynie z okresem socrealizmu, który w Polsce odnosił się do lat 1949-1955. Okresu, który wyznaczał Zjazd ZPAP w Nieborowie i wystawa w stołecznym „Arsenale”, ale był krótkim i nic nieznaczącym epizodem sopockiego malarstwa. Są i tacy autorzy którzy uważają, że nazwa ta określa postawę zasługującą na wielki szacunek. Jedno jednak jest pewne, sopocki socrealizm miał swój nieco odmienny i krótszy przebieg (problem ten zasługuje na osobny artykuł - dop. Stanisław Seyfried). Żyjący jeszcze do dziś miejscowi artyści poza małymi wyjątkami, odnoszą się do niego z lekkim lekceważeniem i określają go jako mało znaczący epizod w ich malarskim życiu artystycznym. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza koniecznie chciała zaznaczyć swoją przewodnią rolę w kreowaniu polską sztuką. Sopoccy malarze wykorzystali ten moment dla załatwienia najważniejszej sprawy dla Wybrzeża – odbudowy Gdańska. Wśród sopockich artystów prawie wszyscy profesorowie, wykładowcy i studenci brali w niej udział. Od Juliusza Studnickiego, Jacka Żuławskiego, Stanisława Teisseyre, Teresy Pągowskiej, Romana Usarewicza po Aleksandra Kobzdeja, twórcy najbardziej znanej pracy polskiego socrealizmu, obrazu „Podaj cegłę”.   

 

„Szkoła sopocka” to termin, którym przy różnych okazjach posługuje się wiele osób, nawet tych doskonale wiedzących jaka jest geneza jego powstania. Często odnosząc go do malarstwa, które powstawało i przed 1949 i po 1955 roku, które Piotr Potworowski nazywał kolorystycznym modernizmem końca lat 50-tych. Odnosząc je jednocześnie do sztuki zaraz powojennej. Początku sopockiej uczelni, a więc kontynuacji sztuki , którą jeszcze przed wojną reprezentowali: Samborski, Żuławscy, Studniccy, Borysowski oraz trochę później Potworowski i Cybis, który był ojcem koloryzmu polskiego jego teoretykiem oraz duchowym przywódcą. Twórczość kolorystów była kontynuacją budowy obrazu zgodnie z kapistowskimi zasadami rozstrzygnięć malarskich ułożonych według gry kolorów. Czyli według Pankiewiczowskiej zasady umiejscowionej między naturą, barwą i światłem. W sopockim malarstwie reguły te dalej obowiązywały również po 1949 roku. Zmienił się jedynie temat, który według obowiązującej oficjalnej doktryny obejmował teraz takie atrybuty jak: narzędzia murarskie, cegły, narzędzia rolnicze, obejmował pracę robotników stoczniowych, górników, kolejarzy, służbę żołnierzy itd. Malarze sopoccy skrzętnie wykorzystali swoją wiedzę i umiejętnie przy zachowaniu swoich artystycznych ambicji, przetrwali okres politycznego nacisku. Oczywiście pojawiają się liczne interpretacje wobec tej postawy. Wydaje się, że stanowisko Józefy Wnukowej, rozumiejącej niezabliźnione rany powojennej traumy: obozy , partyzantkę, powstanie warszawskie, tułaczkę, w pewnym stopniu może tłumaczyć, mimo wyraźnego konformizmu, postawę kilku sopockich twórców. Problem dotknął jednak wielu środowisk również krakowskiego i warszawskiego. Obok mało znanych artystów wśród malarzy malujących w nurcie realizmu socjalistycznego pojawili się tacy artyści jak: Wojciech Weiss, Tadeusz Kantor, Henryk Stażewski, Wojciech Fangor czy Władysław Strzemiński.

 

PWSSP w Gdańsku, lata 50, stoją do lewej strony: Roman Usarewicz, Kazimierz Ostrowski "Kachu", Rajmund Pietkiewicz

 

Fakt ten przypominam tym wszystkim, którzy z obrzydzeniem odnoszą się do „szkoły sopockiej” uważając ją za okres zasługujący na najwyższe potępienie. Porównując jej twórców do rzemieślników. Moment przeniesienia szkoły do odbudowanej gdańskiej  „Zbrojowni” w 1954 roku dla sopockiego malarstwa właściwie zamyka okres socrealizmu. Nie zamyka jednak jeszcze przez przynajmniej kilka lat trwania pewnej nowo rodzącej się estetyki malarskiej, której ojcem na krótko, po Samborskim i Cybisie, został Piotr Potworowski. Okres, który tylko w części łączyłbym z polityką, w którym powstały setki znakomitych obrazów. Obrazów, które choć w minimalnej kolekcji już w czerwcu będziemy mogli zobaczyć na własne oczy w legendarnym „Sfinksie”.  

Stanisław Seyfried

Obrazy i zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Magdaleny Heydy-Usarewicz

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam