Wspomnienie o Emilu. Cezary Paciorek Quintet - Emil

Jeszcze niedawno w spisie numerów telefonicznych przemykał mi pod literką E numer jego „komórki”, ale musiałem stary, wysłużony aparat wymienić. Numer zniknął, nie odtworzyłem go, jakże dziś żałuję tej nieprzemyślanej decyzji, trochę się z tym źle poczułem, uspokajam się, przecież nie wyrzuciłem go z pamięci. Pojawiła się jednak taka refleksja, ale pamięć o nim nie zaginęła i nie zatarła się, chociaż nie żyje już prawie 11 lat. Dziś ukazała się płyta poświęcona pamięci Emila Kowalskiego, bo o nim mowa.


Pamiętam sympatycznego, uczciwego, ciepłego człowieka, wybitnego muzyka jazzowego. W rankingu na najlepszego muzyka roku w Polsce od lat było wiadomo, że w kategorii klarnet zajmie pierwsze miejsce. Nie miał konkurencji, był wszechstronnie wykształconym muzykiem, a do tego pioruńsko zdolnym. Potrafił skupiać wokół siebie najbardziej zdolnych polskich jazzmanów, bo lubił ludzi, a oni lubili jego. Prowadząc przed laty jazzową kawiarenkę kontaktowałem się z nim telefonicznie. Ustalaliśmy warunki, które zawsze były do przyjęcia. Nie stawiał barier, nie wymyślał, dogadanie koncertu trwało chwilę, a później do wnętrza kawiarni wprowadzał ten swój genialny spokój i wyciszenie oraz muzykę jazzowego klarnecisty. Słuchając go zawsze miałem wrażenie, ze stoi przed nami legendarny Benny Goodman czarodziej amerykańskiego klarnetu, ten dystyngowany pan świetnie poruszający się wśród wielu środowisk.


Istniała kiedyś na Wybrzeżu klimatyczna kawiarenka „Rosethal Cafe” najpierw w sopockim „Krzywym Domku” później w Manhattanie we Wrzeszczu. Jej właściciele lubili jazz, stąd cała seria koncertów wybitnych muzyków tam grających. Przyjeżdżali z całego świata, wśród nich Emil Kowalski, który co najmniej kilka razy grał w towarzystwie genialnych polskich jazzmanów by wymienić tylko: Paciorka, Czerwińskiego, Mackiewicza, Bukowskiego czy Sowińskiego.


Szczególnie jeden z koncertów utkwił w pamięci licznych bywalców miejsca. To koncert inspirowany muzyką Chopina. Klimat wyciszonej osobowości Emila przesiąkał do muzyki, którą tworzył wtedy z Cezarym Paciorkiem. Emil budował niepowtarzalną atmosferę, pamiętam zauroczoną publiczność. Muzyka bezkresu mazowieckich pól w wykonaniu jazzowym i to dwóch trudnych, słabo nadających się do tego instrumentów: klarnetu i akordeonu, robiła wrażenie. To był majstersztyk.


Jazzowy nastrój kawiarni przypominał w swoich audycjach „Trzy Kwadranse Jazzu” - Jan Ptaszyn Wróblewski. Poza poranną kawą pan Jan wstępował do „Rosenthal Cafe” dla zapoznawanie się z uwielbianym przez siebie skandynawskim jazzem. Emil Kowalski rzadko wpadał na kawę, wolał grać, natomiast swoich przyjaciół zapraszał do swojego żuławskiego domu w Przejazdowie.


Cezary Paciorek kumpel Emila wraz ze swoimi przyjaciółmi wśród których znalazł się Filip, syn klarnecisty, grający na altówce, wydał w wytwórni „Soliton” płytę zatytułowaną „Emil”. Jak zwykle u nas grono ludzi znających muzyka odpowiedziało na apel Marcina Jacobsona, każdy bez mrugnięcia okiem włożył swoja cegiełkę, aby ta płyta mogła się ukazać i jest.


Emil Kowalski umarł niespodziewanie w 2008 roku mając zaledwie 53 lata, pozostał jednak w pamięci nie tylko wielu bywalców tamtej klimatycznej kawiarenki. Zapisał się na stałe w annałach polskiego jazzu jako doskonały muzyk i wspaniały człowiek.

Emil Kowalski (23.11.1955 Warszawa - 4.10.2008 Przejazdowo k. Gdańska)

Stanisław Seyfried
zdjęcia i projekt okładki Kuba Karłowski

Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam