Henryk Mądrawski oderwany od tradycji

Nie pierwsza i pewnie nie ostatnia po dwunastu latach od śmierci wystawa prac Henryka Mądrawskiego, sopockiego artysty, po raz kolejny odkrywa nowe jego oblicze.


Krystyna Mądrawska, żona malarza, zaproponowała na wystawę klarowny, spójny zestaw prac. Nigdy nie byłem na indywidualnym pokazie artysty, ale oglądałem je w różnych sytuacjach, przeważnie w prywatnych galeriach sztuki. Za każdym razem miałem wrażenie spotkania z nieprzeciętnym malarzem.


Dziś wystawa w Galerii Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki poruszyła mnie. To co zobaczyłem po wejściu do sali wystawienniczej, zatrzymało mnie w miejscu, odetchnąłem i się zachwyciłem. Mam w pamięci kilka ostatnio oglądanych wystaw, ale pokaz prac Mądrawskiego zrobił na mnie wrażenie i wywołał duże emocje, myślę, że niejedna z renomowanych europejskich galerii zapragnęłaby wystawiać jego malarstwo.

Henry Mądrawski, Upadek, olej, płótno, 2004


Dziś już po kilku latach od jego odejścia minął odpowiedni dystans aby zauważyć jego wielkość. Sztuka Mądrawskiego prezentuje wysmakowaną szkołę wykwintnej wirtuozerii, talentu i wiedzy. Teraz kiedy odbyłem rozmowę z wdową i w krótkim spotkaniu udało się nieco odsłonić tajemnice subtelnej osobowości artysty, zrozumiałem malarską konsekwencję zobaczonych dzieł.

Henryk Mądrawski


Natężenie skontrastowanych kolorów rodem z jesiennej wystawy Henry Matisse’a i jego kolegów z 1905 roku było początkiem nowego stylu w malarstwie – fowizmu. Późniejsza fascynacja stylem pozwala zrozumieć kierunek rozwoju sopockiego artysty. Pani Krystyna potwierdza zainteresowania Henryka malarzami początku XX wieku szczególnie odmianą fowistyczną, kierunku europejskiego ekspresjonizmu. Mądrawski z wiedzą pochodzącą od Potworowskiego, Borysowskiego, Żuławskiego, Żukowskiego i Karolaka wiedział, w którą stronę skierować wrażliwość by odpowiadała budowaniu swojej zmysłowości. Uwielbiał Mattise’a, oglądał jego prace na wielu wystawach, był zafascynowany tą sztuką, sztuką która również później znalazła „echa” w jego malarstwie. Uważał, że to właśnie to malarstwo, malarstwo początku XX wieku rodzące się we Francji, a wywodzące się z impresjonizmu i neoimpresjonizmu, szukające swobody sztuki Afryki, a w wypadku Mądrawskiego europejskiej sztuki kolorystycznej nadało ten „dziki” ton jego artystycznej wyobraźni. Ta moja interpretacja tego malarstwa, pojawiła się od razu i ona przeszyła mnie jak „piorun” po zobaczeniu tej ekspozycji.

Henryk Mądrawski, Mały kosmonauta, olej, płótno


Oglądając te prace i konfrontując je z opowiadaniem żony o jego zwyczajach, profesorach, kolegach i miłości do swoich psów, pozwoliło powoli rozumieć jego wielkość. Wielkość wynikającą z wykładów swoich profesorów ale i znajomości z wyjątkowymi kolegami z którymi często lubił biesiadować: „Kachem”, Hugonem i Włodkiem. Koledzy, wielkie osobowości polskiego malarstwa też dołożyli swoją cząstkę do wiedzy artysty. Mądrawski budował indywidualność na podstawie swojej intuicji, intuicji nie skażonej uczestnictwem w ugrupowaniu artystycznym poddanym jasnej koncepcji malarskiej, czy pozostaniu akademickim belfrem, w wielu wypadkach rujnującym osobowość artysty.

Henryk Mądrawski, Portret, olej, płótno, 1966


Co zatem pozwoliło artyście zachować taką wyjątkowość i spójność? Czy logiczna zarazem krytyczna ocena „Krychy”, czy krytyczne spojrzenia jednej czy drugiej „Soni”? Po pracy artysta lubił dzielić się swoimi emocjami z obserwatorami, myślał daleko dalej o współczesności, często zbyt idealistycznie, obawiał się przyszłości. Czasami praca pochłaniała go tak dalece, że dopiero po pewnym czasie „budził się” i wracał do rzeczywistości. Dziś żona mówi o nieskazitelności i niepoddawaniu się obowiązującym trendom. Miał swoje widzenie i refleksje, to widzenie czystej sztuki, którą trzeba doceniać w każdym wypadku i wykorzystywać ją w życiu. Dlatego tak szanował Picassa i jego indywidualność. Kiedy jednak przychodził dzień powszedni i zaproszenie na kolejny plener, to oczywiście je przyjmował, ale tylko pod jednym warunkiem, że będzie mógł pojechać z „Krychą” i „Sonią”. Inaczej, niestety, zostawał w domu.

Henryk Mądrawski, Rybak z czerwoną łodzią


Rozmowa z Krystyną Mądrawską, żoną artysty, pozwoliła zobaczyć normalnego człowieka, wybitnego malarza, który umiał żyć dniem powszednim, ale też umiał docenić malarski ład, trzymający rytm artystyczny. Zobaczyłem wyjątkową osobowość, malarza wizjonera poruszającego się niezmiennie w granicach abstrakcji ekspresyjnej, ale nie tej pejzażowej, ale tej figuratywnej, którą mogliśmy zobaczyć na doskonałej wystawie prac odkrywanego raz jeszcze Henryka Mądrawskiego. Artysty, który mam wrażenie, że już na stałe wzbogacił kanon polskiej sztuki.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam