Obraz rozbijającej się fali morskiej na skalistym Wybrzeżu Zatoki Gdańskiej w Orłowie na licznie przybyłej publiczności do gdańskiej Galerii „W Zaułku” zrobił duże wrażenie. W piątkowy wieczór pomimo olbrzymich korków w Trójmieście, miłośnicy sztuki dotarli na wystawę zorganizowaną przez "Gazetę Gdańską" zatytułowaną „Dwa Żywioły - góry i morze”.
Bohaterowie wieczoru, znani na Wybrzeżu artyści Ryszard Kowalewski i Artur Baranowski, w 24 obrazach zaprezentowali świat, w którym od lat się znajdują, żyją i malują jego pejzaże: Kowalewski - Himalaje, a Baranowski marynistyczne krajobrazy morza. Artyści zaprezentowali w dwóch odsłonach momenty, czasami bardzo niebezpieczne dające jednak wyobrażenie o ryzyku i towarzyszącym napięciu. Takim wyprawom zawsze towarzyszy obawa o życie i to zarówno ekspedycjom morskim jak i wysokogórskim.

Temat żywiołów poruszany w historii światowej sztuki już od kilku wieków zajmuje artystów. Wydaje się, że w XIX wieku zyskał największą reprezentację w romantycznych pejzażach marynisty Williama Turnera i wybitnego malarza romantycznego Caspara Davida Frydrycha. Oczywiście trudno porównywać współczesną sztukę dzisiejszego malarstwa z nimi, ale gdańska wystawa zaprezentowała wiele wątków, które wykorzystywali w swojej sztuce zarówno Turner jak i Frydrych. Najważniejszy to żywioł który był niezbędnym elementem tamtych dzieł.

Kowalewski w swoich statycznych obrazach ośmiotysięczników emocje buduje z pomocą koloru, granaty którymi się posługuje tworzą już same w sobie obawy, lęk i grozę. Sam jako szef wielu wypraw w Himalaje dziś już spokojnie opowiada o wielu sytuacjach, które mogły zakończyć się tragicznie.

Natomiast Artur Baranowski w swojej budowanej od lat drodze malarza marynisty przedstawił parę dobrych pejzaży. Trudno dopatrywać się podobieństw jego sztuki do malarstwa ojca wybitnego polskiego marynisty, ale też trudno nie widzieć pewnej kontynuacji malarstwa polskich marynistów dwudziestolecia międzywojennego: Nałęcza, Mokwy czy Chlebowskiego. Baranowski rzadko pokazuje swoje prace na ogólnodostępnych wystawach, jest więc dobra okazja bezpośredniego zapoznania się z twórczością artysty. Wydaje się, że artysta zaprezentował w sposób jakiego jeszcze nikt z polskich marynistów nie pokazywał, fale w kolorze żółto- zielonym. „Bałwany” nabierają tego kolory w momencie rozbijania się o brzeg i mieszania się ich z piaskiem na dnie. Zatem kolory morza w Zatoce Puckiej i Zatoce Gdańskiej wywołują duże zdumienie, a do tego fale są bardzo niebezpieczne bowiem tworzą falę przybojową, wciągającą w morze. Baranowski, grzywacze trudno powiedzieć aby rozkładał na czynniki pierwsze, ale widzi je jako autentyczny żywioł, bardzo niebezpieczne, ale nadzwyczaj piękne.

Wystawa "Gazety Gdańskiej" prezentuje fragment dobrej realistycznej sztuki, dzisiejszego współczesnego malarstwa. Wydaje się, że wreszcie realistyczna sztuka powraca na swoje miejsce, o czym można było przekonać się w kuluarowych rozmowach ze znamienitymi gośćmi wystawy.

Gdańska prezentacja odbyła się dzięki wsparciu Partnerów wystawy - PKN Orlen, wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, Radia Gdańsk, tygodnika Sieci, Urzędu Miasta we Władysławowie oraz wydatnej pomocy gdańskiej firmy Grzegorza Pelowskiego.

Druga odsłona wystawy zaplanowana jest na 23.06.2023 we Władysławowie – Dom Rybaka.
Stanisław Seyfried