Janusz Lewandowski odszedł 9 stycznia 2022. Wybitna postać polskiego malarstwa.
W 2017 roku odwiedził Gdańsk, bowiem został laureatem XVI edycji Nagrody im. Kazimierza Ostrowskiego. Kapituła pod przewodnictwem prof. dr hab. Teresy Grzybkowskiej przyznała nagrodę za twórczą kontynuację polskiego malarstwa pejzażowego z najświetniejszego jego okresu, przełomu XIX i XX wieku. W uzasadnieniu czytamy, że Janusz Lewandowski „podjął twórczy dialog z mistrzami tego pejzażu zwłaszcza Jackiem Malczewskim umieszczając w dalekich przestrzeniach ujęte szkicowo w nowej, własnej formie ludzkie postacie”. To jedno z ważniejszych wyróżnień dla polskich artystów malarzy. Miałem przyjemność kilkukrotnie oglądać wystawy jego malarstwa i zawsze czułem, że oglądam obrazy wielkiej sztuki.
Janusz Lewandowski, artysta malarz z Warszawy, od urodzenia związany z ziemią mazowiecką, urodził się w Rokiciu, niedaleko Płocka, tuż przed wojną, w 1937 roku. Tam spędzał dzieciństwo, tam wrastał w miejscowe tradycje i klimat. Jedna z jego ostatnich wystaw miała miejsce w Muzeum Mazowieckim w Płocku. Muzeum, związane z artystą, posiada kilka jego obrazów i od czasu do czasu prezentuje jego twórczość.
Poetyckie credo Lewandowskiego odwołuje się do ciągłości trwania istnienia. Może w swoich obrazach nie opowiada w pełni tej egzystencjalnej historii, ale w głębokich przestrzeniach drugich planów jego obrazów czuć tę melancholijną, liryczną atmosferę pól, łąk, opłotków i rozlewisk Mazowsza.
Po jego wystawie w Muzeum Płockim w 2017 roku pisałem: „Swoją wyobraźnię kieruje w zapamiętane z dzieciństwa widoki. Rozważnie posługuje się ich obrazowością, ale idzie dalej, przenikliwie, a zarazem delikatnie korzysta z doświadczenia nabytej mitologicznej i biblijnej wiedzy. Tworzy kadry swojej duchowej mądrości, zatrzymuje je w miejscu, komponuje obrazy ulotnej świadomości, sięga do początków wieku XX czerpiąc z polskiego malarstwa symbolizmu. Stosuje jednak pewien zabieg formalny, pejzaże mazowieckie stanowią w jego dziełach drugi plan, tak samo ważny jak pierwszy, dokonuje pewnych uproszczeń, czuć klimat, ale nie skupia uwagi, nie rozprasza, nie dominuje, delikatnie jednak buduje nastrój, bez eksperymentowania. Daje doskonałe tło swoim bohaterom, ale umiejscawia i sytuuje ich w realistycznych okolicznościach, nadając obrazom stanisławowską kolorystykę, prawie taką sama, którą wykorzystywał w swoich obrazach jego profesor malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Artur Nacht Samborski. Przedstawia ich na tle mazowieckich krajobrazów, często odwołując się do głębokiej symboliki. Pojawia się zapach traw, wody, ogniska, pojawiają się może mniej klarowne barwy, ale to wszystko zapamiętane obrazy dzieciństwa i wielkiego wpływu głębokiej duchowości artysty.
Ciekawie na temat Janusza Lewandowskiego zabierał głos Michael Francis Gibson, amerykański pisarz, krytyk, historyk sztuki, znany z ekscytującej recenzji ubiegłorocznego laureata nagrody im. Kazimierza Ostrowskiego, Janusza Majewskiego i jego filmu „Angelus”. Odniósł się do twórczości polskiego malarza, wskazując na to, że jego malarstwo nie ma nic wspólnego z dziełami Jacka Malczewskiego, ale ujawnia pewne zbieżne fakty. Proces ich tworzenia ma miejsce w tym samym kraju, kraju z tą samą historią, w tych samych krajobrazach. Artyści stosują tę samą narrację, zadają te same pytania i dotykają tych samych problemów egzystencjalnych. Lewandowski urodził się w osiem lat po śmierci Malczewskiego, ale jak stwierdza Gibson, kontynuuje bezwiednie coś co możemy określić jako nawiązanie pewnej ciągłości z twórczością wielkiego polskiego malarza, przy dalece zachowanej odrębności talentu, czy to może fenomen pochodzenia?”
Jak ciężko, dzisiejsze czasy wystawiają nas na najcięższe próby, próby ostatecznych pożegnań. Janusz Lewandowski do polskiej sztuki wniósł swoją interpretację naszej historii, widzianej z perspektywy mazowieckich pół, łąk i rozlewisk. Jemu tak samo jak każdemu Polakowi tak bliskiej.
Stanisław Seyfried