Kilka dni urlopu jak co roku we wrześniu spędziłem w Rewie. To miejsce położone w zakątku Zatoki Puckiej nadal wywołuje we mnie wielkie pokłady miłości do morza. Nigdy zresztą nie spełnione w takim wymiarze, o którym jako młodzieniec myślałem. Skończyło się na kilku portach Maghrebu, ale sentyment pozostał i nie przeszkadza ograniczenie horyzontu lądem oddalonym o kilkanaście mil.
Teraz to innego rodzaju fascynacja. Owszem, Rewa magiczne miejsce na polskim wybrzeżu jest przejawem mojego uwielbienia morza, ale pewnie każdy szukając swojego morza, znajduje je w wyobrażeniach, ja je znajduję na piaszczystej plaży między Rewą, a Mechelinkami. Prawdopodobnie nie chodzi tu akurat o tę plażę, bo jak spaceruję z psem blisko domu w Jelitkowie mam takie samo wrażenie. Myślę, że chodzi o klucz otwierający drzwi myślenia o polskim morzu ten sam który przed stu laty otwierał myślenie o Gdyni, portach, gospodarce morskiej, o powstawaniu i rozwoju.
Rewskie Szkuty
Spacerując po Rewie natknąłem się na rozmieszczone duże kamienie, głazy z wizerunkami Szkut Rewskich. Pamiętam z dawnych lat kiedy byłem zafascynowany powieściami Augustyna Necla i jego opowiadaniami o rewskich „okrętnikach” wykształconych marynarzach pływających po całym świecie, ale takie przedstawienie rewskich szkut zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie. Ich koleje losu trzeba poznać, one są początkiem polskiej floty handlowej po odzyskaniu niepodległości. To te szkuty pływające jeszcze pod niemieckimi nazwami z kaszubskimi załogami stanowiły początek historii, naszej gospodarki morskiej, z czego często nie zdajemy sobie sprawy. Ich dzieje sięgają XIX wieku, były łodziami dość sporych rozmiarów i nie tylko rybackimi, ale służyły do przewozów towarów, aż do stu ton. Pływały po Morzu Bałtyckim, ale również wypuszczały się dalej na Morze Północne. Już ich nie ma, jedna z ostatnich „Helena” pod koniec wojny zatonęła w Zatoce Puckiej na wysokości Osłonina, a inna „Leopold” na wysokości Jastarni. Wizerunki Szkut zostały w artystycznej wyobraźni namalowane przez artystę z Rumi - Alfonsa Zwarę, ale klimat obrazów doskonale oddaje charakter ich przeznaczenia.
Alfons Zwara jest uczniem Henryka Baranowskiego i dziś jego realistyczne prace prezentują wysoki poziom artystycznego wtajemniczenia. Szkut jest dziesięć, ale jak myślę mogło ich być nieco więcej. Oglądając je, na artystycznych wizerunkach prezentowanych na trasach spacerowych Rewy, wydają się jeszcze ciekawsze. Rybacy rewscy byli wspaniałymi szkutnikami i doskonale radzili sobie w budowie tych sprawnych łodzi.
Szkuta Mariana Mokwy
W jednym z tekstów przed laty przedstawiłem obraz Mariana Mokwy „Stary kuter” z 1934 roku. Podobne może takie same oglądałem jako dziecko w Rewie. Obraz wylicytowany został na aukcji malarstwa w renomowanym Domu Aukcyjnym Henry’s w Niemczech. Widok namalowany został w roku 1934, prawdopodobnie na brzegu Zatoki Puckiej w malutkiej kaszubskiej wsi rybackiej Rewa koło Gdyni. Przedstawia miejscowych rybaków i rzemieślników sztuki ciesielskiej remontujących szkutę rewską, przypuszczalnie wybudowaną przez ich samych. Rewscy rybacy od pokoleń znani byli z dużych umiejętności budowy solidnych szkut żaglowych służących im do transportowania towarów i połowów. Posiadali całą flotyllę większych i mniejszych takich łodzi. Szkuta bez takielunku stoi na brzegu, zabezpieczona stemplami podpierającymi przed zsunięciem się do wody. Na horyzoncie, w górnym lewym rogu płótna, majaczą zabudowania Kuźnicy, wsi rybackiej położonej na Półwyspie Helskim po drugiej stronie Zatoki Puckiej.
Widok zaliczyć można do malowanych przez artystę motywów samotnej łodzi, który w swej twórczości często wykorzystywali najwspanialsi polscy maryniści XX wieku: Michał Gorstkin Wywiórski, Soter Jaxa Małachowski, Marian Szyszko-Bohusz, Stanisław Chlebowski, Antoni Suchanek czy Franciszek Szwoch. Artysta w swojej twórczości powracał do tego motywu, choć w tym wypadku odszedł nieco od jego głównego nurtu, ponieważ nadał obrazowi szerszy kontekst, wzbogacając go o rybaków remontujących łódź. Przedstawił postaci, czego w latach powstawania pejzażu praktycznie nie robił, poza obrazami historycznymi. Pejzaże pozbawione były jakiegokolwiek sztafażu. Indywidualny styl jego malarstwa jednak nie zmieniał się, malował nadal soczyście, z rozmachem i zachowaniem lekkiego posmaku romantyzmu. W tym wypadku Mokwa, oddał hołd, ciężkiej pracy cieśli i rybaków rewskich, znanych na południowym Bałtyku ze swych dużych umiejętności szkutniczych”.
Powracając do Szlaku Rewskich Szkut wspomnę na zakończenie o osobach dzięki, którym możemy zapoznać się z tą mało znaną historią. To wójt gminy Kosakowo Marcin Majek, sołtys Rewy Jacek Henning i Katarzyna Milanowska, radna gminy Kosakowo. Warto odwiedzić Rewę i zobaczyć kawałek historii Polski na morzu w pejzażach Alfonsa Zwary.
Stanisław Seyfried