Ci, którzy odeszli są wśród nas – rok 2021

Już po raz siódmy Towarzystwo Przyjaciół Sopotu w Dworku Sierakowskich, zaprasza do obejrzenia wystawy „Ci, którzy odeszli są wśród nas”. To cykl malarstwa artystów, którzy już odeszli, zmarli w ostatnich kilku miesiącach.


Wystawa organizowana przez sopocką malarkę, działaczkę kultury Rosvitę Stern, przypomina niedawno zmarłe postaci wybrzeżowych artystów. Sopocka malarka wiele sił poświęca na rzecz animacji wydarzeń gdańskiej kultury i sztuki. Dziś realizuje swoje pomysły zapisując najnowsze wydarzenia i kultywując pamięć o ludziach tworzących atmosferę i ducha kultury na Wybrzeżu. Nie jest kronikarzem, ale pozwala zapamiętać te ulotne chwile ich niedawnej świetności.

Bogdan Wręczycki


Sama wywodzi się z patriotycznej rodziny polskich działaczy w Wolnym Mieście Gdańsku i jej działania wynikają z potrzeby przeniesienia tamtych treści do dzisiejszych czasów. Odnajduje wiele wartości w tych prezentacjach, choćby poprzez konstrukcję wystawienniczą. Jako sopocko-gdańska malarka kończąca PWSSP w Gdańsku z dużym doświadczeniem, znająca środowisko jest kuratorem tych wystaw. W większości wcześniej znała osoby, którym poświęcone są te wystawy. W ubiegłym roku ekspozycja poświęcona była malarzom wywodzącym się z orłowskiego liceum, które obchodziło 75. rocznicę swego powstania. Czworo z nich: Zdzisława Cybulska, prof. Adam Haras, Zbigniew Jóźwik i Andrzej Lipniewski kończyło orłowskie liceum, natomiast Halina Stec przez jakiś czas była jego wykładowcą, tak zresztą jak Andrzej Lipniewski i Zbigniew Jóźwik.

Andrzej Socha


W tym miejscu warto zaznaczyć, że środowisko wybrzeżowych artystów poniosło duże straty bowiem w ostatnim czasie, oprócz wyżej wymienionych, odeszli także malarze niezwiązani z orłowskim liceum. Niezapomniany profesor Andrzej Dyakowski, Boguchwała Bramińska i sopocka kolorystka Ewa Hoffman-Rosińska, która przez wiele lat łączyła te najdawniejsze powojenne czasy kolorystycznego Sopotu z dniem dzisiejszym. Przypomnę, że była wychowawcą, prof. Marka Modela, którego prace znalazły się na tegorocznej wystawie. Zupełnie niespodziewanie w maju 2020 roku, po krótkiej i ciężkiej chorobie, profesor odszedł. Odszedł w momencie otwierania się nowych perspektyw. Jego spuścizna malarska jeszcze przez jakiś czas będzie odsłaniać jego zapatrywania na rozwiązywanie formalnych zagadnień malarskich. Na wystawie zobaczyć możemy parę starszych mniej znanych obrazów, będących w sztuce Modela pewnym etapem niekonwencjonalnych środków stylistycznych. Dziś sopocka wystawa potwierdza jego zjawiskową osobowość. Wypracował własny język plastyki, ale nie lekceważył fundamentalnych zasad klasycznej abstrakcji, kolor był najważniejszym elementem pełnej ekspresji kompozycji figuratywnej, choć zdarzają się również martwe natury. Linia decydowała o swobodzie kompozycji, później kolor. Szukanie nowych akcentów jego zrozumiałej choć trudnej narracji, podnosiło ciśnienie, budziło olbrzymie zainteresowanie i na pewno wejdzie do kanonu sztuki gdańskiego malarstwa. Prace prof. Marka Modela wiszą w sali im. Fryderyka Chopina do tej pory znanej jako sala fortepianowa.

Jacek Mydlarski


Obok w tej samej sali prezentowane są prace Bogdana Wręczyckiego, ucznia prof. Władysława Jackiewcza. Nie miałem okazji poznać artysty, ale prezentowane obrazy wyraźnie wskazują na sopocko-gdańskie pochodzenie wrażliwości malarza. Trudno wywodzić jego stylistykę z zauroczenia prof. Jackiewicza odmianą paryskiego koloryzmu w wydaniu sopockim, ale w malarstwie Wręczyckiego można doszukać się takich analogii. Lubię takie malarstwo i mam nadzieję, że to nie jest jeszcze jego koniec, zasługuje na przetrwanie przynajmniej kilku pokoleń, bowiem wywodzi się z wysokiej sztuki.

Jerzy Wereszczyński


W sali błękitnej, dziś im. Kamila Cypriana Norwida, wiszą obrazy Andrzeja Sochy, jak kiedyś o nim pisałem „malarza myśli”. Czerpał swoje wizje z głębin talentu, intelektu i smaku. Żadne style, prądy czy kierunki nie miały wpływu na jego twórczość. Jego sztuka rodziła się w zaciszu i zakamarkach artystycznej świadomości, którą starał się odseparować od zewnętrznego świata. Miał duży szacunek do swoich nauczycieli malarstwa, pani Blanki Olszewskiej z lubelskiego plastyka oraz gdańskich profesorów Kazimierza Ostrowskiego i Jacka Żuławskiego, podkreślał, że w swoich wykładach kładli nacisk raczej na zrozumienie zasad i wskazywanie drogi, niż na samą naukę. Sam tworzył koncepcję malowania. Obrazy zrodzone jedynie dzięki rzeczywistym doznaniom objawiały się gdzieś między głową, a ręką i prowadziły dukt pędzla tak, a nie inaczej, nigdy bezmyślnie. Fragment pierwszej myśli, czy pierwszego skojarzenia, często słabo rozpoznawalny, wskazywał drogę. Ujawniał się kolorem, fragmentem kompozycji, linią czy kreską. Kierował wówczas myśli we właściwą stronę. Te znaki w połączeniu tworzyły pewien alfabet. Na początku dość trudny. Jego kreacja nie była prosta, ale po chwili wszystko stawało się zrozumiałe, bo są to znaki estetyzujące i adekwatne do rzeczywistych przedmiotów. Artysta bronił swojej postawy, która pozwalała mu zachować różnorodność i poruszać się cały czas w granicach czystej sztuki. Sztuki, która rzeczywiście nie wszystkim musiała się podobać i nie wszyscy musieli się z nią identyfikować, nie mówiąc już o jej kupowaniu. Jednak doświadczenia amerykańskie, azjatyckie i europejskie pozwoliły mu docenić swoją pracę, która sama w sobie stanowiła już wielką nagrodę i była radością jego życia. Andrzej Socha był artystą nieodgadnionym o spokojnym usposobieniu, opanowany, nie goniący za poklaskiem i promocją, mało zauważalny, nie poddający się modom i tendencjom. Artysta w 2015 roku uhonorowany został Specjalną Nagrodą Marszałka Województwa Pomorskiego za wybitne zasługi w dziedzinie twórczości artystycznej, za wielki kunszt warsztatu i niezwykłą estetykę oraz za upowszechnianie i ochronę kultury na rzecz mieszkańców województwa pomorskiego. Odszedł w czerwcu 2021 roku.

Michał Bartoszewicz


W sali Cypriana Kamila Norwida prezentowane są także prace Jacka Mydlarskiego, malarza, reżysera dokumentalisty. Dyplom z malarstwa uzyskał w pracowni prof. Władysława Jackiewicza na początku lat 80. XX wieku. Znalazł swoją drogę wyrażania sztuki, jego malarstwo stanowiło osobny byt. Czasami mijaliśmy się w drzwiach pracowni profesora Jackiewicza. Zapewne rozmowy dotyczyły podobnych spraw, ale sztuka dominowała. Wysublimowane prace budowane z różnych tonacji bieli, oszczędne, powściągliwe przypuszczam że były, malowane w ciszy i wyrażały wizualizację swoich przemyśleń. Artysta odszedł w sierpniu 2020 roku, był reżyserem filmów dokumentalnych, które realizował wraz ze swoją żoną.

Marek Model


Wystawę uzupełniają jeszcze prace dwóch artystów, którzy odeszli w ostatnich miesiącach to kopista Michał Bartoszewicz i pastelista Jerzy Wereszczyński, którym na pewno należy się także osobne słowo.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam