Malarstwo z ekfrazą

Kolejne spotkanie malarstwa z poezją organizowane przy współpracy z Gdańskim Klubem Poetów w Bibliotece Oliwskiej przebiegło pod hasłem gór i to gór wysokich. Mariusz Hoffman, artysta grafik, malarz, poeta, autor znakomitych plakatów tym razem przedstawił Ryszarda Kowalewskiego wybitnego polskiego himalaistę, malarza, kuratora wystaw.


Artysta będący już na emeryturze górskiej tym razem zaprezentował swoje nowe spojrzenie na Himalaje. Po wielu doświadczeniach życiowych raz jeszcze zobaczył te góry z innej perspektywy. Uzupełnieniem oliwskiego wernisażu były poetyckie ekfrazy specjalnie dedykowane i napisane pod wpływem twórczości malarskiej Ryszarda. Większość z nich w sposób emocjonalny oddawała klimat bijący z płócien.

Ryszard Kowalewski, Dhaulagiri, 8167, Himalaje, Nepal,2019, akryl, płótno


Prezentowana poezja doskonale uzupełniła atmosferę wieczoru. Mam wrażenie, że nowe obrazy Ryszarda wywołały duże poruszenie. Do swojego nie małego kunsztu artystycznego dołączył jeszcze doświadczenie wytrawnego himalaisty. Człowieka znającego te zdradzieckie szczyty jak własną kieszeń. W swoich wyprawach wysokogórskich skupiał się raczej na trudności zdobywania gór.

Od lewej: Ryszard Kowalewski i Mariusz Hoffman, kurator wystawy


Ryszard Kowalewski, ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie, przez 45 lat wspinał się w najwyższych górach świata, zdobywał szczyty w Himalajach, Karakorum, Pamirze, Andach, Alpach na Alasce. Dwa szczyty: Disthagil Sar East (7700) i Yazgil Dom (7440) zdobył po mistrzowsku w stylu alpejskim. Po zdobyciu pierwszego cofnął się i raz jeszcze zaatakował z powodzeniem drugi szczyt. Osiągniecie to zapewniło mu stałe miejsce w światowym himalaizmie. Jeszcze do dziś niektóre światowe fachowe pisma rozpisują się nad jego innym triumfem w norweskich fiordach, osiągnięcia przewieszonej mitycznej ściany Trollveggen, którą wraz kolegami zdobywał parę dni smagany wiatrem i mrozem. Te doświadczenia pozwoliły mu na zobaczenie i namalowanie tak autentycznej pod każdym względem wystawy raz jeszcze z innego punktu widzenia.

Ryszard Kowalewski, Gaszerbrum I, 8080, 2019, Karakorum, Pakistan, akryl, płótno


Ryszard Kowalewski nie stawia swojej sztuki na głowie, ale trudno też powiedzieć, że maluje tak jak widzi. Jego wewnętrzne przeżywanie ekstremalnych doświadczeń musiało spowodować włączenie czegoś nowego o czym pewnie nie mamy zielonego pojęcia. Obserwuję jego sztukę od lat ale widzę, że dziś te same szczyty maluje inaczej.

Ryszard Kowalewski, Annapurna, 8091, 2019, Himalaje, Nepal, akryl, płótno


Wiem kiedy jego psychika została nieco nadwątlona pomimo twardości charakteru. Zauważyłem ostatnio w jego malarstwie duża ekspansję ciemnych granatowych barw, zimnych kolorów żalu. Artysta z mało interesującego ciemnego koloru granatów wydobywa potęgę gór nadając im dramatyczną tajemnicę. Może na to miała wpływ zdarzająca się w ostatnim czasie spora seria wypadków śmierci polskich himalaistów. To przygnębiające malarstwo cierpienia i bólu może być odreagowaniem rzeczywistości. Kowalewski, prawdziwy himalaista w wielu sytuacjach ocierający się w górach o śmierć dopiero teraz, po latach doskonale zdaje sobie sprawę jak był blisko niebezpieczeństwa. Ta część wystawy robi duże wrażenie, ale są też obrazy pokazujące piękno tych wypraw. Góry w pełnym słońcu, to stare prace malarza, pogodne rozświetlone szczyty, ukazują ich piękno. Widok ten, to chwila pełnego szczęścia i pewnie przyjemności dająca wielką satysfakcję przebywania w tych trudnych warunkach.

Ryszard Kowalewski, Lhotse, 8511, Himalaje, Nepal, 2013


Dojrzała sztuka Kowalewskiego robi duże wrażenie, za tym malarstwem kryje się wiele wyrzeczeń i niedogodności codziennego życia w górach. Trudno oddzielić jego doświadczenie i fachowość himalaisty od biegłości i artyzmu twórcy, jest tak samo złożone, ale to lata pracy, talent, emocje i praktyka. Ryszard wspiął się na wyżyny swoich umiejętności artystycznych. Podobnie jak zdobywał ongiś najwyższe i najtrudniejsze górskie szczyty. Tu nie mogło być mowy o szybkości, to rozsądek kierował nogami i rękoma, wszystko musiało być skoordynowane. Chwila nieuwagi i mogło być po wszystkim. Dojrzałe obrazy Kowalewskiego mogą się podobać, wywołują duże emocje, za tym malarstwem kryje się wiele wyrzeczeń i niedogodności codziennego życia w górach. Teraz z perspektywy czasu widać może zbyt dokładnie, ale jakie to szczęście, że dziś po raz kolejny możemy zobaczyć jego nową wystawę.

Stanisław Seyfried
Fot. Mariusz Hoffman

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam