Tadeusz Bałakier - pejzażysta w dawnym stylu

Nie pierwszy raz spotykam się z malarstwem Tadeusza Bałakiera. Pamiętam nieodżałowaną elbląską galerię Zum prowadzoną przed laty przez Krystynę Olechnowicz oddaną sztuce Żuław, Warmii i Mazur. Praca na rzecz popularyzacji tych zapomnianych regionów Polski owocowała szeregiem bardzo ciekawych wystaw i tam miałem okazję po raz pierwszy zapoznać się z pejzażowym malarstwem Bałakiera. Teraz wystawę jego twórczości prezentuje Dworek Sierakowskich w Sopocie.


Już sam tytuł prezentacji „Szukając światła” wprowadza nas w świat sztuki krajobrazowej. I tu muszę odwołać się do wybitnego polskiego pejzażysty, wychowawcy całego pokolenia artystów tworzących polską szkołę pejzażu - Jana Stanisławskiego, którego sława znana jest w całej Europie. Pokolenie modernistycznych, polskich malarzy początku XX wieku zostało ukształtowane przez jego wielką wiedzę, talent i ciepłą osobowość, a małe pejzaże polskich kresów pozostały do dzisiaj drogowskazem dla umiejętności tworzenia krajobrazowych ujęć.


Bałakier nie kopiuje malarstwa Stanisławskiego. Jego umiejętności zostały ukształtowane pośród pól i lasów małej wsi położonej niedaleko Lidzbarka Warmińskiego i w Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, zresztą tej samej w której wykładał Stanisławski. Od tamtej chwili minął ponad wiek, sława artysty z kresów trwa do dzisiaj, ale pozostało pewne spojrzenie na krajobraz, które teraz możemy określić jako relacje ze stanem emocjonalnym zawierającym stwierdzenie iż krajobraz jest stanem duszy.

Tadeusz Bałakier


W rok po śmierci Stanisławskiego w 1908 roku o jego twórczości pisał przyjaciel, rosyjski malarz Mikołaj Nesterow: ”Skarby ich ducha są nieprzebrane za życia, a gdy ci dobrzy siewcy zejdą ze swej niwy, z owoców poznacie ich.”


Malarze odtwarzający przyrodę poddawali się różnym stanom duszy, nastrojom i instynktowi. Pejzaż urastał do roli osobnego gatunku a malujący go artyści stawali się znanymi twórcami światowej sztuki, choćby angielscy poławiacze światła William Turner czy John Constable, ale polska szkoła miała nie mniej zacnych mistrzów, twórców pejzażu - bodaj Wojciecha Gersona czy właśnie Jana Stanisławskiego, który mam wrażenie jest ojcem duchowym malarstwa Tadeusza Bałakiera. To oczywiście innego rodzaju twórczość, natura znajduje tu innego rodzaju odsłony wiejskich klimatów, pór roku czy pór dnia i stanowi siłę malarstwa warmińskiego artysty.


Bałakier posiada swój „klucz” nadając specyficzny koloryt, który na pierwszy rzut oka wcale nie wywołuje zachwytu. Dopiero po pewnym czasie, po „złapaniu” całości okazuje się, przynajmniej odniosłem takie wrażenie, że artysta ma swoją bardzo ciekawą tonację nieco zgaszoną, dającą wrażenie przepuszczenia sceny przez delikatny barwny fluid. Bałakier nie skupia się na pojedynczym motywie ale obejmuje całość i umieszcza zdarzenie w szerszym kontekście. Maluje swoją opowieść szerzej, ale powietrze, ziemia i woda budują atmosferę. Niuanse decydują o atrakcyjności obrazu, właśnie złowienie tego odpowiedniego światła, które nadaje scenie odpowiedni klimat jest tym kluczem, bo to on decyduje o wszystkim.


Nie sposób odłączyć sztuki Bałakiera od twórczości Jana Stanisławskiego czy współczesnego nam mistrza pejzażu, którym jest gdański twórca Wojciech Górecki. Warto promować tego rodzaju mistrzowskie poczynania artystyczne bo to one podtrzymują pewną ciągłość malarskiego trwania, które mimo mody na abstrakcję geometryczną nadal może wywoływać pewne poruszenie i po prostu podobać się.

Stanisław Seyfried

Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam