Malarze południowego Bałtyku cz. II: Ekspresjoniści z Nidy

Po utworzeniu Wolnego Miasta Gdańska charakter nadmorskiej sztuki południowo-wschodnich rejonów Morza Bałtyckiego nabrał nieco innych kolorów. Polskim malarzom w Gdańsku ciężko było przebić się do grona najlepszych. Inną sytuację mieli malarze Królewca położonego od Gdańska zaledwie o 150 kilometrów. Miasta z dużą Akademia Sztuki założoną w 1842 roku, mającą wielkie znaczenie w szkolnictwie artystycznym Prus.


Akademia położona z dala od europejskich centrów i innych uczelni sztuki, miała nad nimi jedną przewagę. Położona była nad Zalewem Wiślanym w niewielkiej odległości Zalewu Kurońskiego, miejsca cudownych plaż, wędrujących wydm, dzikiej przyrody i wspaniałych pejzaży, nade wszystko małych wiosek rybackich. Jedna z nich - Nida - okazała się miejscem rozwoju ekspresjonizmu, stała się sławna, skupiła zainteresowanie całej czołówki niemieckiego malarstwa. Była miejscem letnich pobytów artystów z Berlina, Gdańska i Królewca.

Akademia Sztuk Pięknych w Królewcu


Przepiękną wioskę rybacką usadowioną na Mierzei Kurońskiej pośród wydm pod koniec lat 60-tych XIX wieku odkrył Heinrich Krüger, malujący tam łosie. W odkrywaniu Nidy towarzyszyli mu jego przyjaciele malarze Edward Andersen i Ernst Bischoff Culm, wszyscy trzej wywodzili się z pobliskiej Akademii Sztuk Pięknych w Królewcu. Wioska leżała wówczas w granicach Prus.


Po wielu latach od odkrycia jej dla malarzy, w 1929 roku, zauroczony krajobrazem, wybudował tam dom Tomasz Mann. Za pieniądze uzyskane z literackiej nagrody Nobla, pisarz wybudował willę, w której wypoczywał wraz z rodziną jeszcze przez trzy kolejne lata, aż do momentu emigracji, najpierw do Szwajcarii, a później do Stanów Zjednoczonych. Tam powstawała powieść „Józef i jego bracia”. Nigdy już później nie powrócił do Nidy.

Roman Borysovas, Nida, akwarela


Po kilku latach od odkrycia tego miejsca powstała kolonia artystyczna. Jej ojcem był Herman Blode miejscowy hotelarz, restaurator, miłośnik sztuki i kolekcjoner. Herman Blode stworzył wyjątkową atmosferę spotkań i dyskusji artystycznych, które odbywały się na tarasie jego pensjonatu. W ostatnich dwudziestu latach XIX wieku, bywali tam przeważnie impresjoniści niemieccy: Lovis Corinth, Georg Knorr, Emil Neide, Otto Heichert, Karl Storch, Albert Helberger, Hans Beppo Borschke, Karl Albrecht i inni. Niemal wszyscy związani z Królewcem i miejscową Akademią Sztuk Pięknych.

Hans Kunze, Wędrujące wydmy, 1952, olej


Na przełomie wieku, wszystko się zmieniło, zaczęło przyjeżdżać nowe pokolenie malarzy, również z Berlina i Gdańska. Największe znaczenie jako kolonia artystów Nida osiągnęła na początku XX wieku i okres ten trwał do wybuchu I wojny światowej. Pozycja Nidy była ściśle związana z rozwojem niemieckiego ekspresjonizmu. W 1909 przybył tam Max Pechstein, wielka postać niemieckiego malarstwa, zainspirowany światłem oraz nadzwyczajną formą krajobrazu wydmowego, tworzył tam obrazy o bardzo uproszczonej formie i mocno nasyconych barwach. Miejsce robiło duże wrażenie i wywoływało w nim radykalne spojrzenie na ekspresjonizm, powracał tam jeszcze kilkakrotnie. Jednak w latach dwudziestych, kiedy nastąpiły zmiany terytorialne i Mierzeja Kurońska trafiła do Litwy, Pechstein odkrył Łebę. Miejsce o bardzo podobnym krajobrazie, atmosferze, klimacie i ludziach, a przede wszystkim takich samych wydmach.

Fritz Heidingsfeld, Zatoka Kurońska, port, olej


Przed pierwszą wojną światową w Nidzie pojawiali się również malarze innych ugrupowań, między innymi członkowie secesji berlińskiej, neoimpresjoniści, wśród których był Oscar Moll, późniejszy dyrektor Akademii Wrocławskiej. W 1913 roku przyjechał Karl Schmidt-Ruttloff, założyciel grupy ”Die Brücke”, który wraz ze swoimi kolegami z drezdeńskiego gimnazjum, już studentami: Ernstem Kirchnerem, Erichem Heckelem i Fritzem Bleylem pod wpływem sztuki ludowej i amatorskiej w reakcji przeciwko stagnacji, akademizmowi i konformizmowi, stworzył podwaliny odnowy malarstwa europejskiego. Młodzi twórcy złączeni chęcią malowania nowocześniej przerzucili „most” ku ekspresjonizmowi, emocje uznając za ważniejsze niż kompozycje. Pierwszy pobyt artysty w Nidzie trwał prawie pięć miesięcy. Był to rok, w którym nastąpił rozkład grupy. W tym czasie malowanie pejzażowe, zastąpiły obrazy zespalające postaci ludzkie z naturą. Artysta wprowadził dysonansowe zestawienia i sugestywne deformacje kompozycji, przy znacznej redukcji kolorów. Sięgnął po formy sztuki prymitywnej, zbliżył się ku kubizmowi. Następne lata przyniosły kolejne zmiany i dalszy rozwój twórczości. Karl Schmidt-Ruttloff w Nidzie namalował ponad 30 obrazów.

Folder reklamowy, hotelu Hermana Blode w Nidzie


Pierwsza wojna światowa przerwała rozwój kolonii, pojawiło się jednak kolejne pokolenie malarzy związanych z Królewcem, a wśród nich Ernst Mollenchauer, ulubienic Lovisa Corintha, uczeń Richarda Pfeiffera i Ludwika Dettmanna, pioniera niemieckiego impresjonizmu, założyciel berlińskiej secesji. W 1919 roku występując jako członek komitetu studentów akademii królewieckiej i członek założyciel grupy artystycznej „Ring” postulował wprowadzenie daleko idących zmian, pozbywając się akademizmu i powrotu do słynącego z kunsztu artystycznego uczelni. Mając oczywiście na myśli nowe formy wyrazu w sztuce. W 1920 roku Mollenchauer ożenił się z córką Hermana Blode, Hedwig, po czym na dwa lata wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie i po śmierci teścia przejął zarządzanie nad kolonią. Okazało się jednak, że to wszystko nie było takie proste, bowiem w tym czasie, po krótkiej administracji francuskiej, Nida trafiła do Litwy.

Helen Trupke-Grande, Mierzeja Kurońska


W latach międzywojennych w Nidzie pojawiła się cała plejada młodych malarzy: Alfred Partikel, Artur Degener, Fritz Burmann, Eduard Bischoff, Hans Kunze, Karl Eulenstein, Hans Schmucker, Sven Kuren, Werner Riemann i wielu innych. Powoli powstawała olbrzymia kolekcja malarska, złożona z obrazów ponad dwustu malarzy, którzy za możliwość odbywania plenerów letnich, płaciła swoimi dziełami.

Roman Borisovas, Łodzie rybackie w Nidzie, akwarela


W lutym 1945 roku cały dorobek pokoleń niemieckiej elity malarskiej został zniszczony i spalony. Wielu artystów, nie mogąc już nigdy tam powrócić, jeszcze długo po wojnie malowało ten urokliwy zakątek z pamięci.


Dziś Nida ze swoimi wędrującymi wydmami, koloniami siwych czapli, wpisana została na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego UNESCO, a pensjonat Hermana Blode jak przed laty jest hotelem „Nidos Smilte”, w którym znajduje się małe muzeum.

Stanisław Seyfried

Tekst napisany został z wykorzystaniem wcześniejszych felietonów autora: "Malarze XIX i XX - wiecznego Gdańska" oraz "Kolonie artystyczne - Nida"

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam