Z wielką przyjemnością przyjąłem zaproszenie na wystawę zupełnie mi nieznanego gdańskiego artysty Michała Wójcika. To już kolejny raz Biblioteka Pilotów na Zaspie w Gdańsku zaprasza swoich czytelników na wydarzenie łączące sztukę graficzną z poezją. Tym razem grafika zainteresowała mnie bardziej.
Przyznam, że nazwisko artysty od razu przypomniało mi osobę wybitnego krakowskiego malarza Staszka Wójcika, który pod koniec lat czterdziestych XX wieku, więc tuż po wojnie tworzył w Sopocie obraz gdańskiej uczelni artystycznej. W latach 70. pożegnał się z Wybrzeżem, tak zresztą jak wielu innych malarzy, profesorów, ale to zupełnie inna kwestia, do której kiedyś warto wrócić.
Michał Wójcik jak stwierdziłem ponad wszelką wątpliwość nie miał nic wspólnego z krakowskim artystą. Zaproszenie na wystawę otrzymałem od innego gdańskiego twórcy Mariusza Hoffmana: grafika, malarza, poety, kuratora wystaw, a więc wątpliwości co do poziomu wystawy nie mogłem mieć żadnych. I nie zawiodłem się, zobaczyłem prace wzbudzające duże poruszenie. Pojawiające się wątki różnych codziennych sytuacji, przypominające sceny z obrazów niderlandzkich mistrzów malarstwa renesansowego mogą przytłaczać. Ilość zdarzeń napiera swą intensywnością. Wydaje się, że ta nieco surrealistyczna narracja w twórczości Wójcika została po raz kolejny w historii sztuki przypomniana. Bogate obrazowanie grafik, zmusza do myślenia i szukania istoty sprawy i można zadać pytanie, czy to tylko normalne życie? Na pewno nie, artysta, otwiera inne możliwości, ale nie w nieskończoność. Panuje nad całością i to wyraz artystyczny decyduje o zakończeniu, tak więc jego grafiki nie są opowiadaniami. Artysta znajduje ten ostateczny moment spinający zdarzenie, to moment rozumienia sytuacji, nadający niezależny artystycznie charakter puenty.
Michał Wójcik nie jest zwykłym artystą, nic nie wskazywało w liceum na jego zdolności, ale w rodzinnym domu było wiele albumów poświęconych sztuce i licealne wakacje poświęcił na ich studiowanie, okazało się że przepadł. Jego umysłem zawładnął Hieronim Bosch i Pieter Bruegel, ich świat pozostał do dziś w głowie artysty z Gdańska.
Urodził się w 1973 roku, studia rozpoczął w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na grafice u profesora Wiesława Dembskiego oraz malarstwo u profesora Macieja Świeszewskiego, później studia doktoranckie w łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Dziś Michał Wójcik jest wykładowcą w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych i prowadzi Pracownię Grafiki Artystycznej. Swoją twórczość wystawia od czasu do czasu, bowiem przygotowanie kolejnych wystaw zajmuje mu bardzo dużo czasu.
Sam na temat własnej sztuki mówi: …”Często jest tak, że jakiś temat zafascynuje mnie tak dalece, że zaczynam go studiować i wtedy wchodzę w rozstrzygnięcia personalne, filozoficzne, próbuję złapać sedno i dopiero wtedy uważam, że powinienem rozpocząć pracę. Często w czasie komponowania otwierają się różne kierunki, pojawiają się różne sekwencję, forma pracy to też jeszcze jest za mało, trzeba znać głębsze uwarunkowania, często biograficzne, historyczne, kontekstowe, aby dalej tworzyć dzieło, które dopiero wtedy może być pełne. Treść jest rodzajem nośnika, który ma później wpływ na wyraz artystyczny. Jestem wychowany na słowie i krótka forma, nasycona treścią w mojej głowie buzuje, obrazy wylewają się jeden po drugim, ale jedno słowo czy zdanie otwiera bramy zdarzeń, i widzę, że jest ich aż za dużo. Czasami muszę oderwać się od tego natłoku zdarzeń i szukam czegoś prostszego, co uspokaja, nie ma tak dużo narracji, jednak takie procesy stają się nieczytelne i tak czy inaczej trzeba je wyjaśniać. Sama symbolika nie wystarcza.
- Rozumiem, że akcja w pana grafikach przesiąknięta niezliczoną ilością zdarzeń, to głęboko zakotwiczona fascynacja Boschem i Brueglem.
Michał Wójcik: Ta estetyka bardzo mi odpowiada, ale oni używają wielu symboli, które dopiero otwierają pewne okoliczności. Też korzystam z symboli. Za ich pomocą mogę otwierać lub zamykać wyobraźnię, a kompozycja tworzy obraz, który zostawiam z widzem. I to było ważne podczas mojej ostatniej wystawy na Zaspie razem z poetami. Zobaczyłem, że swoimi pracami otwieram innych artystów np. właśnie poetów. Zainfekowani moją twórczością tworzą swoją sztukę. To mnie również inspiruje, myśli skaczą z głowy na głowę i zaczynają żyć swoim życiem. To oczywiście nic nowego, ale nadal ciekawe.
- W pana twórczości, historia sztuki odgrywa bardzo ważną rolę.
Michał Wójcik: Tak. Dialog jest ciekawy z tym co już dawno się zdarzyło i dobrze otwiera przestrzenie myśli, często nadaje interpretację znaczeniową i inspiruje. Gorzej jest ze sztuką nowoczesną, to trudniejsza materia do obróbki i mniej nadaje się do inspiracji. Wolę z tymi starszymi sobie pogadać, oni są znacznie głębsi. Nowi, stworzeni przez media, są mniej ciekawi, a ich komentarze są tymczasowe. Podobny problem pojawia się w rozmowach ze studentami. Często odsyłam ich do biografii, one w wielu wypadkach otwierają istotę rozumienia sztuki. Po takiej lekturze ich prace noszą bardzo poważne intelektualnie znamiona dobrej sztuki.
- Nie mówi pan nic o technice?
Michał Wójcik: No tak, ale jak pan zapewne wie to, w wypadku grafik metalowych diabelsko trudny temat nadający się na zupełnie inną, specjalną rozmowę.
- Mam nadzieję, że i o tym niebawem porozmawiamy.
Michał Wójcik: Zapraszam.
Stanisław Seyfried