Sopocka kolekcja Ludwika Klimka

Polska kolonia malarzy w Paryżu, na przełomie XIX i XX wieku, w poszukiwaniu słońca zapoczątkowała podróże artystyczne do Bretanii i Prowansji na Lazurowe Wybrzeże. Oba miejsca były bardzo ciekawe, nieco jednak odmienne. Bretania łączyła się z żywiołem oceanu, a Prowansja ze słońcem Morza Śródziemnego. Z oboma regionami przez wiele lat, związana była duża grupa polskich artystów i ich przyjaciół, przeważnie francuskich malarzy.    

 


Powstało tam wiele ważnych i znaczących dla historii sztuki polskiej dzieł. Na północy tworzyli między innymi: Ślewiński, Boznańska, Makowski, Wankie, Zak, Mondral, a na południu: Pankiewicz, Zawadowski, Hayden, Kisling, Muter, Zielenkiewicz, Nacht, Cybis  i wielu mniej znanych jak: Blonder, Prochaska, Sperling czy Klimek. Tak się złożyło, że miałem ostatnio olbrzymią przyjemność zapoznania się z dużą kolekcją obrazów Ludwika Klimka. Malarza urodzonego w 1912 roku, który po studiach w Krakowskiej Akademii w marcu 1939 roku wyjechał na stypendium do Paryża. Niezgłębione powojenne losy artysty zmarłego na południu Francji w 1992 roku, stanowią do dziś wiele niewiadomych i w swej tajemniczości stają się intrygujące. Imponujący zbiór obrazów artysty należy do sopockiego kolekcjonera Marka Frąckowskiego, znanego i cenionego w Europie eksperta  dalekowschodniej sztuki. Kolekcja powstała na przestrzeni ostatnich kilku lat i jest wynikiem podróży do Tuluzy, Nicei, Paryża i Menton. Dzieła pochodzą z różnych okresów twórczości artysty, wraz z tymi najciekawszymi, z początku lat 50-tych, kiedy współpracował i przyjaźnił się z Matissem, Picassem i Chagallem.

 

Marek Frąckowski

 

 

 

Moment wyjazdu Klimka do Paryża okazał się mało szczęśliwy. W maju 1940 roku Filia Akademii Krakowskiej prowadzona już wówczas przez prof. Wacława Zawadowskiego została przeniesiona do Aux-en-Provance. Dotychczas, stojący na jej czele prof. Józef Pankiewicz, czuł się już bardzo źle i niebawem 4 lipca 1940 roku zmarł w marsylskim szpitalu. Był to również moment, emigracji polskich malarzy na południe, do wolnej strefy Vichy. Prawdę mówiąc nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie osoba Józefa Pankiewicza i jego przyjaźni z Pierre Bonnardem, jednym z najwybitniejszych malarzy poprzedniego stulecia. Pierwsze ich spotkanie miało miejsce w 1908 roku i zostało zaaranżowane przez krytyka sztuki Felixa Fénéona, dzięki staraniom Misi Godebskiej i jej byłego męża Tadeusza Natansona, wydawcy pisma literacko-artystycznego „La Revue Blanche”. Osób związanych z paryska socjetą, zaprzyjaźnionych z profesorem. Malarze w 1909 roku wspólnie spędzili wakacje w Saint-Tropez. W następnych latach jeszcze kilkakrotnie spotykali się nad Morzem Śródziemnym, razem malując i godzinami dyskutując o sztuce. Ich przyjaźń przetrwała aż do śmierci Pankiewicza i miała olbrzymi wpływ na dalszy rozwój koloryzmu.  

 

 

 

 

 

Na pewno cała estetyka malarska Ludwika Klimka miała właśnie swój rodowód w kolorystycznej szkole „kapistów” prowadzonej przez profesora aż do 1937 roku. Mimo  fascynacji malarstwem swoich znanych przyjaciół zarówno tych polskich jak i francuskich, artysta zawsze zachowywał swoją niepowtarzalną, lecz rozpoznawalną odrębność. Prawdopodobnie jako jeden z ostatnich malarzy tamtej epoki został zaliczony do przedwojennej grupy malarzy, polskiej kolonii artystycznej osiadłej  na Lazurowym Wybrzeżu. Wielkich twórców, co w wypadku Klimka dopiero teraz powoli dociera do naszej świadomości, dzięki pojawieniu się jego dzieł w Polsce i powolnym odkrywaniu talentu artysty.

 

 

 

 

Jego studia kobiet, malowane w słońcu południa nad błękitnymi wodami Morza Śródziemnego, dość proste w formie, o wysublimowanym stosunku kolorów wobec siebie, robią wrażenie. Gama kolorystyczna jest ważnym elementem budowania nastroju. Delikatna wrażliwość malarza, czasami ociera się o groteskę. Z drugiej zaś strony odkrywamy artystę o wszechobecnej  zmysłowości. Kobiety o pełnych kształtach, emanują gorącym erotyzmem, prowokującym ale pięknym, wywołującym odczucie radości życia. To zapewne zamierzony cel. Malarz jest również oszczędny w posługiwanie się kolorem, który staje się również źródłem erotyzmu. Jest swobodny, z rozwagą operuje kreską i zachowuje rytm rysowania. Widać, że  studia kobiet  sprawiają artyście dużą przyjemność. Czy jednak za wielką swobodą w budowaniu narracji nie kryje się pewien lęk i niepokój wobec przedstawianego tematu?  Może właśnie dlatego sięga do mitologii greckiej, jego kobiety są często również bachantkami, syrenami czy nimfami. Większość prac w sopockiej kolekcji obok olejów stanowią gwasze, akwarele, sangwiny i rysunki.

 

 

 

Port w Nicei

 


W 1947 roku artysta osiadł w Menton nad Zatoką Lwią w departamencie Alpy Nadmorskie. Tam włączył się również w organizację Międzynarodowego Biennale Sztuki, w którym  został dwukrotnie odznaczony srebrnym medalem (1951 i 1953). W tym czasie poznał się z Pablem Picasso, nawet przez pewien czas dzielił z nim pracownię. W sopockiej kolekcji znajdują się rysunki, w których wyraźnie widać wpływy mistrza. W ramach Biennale odbyło się 20 wystaw w latach 51-54 i 64-79. Honorowymi patronami byli miedzy innymi: Dali, Picasso, Delvaux, Braqe, Duffy, Chagall. Obrazy Ludwika Klimka wystawiane były w wielu renomowanych galeriach na całym świecie. Już po śmierci artysty, paryski Luwr zakupił do swoich zbiorów światowego dziedzictwa sporą kolekcję jego dzieł. Tajemnicą pozostanie jednak  fakt nieodwiedzenia już nigdy po wojnie Polski i swoich najbliższych - siostry Marii, mieszkającej w Cieszynie, w którym zresztą chodził do Liceum im. Antoniego Osuchowskiego oraz brata Józefa, również malarza po Krakowskiej Akademii. Myślę, że to wspomnienie o Ludwiku Klimku i jego twórczości będzie miało swój dalszy ciąg, bowiem artysta ze Skoczowa zasługuje na odpowiednie miejsce w historii sztuki Polskiej.


Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam