Curt Ziesmer – Z tradycją gdańskiej przeszłości

Przed dwoma miesiącami jeden z tekstów Galerii Sztuki Gdańskiej poświęciłem Curtowi Ziesmerowi, niemieckiemu malarzowi Wolnego Miasta Gdańska. Był względnie znanym artystą grafiki użytkowej i artystycznej, dał się również poznać jako ilustrator książek i projektant reklam.


Curt Ziesmer (1890, Gdańsk- 1966, Buxtehude) w swoich pracach graficznych dość wiernie odtwarzał stary Gdańsk. Swoją popularność tworzył za pomocą znanych ujęć miasta, oddanych w wizjach hanzeatyckiego klimatu. Był dobrze wykształconym artystą. Kończył Gimnazjum Miejskie i realne gimnazjum św. Piotra i Pawła, gdańskie szkoły z wielkimi tradycjami i wysokim poziomie nauczania. Doświadczenie malarskie zdobywał w berlińskiej Szkole Rzemiosł Artystycznych i w Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie na Wydziale Rzeźby. Rozpoczął jednak od nauki rysunku na prywatnych lekcjach udzielanych mu przez gdańskiego rzeźbiarza Friedricha Wilhelma Fentzlafa.


Po pierwszej wojnie światowej Ziesmer już na stałe osiadł w Gdańsku i wyspecjalizował się w tworzeniu miejskich pejzaży, ale jako dość zdolny ilustrator zaczął wykonywać zlecenia reklamowe dla przemysłu. Łączył grafikę użytkową z grafiką artystyczną wybrał drogę dającą o wiele większe możliwości, co w ówczesnym czasie kryzysu nie było bez znaczenia. Jako artysta malarz tworzący weduty, nie odegrał większej roli, był sprawnym przedstawicielem sztuk pięknych w Gdańsku.


Wywodził się ze środowiska niemieckiego z dość gruntownie sprecyzowanymi poglądami. Jego aktywność artystyczna przypadła na lata powstawania Wolnego Miasta Gdańska. Sytuacja polityczna w połowie lat 20. XX wieku była względnie unormowana. Trwała walka o władzę, ale jeszcze wówczas nic nie zapowiadało nadchodzącej burzy. Kontakty niemiecko-polskie w Gdańsku utrzymywały się na podwyższonym stopniu wrogości, ale sytuacja polityczna dawała jeszcze pewien oddech artystycznej swobody.

Curt Ziesmer


Okres największej sprawności wyróżniał się eksplozją bardzo dobrych realizacji graficznych i to zarówno polskich jak i niemieckich. Wspomnę tylko o świetnych tekach graficznych Johanna Carla Schultza, tworzonych jeszcze w XIX wieku i pracach Leona Wyczółkowskiego. Nieco później już w latach dwudziestych XX wieku Jana Kantego Gumowskiego, Stanisława Brzęczkowskiego, Bertholda Hellingratha, Ragimunda Reimescha, Paula Kreisela czy właśnie Curta Ziesmera. Ta seria wybitnych tek graficznych prawie w całości prezentowana na naszych łamach, miała swoją kontynuację po wojnie, w polskim Gdańsku. Do historii przejdzie wyjątkowa pozycja Antoniego Suchanka, teka „Gdańsk-1957” na którą składa się 12 autolitografii. Suchanek oddał w niej realistyczny obraz ówczesnego Gdańska, nie szukał nowych konwencji, dotknął sedna prezentując rodzące się ze zgliszcz miasto. Poza graficznymi tekami, na które moda powoli przemijała Gdańsk w pracach graficznych nadal był wdzięcznym tematem artystycznym, a praca Antoniego Suchanka stanowi zwieńczenie aktywności gdańskich grafików kilku ostatnich pokoleń.


Sytuacja po wojnie zupełnie odmieniła sposób aktywności twórczej, która w nowych realiach budowana była na zupełnie innych wartościach. Niemieccy artyści wyjechali, a niektórzy z nich w swojej twórczości powracali do dawnych zapamiętanych z młodości ujęć. Nowy europejski układ musiał zostać zaakceptowany.


W 1948 roku w jednej z galerii Hamburga zorganizowana została wystawa gdańskich malarzy. Bardzo rzadko mamy możliwość zobaczenia w jaki sposób trwały kariery niemieckich malarzy pochodzących z Gdańska. W kolekcji Andrzeja Walasa znajduje się kilka powojennych obrazów Curta Ziesmera, którego twórczość, uważam że już się nie rozwinęła, pozostał jedynie widoczny sentyment za dawnymi czasami. Prawdopodobnie dwie akwarele z 1947 i 48 roku przedstawiają zapamiętaną stadninę koni w Sopocie. Trzy marynistyczne akwarele, z późniejszych lat co prawda, zachowały pewną spójność ze starymi pracami artysty, ale są jedynie pejzażami prezentującymi okolice Hamburga, miejsca z nadmorskim klimatem gdzie mieszkał artysta.


Temat dalszych powojennych karier niemieckich malarzy Wolnego Miasta Gdańska jest na tyle ciekawy, że w przyszłości warto poświęcić mu kolejny tekst i nie ze względu na artystyczne poszukiwania konwencji, czy dalszych losów twórców, ale zwykłe, zapamiętane wizerunki miasta z jego dawną aurą.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam