Kolekcjonerzy

Poprzedni felieton dotyczył nowych impulsów na rynkach sztuki, kończyłem go słowami …”bez kolekcjonerów polski rynek sztuki nie mógłby istnieć i się rozwijać, oni są solą inwestowania i tworzenia nowych zbiorów”… W tekście zauważyłem również, że powoli zanika stosunkowo niewielka grupa spadkobierców polskich kolekcjonerów, doskonałych znawców przedmiotu przez lata nadająca wyraz polskiemu rynkowi sztuki. Na ich miejsce pojawiają się nowi uczestnicy tego rynku, młoda grupa nabywców, pragnąca swoje pieniądze inwestować w sztukę, już nieco inną, współczesną.


Trudno ich porównywać z wielkimi osobowościami tworzącymi w przeszłości polskie kolekcje malarstwa zresztą nie tylko polskiego, ale również światowego, tak więc nie będę cofać się do znakomitych polskich zbiorów rodowych Czartoryskich, Raczyńskich czy chociażby Załuskich, ale wspomnę tych najbliższych znawców malarstwa, kolekcjonerów i marszandów mających wielki wpływ na tworzenie w ostatnim czasie polskiego rynku sztuki, to: Barbara Piasecka-Johnson, Andrzej Ciechanowiecki, Marek Mielniczuk, Wojciech Fibak, Krzysztof Musiał, Jerzy Starak, Dariusz Bieńkowski, Grażyna Kulczyk, Marek Roefler czy Hanna i Jarosław Przyborowscy. Nadal trudno ich porównywać z lokalnymi, małymi zbieraczami, ale warto wspomnieć, że właśnie ci mali, działający w małych społecznościach mają wielki wpływ na rozwój zainteresowań malarstwem i w ogóle sztuką, która przecież nie jest zarezerwowana tylko dla niektórych. Tak więc warto pamiętać o tych największych nadających ton polskiemu rynkowi sztuki, ale nie wolno zapominać o tych którzy w dużej swej masie stanowią o wielu, znakomitych, ciekawych i wyjątkowych zbiorach. Dalej wśród nich pokutuje pogląd przeniesiony z PRL-u i nie bez przyczyny, kierujący się nieujawnianiem i nieprezentowaniem ekspozycji szerszemu gronu odbiorców. Oczywiście chodzi o bezpieczeństwo, ale wiele osób pokonanie tej bariery ma już za sobą.

Rzeźby Leszka Belniaka



Leszek Belniak


Na gdańskim runku kolekcjonerskim jest duży krąg ciekawych osobowości, w większości otoczonych tajemnicą, a dysponujących bardzo ciekawymi zbiorami, zazwyczaj traktowanymi jako lokata kapitału, ale nie zawsze, często to jednak walory artystyczne decydowały o takim a nie innym zestawie dzieł.

Praca prof. Hugona Laseckiego


Do jednej z najciekawszych kolekcji należy zbiór gedaników Andrzeja Walasa, prezentowany już w różnych konfiguracjach na siedmiu wystawach i jak wiem zapowiadanych następnych. Głównym przesłaniem zbioru jest odkrywanie i kolekcjonowanie dzieł gdańskich artystów ostatnich kilku wieków. Zbiór zawiera wiele wybitnych obrazów w większości nabywanych w renomowanych europejskich domach aukcyjnych. Kolekcja tworzona od 40 lat zawiera dzieła gdańskiej sztuki malarskiej XIX i XX wieku i zasługuje na stałe miejsce prezentacji.

Obrazy Danuty Joppek


Drugą osobą należąca do grona kolekcjonerów nie mających nic do ukrycia jest niedawno ujawniony kolekcjoner - Leszek Belniak. Zamieszkały w jednej z żuławskich wsi dysponuje bardzo interesującą ekspozycją sztuki współczesnej zbieranej pod pewnym kątem. Leszek tworzy swoja kolekcję w oparciu o osobiste kontakty z artystami, musi znać ich osobiście, posiadać literaturę, katalogi prezentujące ich wystawy. W jego kolekcji znajdują się dzieła przeważnie znakomitości wybrzeżowej sztuki, ale nie tylko bowiem wśród prezentowanych obiektów zauważyłem prace Tomka Kawiaka czy Zbigniewa Wąsiela mieszkających poza granicami Polski. Do najciekawszych prac jego kolekcji zaliczyć mogę dzieła Hugona Laseckiego, Marka Modela, Danuty Joppek, Alicji Bach, Witka Pyzika, Wojtka Felcyna, Czesława Tumielewicza, Andrzeja Juchniewicza czy Małgorzaty Seweryn.

Obrazy prof. Marka Modela


Leszek Belniak dziś specjalista do spraw eksploatacji gazu przed laty sam próbował rzeźbić i to z dobrymi efektami. Przypuszczam, że gdyby zachował wytrwałość dziś by należał do niezłych artystów. Jego postrzeganie sztuki jest oryginalne dlatego nie może przeboleć widoku ścian dekorowanych w naszych mieszkaniach „chińszczyzną” jak się wyraził. Uważa, że tego rodzaju sztuka to nieprzekonywujący sztuczny twór. Wśród swoich znajomych prowadzi edukacyjną akcję na rzecz oryginalnej pracy, wytworzonej bezpośrednio przez ludzką rękę. Dlatego jego najbliższym celem jest przedstawienie swojej kolekcji w środowisku społeczności żuławskiej. Myślę, że tego rodzaju wystawa w małym ośrodku gminnym ma duże szanse na odniesienie dużego powodzenia i sporej popularyzacji malarstwa. Skądinąd wiem, że we wsi Przemysław na Żuławach mieszkał jeden z artystów Wolnego Miasta Gdańska mówiący po polsku Erich Scholtis uczeń prof. Otto Mullera członka grupy artystycznej „Die Elbier” i „Die Brücke”, autor cyklu stworzonego tuż po poddaniu Gdańska w 1945 roku „Gdańsk po zniszczeniu”. Mam nadzieje, że praca Leszka Belniaka już niedługo da pozytywne efekty popularyzacji malarstwa w małych ośrodkach.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam