Na przykład Ernst Kolbe z Pomorza

Gdańsk, jako mimo wszystko prowincjonalny, podupadły ośrodek pruskiej kultury gdzie życie toczyło się powoli i ociężale i tak miał duże szczęście w osiągnięciu pewnego znaczenia w europejskim malarstwie XIX i początku XX wieku. Dzięki powstałej w 1804 roku Królewskiej Szkoły Sztuk Pięknych i Rzemiosła Artystycznego o statusie półwyższej uczelni, miasto kształciło artystów malarzy.


W renomowanych akademiach Berlina, Paryża, Wiednia, Rzymu czy Monachium dalej mieli oni możliwości podwyższania umiejętności malarskich. W dalszym kształceniu studentów dzięki dotacjom pomagało powstałe w 1816 roku Towarzystwo Pokoju, które przez blisko sto lat swojej działalności wykształciło całą rzeszę uzdolnionej gdańskiej młodzieży. Z dobrodziejstw towarzystwa między innym skorzystali tacy malarze jak: Johann Carl Schultz, Albert Juchanowitz, Carl Theobald Gregorovius czy Artur Bendrat. Wielu artystów później wracało do rodzinnego miasta, gdzie na początku XX wieku wykształciła się duża grupa całkiem dobrych malarzy, stanowiąca dość znaczne i liczące się artystyczne środowisko. Polacy, Niemcy, Żydzi, rodowici mieszkańcy miasta ale i przyjezdni, którzy uważali Gdańsk i okolice za wdzięczne miejsce plenerów malarskich rozsławiali miasto w europejskich galeriach sztuki. Tu powstało wiele doskonałych dzieł a wśród znakomitości ówczesnego malarstwa znaleźli się wybitni artyści europejskiej sztuki: Stryowski, rodzina Meyerheimów, Pfuhle, Paetsh czy Zeuner. Ale też była grupa malarzy nieco mniej znanych jak: Scherres, Rodde, Werner, Herdemertens, Bahl, czy Kolbe. Ernst Kolbe może mniej związany z Gdańskiem, ale często malującym w mieście i okolicy. Szczególnie ukochał sobie małe porty Pomorza, bywał w Ustce, Darłówku, Krynicy Morskiej. Kolbe pochodził z Kwidzyna i ciągnęło go w te strony. Przed paru dniami w Muzeum Gdańska zakończyła się wystawa ”Impresjonista Pomorza” poświęcona jego osobie.


Pamiętam jak w 2007 roku w 130 rocznicę urodzin Bertholda Hellingratha innego gdańskiego artysty pochodzącego z Elbląga, muzeum zorganizowało wystawę i wydało imponujący katalog. Przypuszczałem, że tamta publikacja otworzy serię książek poświęconych malarzom Gdańska i Pomorza. Tak się jednak nie stało, może więc Kolbe zainspiruje gdańskich muzealników, bowiem bogactwo gdańskiego malarstwa XIX i XX wieku jest niewyobrażalne.

Ernst Kolbe, kuter rybacki w Darłówku, olejna płycie


W moich skromnych dziennikarskich publikacjach podczas ostatnich dziesięciu lat przewinęło się ponad 200 artystów związanych dość ściśle z naszym regionem. W bardzo wielu przypadkach są to artyści dobrze wykształceni, których prace mogą zaświadczać o wysokim poziomie gdańskiej sztuki.

Kolekcjoner gdański Andrzej Walas


Ernst Kolbe wykształcony w Berlinie studiował u europejskiej znakomitości morskiego pejzażu Eugena Brachta, a Hellingrath studiujący w Gdańsku, Dreźnie i Monachium przeszedł przez pracownie Stryowskiego, Banzera i Kuehla. Ważne jest jednak to, że Muzeum odnalazło tego artystę bądź co bądź również tworzącego bogatą historię Gdańska. Można mieć oczywiście różny stosunek do tamtych czasów, ale jeżeli chodzi o budowanie tożsamości kulturowej, to też trzeba się zgodzić, że podbudowana była ona niemieckim duchem tworzącym po pierwszej wojnie światowej klimat Wolnego Miasta Gdańska. W klimat miasta wpisywała się również sztuka polska oraz wielu innych narodów. Jedno jest pewne może nie stanowiła ona o awangardzie europejskiej sztuki, ale na pewno wnosiła do niej swój gdański klimat. Tak jak w wypadku Ernsta Kolbe, słabo wypromowanego i słabo zauważonego przez europejską krytykę, jednak dla Gdańska i Pomorza bardzo cennego ze względu na jego związki z naszym terenem i zachowaniem jego impresjonistycznej aury.

Ernst Kolbe, Ulica piwna zimą, olej, płótno


Wystawa malarstwa Ernsta Kolbe w Muzeum Gdańska przemknęła niestety z dość słabą promocją, szkoda bowiem pokaz była świetnie zestawiony dawał duży, interesujący pogląd na jego twórczość i opatrzony był katalogiem, który zawsze pozostaje jako świadek udanej prezentacji. Obrazy przyjechały z Muzeum w Warendorfie, w katalogu znalazły się również prace pochodzące z prywatnej kolekcji Andrzeja Walasa, który od pewnego czasu w znakomity sposób uzupełnia zbiory Muzeów Gdańska o obiekty kupione na europejskich aukcjach.


To przypomnienie dziedzictwa historycznego gdańskiej sztuki nie ma nic wspólnego z promocją niemieckiego żywiołu w mieście, to malarska historia bardzo ciekawa, trudna, budująca tożsamość miejscowej kultury, z którą trzeba się zmierzyć. Owszem wielu malarzy związanych było z ruchem narodowych socjalistów, wielu należało do NSDAP, ale w wielu publikacjach otwarcie o tym piszę. Była też inna strona medalu np. Ernst Kolbe z tytułu malowania swoich impresjonistycznych obrazów miał mocno ograniczone możliwości, jego kompozycje zaliczane były do sztuki zdegenerowanej. Myślę, że w tego rodzaju sytuacjach argumenty za i przeciw oraz rozsądek powinny decydować o promocji naszego gdańskiego dziedzictwa kulturowego bowiem w wielu przypadkach jest ono niepowtarzalne oraz prezentuje oryginalny poziom artystycznych możliwości. Pomimo wszystko czekamy na kolejne malarskie odkrycia i wystawy w Muzeum Gdańska.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam