Maciej Świeszewski: Sztuka to powołanie

Z profesorem  Maciejem Świeszewskim, wybitnym artystą, kontynuatorem najwspanialszych tradycji sopocko - gdańskiej szkoły malowania reprezentowanej przez takie osobowości jak Artur Nacht-Samborski, Juliusz Studnicki i Jacek Żuławski, rozmawia Stanisław Seyfried

 


- Panie profesorze pamiętam nasze spotkanie podczas wystawy zorganizowanej z okazji 70 rocznicy powstania w Sopocie PWSSP i Pana olbrzymie niezadowolenie z miejsca prezentacji wystawy „Szkoła Sopocka – między sztuką a polityką”. Przypomnę, że był to klub ”Sfinks 700”, budynek przedwojennej kunsthalle, miejsce które funkcjonowało od roku 1946 jako druga siedziba uczelni, gdzie odbywały się egzaminy wstępne, zajęcia, gdzie były pracownie profesorów: Samborskiego, Studnickiego, a później Horno-Popławskiego i Smolany. Fascynujące miejsce, które dziś, podobnie jak główna siedziba szkoły przy ulicy Obrońców Westerplatte 24 powinno być otoczone specjalną troską władz miejskich. Wystawa prezentowała wycinek dorobku znakomitości szkoły sopockiej, prace przyjechały z wielu muzeów, a na wystawienie kilku z nich były potrzebne specjalne pozwolenia. Prezentacja wywołała olbrzymie zainteresowanie, była powodem wielu wzruszeń oraz wspomnień jeszcze garstki żyjących artystów tamtego okresu, często dziś już zapomnianych. W ciągu 4 dni jej trwania, prezentację odwiedziło około 1000 osób. Nasze spotkanie, wówczas dotyczyło historii, a dziś widzimy się w gdańskiej Zbrojowni należącej do nowej siedziby uczelni na wystawie „Najlepsze Dyplomy Akademii Sztuk Pięknych 2016”. Zmieniły się czasy, zmieniła się moda, tendencje, style, wyrosły nowe pokolenia, ale czy nie uważa Pan, że sztuka zawsze powinna nieść pewne niepodważalne, niezmienne wartości, wartości ponadczasowe.

Maciej Świeszewski: Jestem oburzony na to wszystko co tu widzę, ale zanim o tym, muszę powrócić do tamtej historii. Niestety mimo wszystko sopocka wystawa zasługiwała na zupełnie inne miejsce - Muzeum Narodowe, Państwową Galerię  Sztuki czy naszą uczelnianą przestrzeń. Wspaniali, niezwykli profesorowie,  wielcy malarze tworzący naszą szkołę zasłużyli na wielki szacunek, godne potraktowanie ich sztuki, a nie na prezentację w pobliżu „kibli” i tego wszystkiego co tam dookoła zobaczyłem.

 

Maciej Świeszewski, Bez tytułu, olej, 2010, 240x170

 


- No tak, ale uczelni nawet na to nie było stać, a organizatorem sopockiej wystawy był Urząd Miasta, a stan techniczny willi przy ulicy Obrońców Westerplatte 24 nie pozwalał na wystawienie tam tych cennych obrazów.
Maciej Świeszewski: Proszę pamiętać o tym, że ludzie reprezentujący Urząd Miasta to są ludzie wybrani przez społeczeństwo, tylko na określony czas i my obywatele tego miasta płacimy im za ich pracę. Oni nie są właścicielami  żadnych miejskich wartości, ale to do nich należało zadbanie o te miejsca w sposób godny i pełen szacunku dla historii i potrzeb kulturalnych miasta. Właśnie zobaczyliśmy ich stosunek do tego wielkiego malarstwa. Niech Pan zobaczy dom po naszej uczelni, minęło od wojny 70 lat. Parę lat temu wystąpiłem do prezydenta Jacka Karnowskiego o zamianę mojej bardzo małej pracowni na pracownie po profesorze Wiśniewskim, która tam się znajdowała, chciałem zrobić remont. Myślałem o skończeniu tam moich wielkoformatowych obrazów. Proszę zobaczyć jak wygląda sprawa przydziału pracowni w Sopocie. Ten problem wymaga wnikliwej analizy i przyjrzenia się tej sprawie z bliska. Mogą wyjść na jaw delikatnie mówiąc kuriozalne sytuacje. To jest karygodne. Kolebka naszego powojennego wybrzeżowego malarstwa, ulica Obrońców Westerplatte w Sopocie, chyli się ku upadkowi, a klimat i wysoka kultura jej mieszkańców gdzieś w powodzi prostactwa zanika.


- Panie profesorze, skoro jesteśmy przy tym temacie, to muszę nawiązać do poglądów młodych historyków sztuki, którzy próbują tworzyć nową historię i wmawiać nam bardzo negatywne zachowania powojennych elit malarskich ich rozwiązłe życie, alkohol, kolaborację z władzą, partyjniactwo i tak dalej.
Maciej Świeszewski: Proponuję niech spojrzą na swoich kolegów, którzy też piją i to wcale nie mniej niż tamci artyści, tylko że wówczas mieliśmy do czynienia z wielkimi intelektualistami, ludźmi wielkiego formatu. Miałem to szczęście, że byłem ostatnim dyplomantem wielkiego polskiego malarza, profesora Jacka Żuławskiego, który też za kołnierz nie wylewał. To była postać niebywała, wielkiej kultury. Do końca życia będę pamiętać jego rozstanie z naszą uczelnią. Przyszedł do pracowni, zapalił papierosa i w obecności kilku innych profesorów i asystentów, powiedział: ”Odchodzę, odkąd ćwierćinteligenci dorwali się do władzy, nie ma tu dla mnie miejsca, odchodzę. Do widzenia.” Wyjechał do Warszawy. Pomyślałem, że zaraz mnie wyrzucą ze szkoły. W tej sytuacji nie mam tu żadnych szans, na około powiatowa awangarda, a ja chciałem nauczyć się malarstwa. Profesor jednak indywidualnie doprowadził mnie do dyplomu. Co to była za osobowość. Jego korekty pamiętam do dzisiaj, a bełkot  niektórych innych już dawno zapomniałem. Na każdym kroku podkreślam, że jestem jego uczniem.

 

Maciej Świeszewski, Bez tytułu, olej, 2010, 240 x 170

 

 


- Powróćmy do dzisiejszych czasów i sytuacji, naszych Akademii Sztuk Pięknych.
Maciej Świeszewski: Uważam, że akademie czeka rewolucja duchowo - intelektualna i to jest konieczność. Tak dalej być nie może.


- Nie uważam jednak, aby zasada mistrz – uczeń, przeżyła się, ale jak czytam o kolaboratywnym podejściu do sztuki, to przepraszam, co to jest? Kolektywne malarstwo już było.
Maciej Świeszewski: Akademie Sztuk Pięknych tworzyły zawsze indywidualności i koniec. Teraz w dobie demokracji, mnóstwo różnych miernot uważa, że tak nie może być, bronią swojego interesu, za wszelką cenę trzymają się pracy na uczelni i wymyślają chore, urojone sytuacje. Efekty może Pan zobaczyć tu na tej wystawie w Zbrojowni. Proszę przypomnieć sobie kogo wykształcił Matejko, Wyczółkowski, Mehoffer. Następcy zachowują pewna ciągłość, a nie że przychodzi ktoś, kto nie ma pojęcia o malarstwie i krytykuje je i jest jeszcze na dodatek wykładowcą na wydziale malarstwa. Już powiedziałem, że za dużo jest blacharzy, tynkarzy, kucharzy, drukarzy i nie wiadomo kogo jeszcze, a gdzie jest malarstwo, rysunek? Jeżeli to jest konserwatywna przeszłość to proszę bardzo, zobaczyć co się dzieje na świecie? O czym my mówimy. Na uczelnię przychodzi się po wiedzę, umiejętności i po to by po pięciu latach kończąc ASP zostać mistrzem. Nie zostałem chirurgiem onkologiem, choć trochę się na tym znam, ale w życiu nie podjąłbym się leczenia ludzi chorych, bo nie jestem specjalistą, a w sztuce ludzie którzy nie mają pojęcia o niej robią mętlik w głowach studentów, wciskając im jakieś bzdury, które w ogóle nie mają żadnego znaczenia. To jest Akademia Sztuk Pięknych. Naszą powinnością jako pedagogów jest kształcenie studentów na najwyższym poziomie, musimy pozostawić po sobie twórców, a także kultywować pamięć o tych profesorach, którzy odeszli, a którzy oddali tak wiele nam obecnym profesorom. Od lat walczę aby wmurowano Tablicę Pamiątkową na ASP poświęconą profesorom założycielom naszej Uczelni. Jeszcze kończąc zacytuję bez komentarza fragment tekstu Franka Lloyda Wrighta wielkiego architekta: „Artyści, nawet ci wielcy bywają wyjątkowo niewdzięczni wobec tych którzy ich zainspirowali. Wśród artystów drugiego sortu niewdzięczność urasta wręcz do patologicznych rozmiarów. Gdy tylko kiepski artysta otrzyma lekcję, pozna jakąś koncepcję lub nawet dostanie od kogoś Dzieło Sztuki, czym prędzej zapomina o źródle inspiracji, ukrywa fakty, a jeśli nie może już tego zrobić, stara się zminimalizować znaczenie "podarunku" i posuwa się do oszczerstw. Wraz z ekspansją Kultury szybko, zbyt szybko odsuwamy pierwotne źródła inspiracji w cień, jakby obawiając się, że zanegują naszą wspaniałość. Nastawienie takie jest powszechnie widoczne w Świecie Sztuki Nowoczesnej".

 

Maciej Świeszewski, Ostatnia wieczerza, tempera, olej, 1995-2005, 4,5 x 8

 

 


- W tym roku mamy 8 edycję „Najlepszych Dyplomów Akademii Sztuk Pięknych”. Oglądając wystawę poza nielicznymi wyjątkami przeżyłem spore rozczarowanie.
Maciej Świeszewski: Brakuje tu wielu prac zdolnych dyplomantów, którzy zasługiwali na to. Po prostu pominięto wiele ciekawych osobowości. Jest jakiś zasadniczy błąd w doborze tych prac i nadal twierdzę, że to nie są najlepsze dyplomy, tylko wybrane dyplomy przez określoną grupę decydentów. Trudno się z tym zgodzić.


- Przejdźmy jeszcze do Pana twórczości. Ostatnio miałem okazję obejrzeć Pana interpretację „Ostatniej Wieczerzy” w przestrzeniach gdańskiego lotniska. Kontekst tego miejsca zadziałał na mnie zupełnie innym odbiorem tego dzieła. Dopiero tam zauważyłem nowe walory artystyczne, o których wcześniej oglądając obraz nie myślałem.
Maciej Świeszewski: Proszę pamiętać, że ten obraz nie jest obrazem sakralnym, to nie jest obraz kościelny. Namalowałem scenę, która porusza pewien temat w historii malarstwa. Temat przez setki lat jest kontynuowany i który mnie zawsze pasjonował. Namalowałem swoją wizję i swoją interpretację filozoficzną. Cieszę się bardzo z miejsca, które w końcu się znalazło. Mnóstwo ludzi go ogląda i w tej przestrzeni widzę, że nabrał nowego współczesnego kontekstu. Moja rola nie polegała na szydzeniu z jakiejkolwiek religii czy wiary. Dla mnie każda religia jest ważna i wzbudza szacunek, tak jestem wychowany. Wiele osób do mnie dzwoni i wysyła życzliwe smsy. Ostatnio nawet Japończycy dzwonili. Musze powiedzieć, że jego odbiór tu na lotnisku jest zupełnie inny niż w gdańskim kościele świętego Jana.

 

Maciej Świeszewski, Ostatnia wieczerza, tempera, olej, 1995-2005, 4,5 x 8

 

 

- Nad czym Pan teraz pracuje?
Maciej Świeszewski: Nadal pracuję nad rysunkiem, tworzę nowe obrazy olejne i akwarele. Nadal szukam miejsca, w którym mógłbym zrealizować „Sąd Ostateczny”, ale chyba nie jestem tego godzien. Ta realizacja wymaga dużej niestety pracowni o którą walczę od paru lat. Ale to już oceni historia i czas, a na razie to polecam wszystkim artystom więcej pokory dla tych wszystkich, którzy tworzyli i tworzą wielką kulturę. Myślę, że w Muzeum II Wojny Światowej powinien się znaleźć niezwykły dorobek Mariana Kołodzieja, poświęcony ostatniej wojnie, to byłby gest i nasz obowiązek pokazania światu jego niebywałe dzieło, które powstało tutaj w Gdańsku.


- Kiedy i gdzie będziemy mogli zobaczyć Pana nową wystawę?
Maciej Świeszewski: Już niedługo. Przygotowuje prezentację w Warszawie, ale jak będzie wszystko jasne, dam Państwu znać, co, gdzie i kiedy.

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam