Wśród małych miejscowości położonych na południowych brzegach Bałtyku kilka z nich usytuowanych w małej scenerii rybackich porcików z morskim rześkim klimatem, atmosferą plażowania i wypoczynku zamieniało się w kolonie artystyczne.
Na początku XX wieku małe francuskie porty położone w Bretanii nad Oceanem Atlantyckim ściągały bohemę artystyczną z całej Europy. Najbardziej znaną miejscowością było Pont-Aven. Wielu polskich artystów osiedlało się tam między innymi Władysław Ślewiński, Jan Kisling, Karolina Grabowska, Tadeusz Makowski czy Władysław Wankie. Nieco bliżej polskich wybrzeży istniały kolonie artystyczne na Wyspach Fryzyjskich czy na Półwyspie Jutlandzkim w Skagen, ale także w Nidzie na Litwie, na Półwyspie Helskim i zachodnich wybrzeżach dzisiejszej Polski w Łebie. Łeba była najmniej znana i właściwie nie zdołała osiągnąć statusu koloni artystycznej. Kolor zielono-granatowego morza i pobliskie wydmy sprawiały niepowtarzalne wrażenie. Nieco surowsza atmosfera i tak ściągała artystów ze stosunkowo niedaleko położonego Berlina. Natomiast do Nidy ciągnęli artyści z Królewca. Malarze poszukiwali w okolicach Łeby spokoju i jak najsurowszych, dzikich warunków o klimacie co najmniej takim samym jak w Nidzie, przepięknej litewskiej wiosce rybackiej położonej na Mierzei Kurońskiej pośród wędrujących wydm. Pod koniec lat 60-tych XIX wieku odkrył to miejsce Heinrich Krüger, malujący tam łosie. Dziś Nida ze swoimi wydmami, koloniami siwych czapli, wpisana została na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego UNESCO. Łebę wiele lat później odkrywał niemiecki mistrz ekspresjonizmu Max Pechstein.
Natomiast w Polsce po odzyskaniu niepodległości zaczęły powstawać kolonie artystyczne na Półwyspie Helskim w Juracie, we Władysławowie, Helu czy w Jastrzębiej Górze. Niewątpliwie największe znaczenie dla niemieckich artystów miały kolonie położone na Wyspach Fryzyjskich nad wodami Morza Północnego w Ahrenshoop oraz w Worpswede niedaleko Bremy i właśnie w Nidzie. Najlepszy okres swej działalności Nida osiągnęła na początku XX wieku i trwał on do wybuchu I wojny światowej. Pozycja Nidy była ściśle związana z rozwojem niemieckiego ekspresjonizmu. W 1909 przybył tam na wakacje Max Pechstein, wielka postać niemieckiego malarstwa, zainspirowany światłem oraz nadzwyczajną formą krajobrazu wydmowego, tworzył obrazy o uproszczonej formie i mocno nasyconych barwach. Miejsce to robiło duże wrażenie i wywoływało w nim radykalne spojrzenie na ekspresjonizm, powracał tam jeszcze kilkakrotnie.
Jednak w latach dwudziestych, kiedy nastąpiły zmiany terytorialne i Mierzeja Kurońska trafiła do Litwy, Pechstein odkrył Łebę. Miejsce o bardzo podobnym krajobrazie, atmosferze, klimacie i ludziach, a przede wszystkim takich samych wydmach. Przed pierwszą wojną światową w Nidzie pojawiali się również malarze innych ugrupowań, między innymi członkowie secesji berlińskiej, neoimpresjoniści wśród których był Oscar Moll, późniejszy dyrektor Akademii Wrocławskiej. W 1913 roku przyjechał Karl Schmidt-Ruttloff. Założyciel grupy ”Die Brücke”, który wraz ze swoimi kolegami z drezdeńskiego gimnazjum, już studentami: Ernstem Kirchnerem, Erichem Heckelem i Fritzem Bleylem pod wpływem sztuki ludowej i amatorskiej w reakcji przeciwko stagnacji, akademizmowi i konformizmowi, stworzył podwaliny odnowy malarstwa europejskiego. Młodzi twórcy złączeni chęcią malowania nowocześniej przerzucili „most” ku ekspresjonizmowi, emocje uznając za ważniejsze niż kompozycje. Pierwszy pobyt artysty w Nidzie trwał prawie pięć miesięcy. Był to rok, w którym nastąpił rozkład grupy. W tym czasie malowanie pejzażowe, zastąpiły obrazy zespalające postaci ludzkie z naturą. Artysta wprowadził dysonansowe zestawienia i sugestywne deformacje kompozycji, przy znacznej redukcji kolorów. Sięgnął po formy sztuki prymitywnej, zbliżył się ku kubizmowi. Następne lata przyniosły kolejne zmiany i dalszy rozwój twórczości. Karl Schmidt-Ruttloff w Nidzie namalował ponad 30 obrazów. Ale właśnie on i Pechstein zobaczyli, że znacznie bliżej podobne warunki jak w Nidzie są w Łebie, Rowach i nad jeziorem Gardno. Tu też były oryginalne plenery, panował podobny klimat, występowały silne wiatry i dookoła było siermiężnie.
Moda na wiejskie życie przenosiła się coraz bliżej Berlina. Malarze coraz częściej odrzucali wygody dnia powszedniego i postulowali wprowadzenie daleko idących zmian, odrzucając akademizm sugerując powrót do natury. Max Pechstein zaraził innych znakomitych malarzy niemieckich pięknem pomorskich okolic Łeby. Zaczęli przyjeżdżać, wspomniany wcześniej Karl Schmidt-Rottluff, George Grosz, Willy Jaeckel czy Eugen Dekkert. Powstało nawet Stowarzyszenie organizujące co jakiś czas w Słupsku wystawy.
I jeszcze jedna postać, wybitnego niemieckiego impresjonisty. Ernst Kolbe urodzony w Kwidzynie, kształcący się najpierw w Stargardzie na Pomorzu później studiujący malarstwo najpierw w Berlinie później w Dreźnie u prof. Eugena Brachta również i on wpisuje się w pomorskie środowisko. Mimo nie najlepszych ocen dyskredytujących jego impresjonistyczne pejzaże zaliczane do sztuki zdegenerowanej, jego malarstwo zostało dopuszczone do możliwości szerszej prezentacji. Artysta zafascynowany morzem odwiedzał wioski rybackie na wyspie Sylt a także w swoich rodzinnych stronach nad Bałtykiem. Szczególnie upodobał sobie porty w Ustce i Darłówku, odwiedzał także miejscowości położone na Mierzei Wiślanej. Fascynował się zjawiskami atmosferycznymi, siłami natury ale także przyrodą. Bardziej od samej pracy rybaków pociągały go ujęcia kutrów rybackich walczących ze sztormem przy wejściach do portów. Swoje obrazy wystawiał w całych Niemczech ale również w Szczecinie, brał udział w wielkich wystawach niemieckiego malarstwa oraz Berlińskich Wystawach Sztuki. Czy wystawiał w pobliskim Słupsku? Niewykluczone, ale w literaturze nie znalazłem potwierdzenia. Ernst Kolbe, Pomorzanin przez nazistowską krytykę niedoceniany, nie znalazł należnego mu miejsca w europejskiej sztuce. Szkoda, bo jego malarstwo dorównuje najlepszym niemieckim impresjonistom. Dla polskich koneserów malarstwa został odkryty już dawno. Jego prace prezentowane były na wielu wystawach gdańskiej i pomorskiej sztuki początku XX wieku, między innymi dwukrotnie w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku czy w Muzeum Miasta Sopotu. Organizatorami tych prezentacji byli Stanisław Seyfried kurator, krytyk sztuki i Andrzej Walas, kolekcjoner jego obrazów.
Powracając do atmosfery pomorskiej sztuki początku XX wieku. Malowanie stało się modne, w końcu stworzyła się znaczna grupa artystów utrwalająca pracę miejscowych rybaków czy malująca okoliczne pejzaże. Śmiałość z jaką malarze podejmowali nowe wyzwania artystyczne może nie zawsze na najwyższym poziomie była zadziwiająca. Okazje do takich poszukiwań stwarzała przede wszystkim uroda miejsca oraz otaczająca aura, a także wolność i swoboda sprzyjająca w podejmowaniu właściwych decyzji artystycznych. Regionalizm stał się modny. Wojna przerwała odważnie rozwijający się ruch artystyczny. Wielu malarzy po wojnie poszukując swojego miejsca na ziemi wyjechało do Niemiec. Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach co jakiś czas prezentuje twórczość miejscowych malarzy tworzących tu w latach 20. i 30. XX wieku. Należą do nich między innymi: najbardziej znany Otto Priebe, Rudolf Hardow, Margarete Neuss-Strube, Otto Kuske, Hans Winter czy Anna von Zitzewitz. Myślę, że nadszedł już czas na szersze zaprezentowanie ich malarstwa.
Stanisław Seyfried
Ilustracje pochodzą z archiwum autora