"Gazeta Gdańska" w ostatniej wystawie 2023 roku zaprasza na prezentację ciekawego gdańskiego malarstwa do galerii „W Zaułku”. Przedstawiamy kolejne dwie postaci wystawy „Gdańskie Barwy, Gdańskie Tonacje”. Te dwie kolejne osoby to Stanisław Brzęczkowski i Albert Lipczinski.
Ale o ile Brzęczkowski w Wolnym Mieście nie był przez Niemców tolerowany, o tyle Lipczinski pomimo swojego polskiego pochodzenia znalazł więcej aprobaty w niemieckich oczach. Dlatego obie biografie są tak różne. Niestety stosunek Niemców do sopocianina miał przełożenie na jego sytuację po wojnie. Lipczinski przez PRL-owskie władze został zmarginalizowany i umarł w skrajnej biedzie, a Brzęczkowski dzięki wyemigrowaniu w 1935 roku z Gdańska ocalił życie.
Stanisław Brzęczkowski
Urodził się w Koronowie niedaleko Bydgoszczy w 1897 roku. Ilekroć pisałem o polskich artystach w Wolnym Mieście Gdańsku zawsze wśród pierwszych czterech wymieniałem jego nazwisko. Stanisław Brzęczkowski obok Mariana Mokwy, Stanisława Chlebowskiego i Mariana Bohusz-Szyszko należał do najbardziej polskich artystów na terenie Wolnego Miasta. Przyjaciel Stanisława Przybyszewskiego i Aleksandra Majkowskiego, tak jak oni w trudnej atmosferze szykan niemieckiej dominacji w mieście walczył o swoją polską godność. Swoje losy związał od 1921 roku z Gdańskiem by prawie po 15 latach na cztery lata przed wojną przeprowadzić się do Bydgoszczy, swego rodzinnego miasta. Może jest artystą mało znanym ale zasługuje na wyjątkowe, specjalne miejsce w polskiej sztuce. Był artystą grafikiem, projektantem grafiki użytkowej, który zapisał się wyjątkową działalnością na rzecz Pomorza. Mimo wojskowej służby dla Niemców w czasie pierwszej wojny światowej zawsze myślał po polsku i jak się później okazało był oddanym patriotą.
Swoje wykształcenie, wychowanie i talent budował na podstawach Miejskiej Szkoły Realnej w Bydgoszczy i Szkoły Przemysłu Artystycznego w Gdańsku. Po krótkim pobycie w Chojnicach przeprowadził się do Gdańska gdzie od 1921 roku rozpoczął pracę w Dyrekcji Polskich Kolei Państwowych. Zaprzyjaźnił się z pracującym tam wybitnym dramaturgiem Stanisławem Przybyszewskim, dzięki niemu poznał Aleksandra Majkowskiego działacza kaszubskiego, dziennikarza „Gazety Gdańskiej”, a następnie czasopisma „Gryf”. Praca redakcyjna i praca kierownika artystycznego miały duży wpływ na dalsze losy, rozwinęła jego zainteresowania i znajomości miejscowym regionalizmem.
Zatem osobowość Stanisława Brzęczkowskiego kształtowała się pod okiem dwóch jakże różnych autorytetów artystycznych. Poglądy na sztukę i opanowanie technik graficznych pomogły w dalszym rozwoju warsztatu artysty grafika. Jego wykształcenie zdobywane dzięki talentowi i ogromnej pracy w coraz większym stopniu przybliżało go do artystycznego wymiaru pozwalającego na wystawianie i uczestnictwo w dorocznych wystawach sztuki polskiej. Uczestniczył w prestiżowych wystawach Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie.
Obok szerokiej działalności twórczej był współorganizatorem ruchu artystycznego na Pomorzu. Gęsta narodowo-socjalistyczna atmosfera Gdańska zmusiła artystę do powrotu w swoje rodzinne strony i po krótkim pobycie w Niemczech otrzymał pracę w największej polskiej drukarni, Zakładach Graficznych Instytutu Wydawniczego „Biblioteka Polska” w Warszawie na stanowisku redaktora technicznego. Jednocześnie nadal rozwijał się jako grafik. Jego drzeworyty, litografie i akwaforty cieszyły się wielkim uznaniem.
Już po wojnie powrócił do Bydgoszczy i swoje prace prezentował na wystawach międzynarodowych w Monachium, Moskwie, Hamburgu, Wiedniu, Pekinie, Poznaniu, Warszawie. Włączył się do pracy pedagogicznej organizując w Liceum Technik Plastycznych w Bydgoszczy wydziału poligraficznego.
Jeszcze przed wojną w 1936 roku nakładem „Biblioteki Polskiej” ukazała się w nakładzie 300 egzemplarzy w technice offsetowej „Teka Miast Polskich” 10 autolitografii, na papierze bezdrzewnym. Teka została wydrukowana przez Fabrykę „Lignoza” Sp. Akc. w Pniowcu. Słowo wstępne do niej napisał dziennikarz pomorski, krytyk literacki, regionalista Henryk Kuminek …” Obok średniowiecznego gotyku, obok renesansowych ratuszów i baroku gmachów klasztornych stanęły dzieła Polski odrodzonej: żelbetowe bloki Gdyni - polskiego ukochania i dumy największej. Miasta pomorskie – przetrwały, trwają i trwać będą, pieszczone i smagane przez wiatr powiewający od morza, który niesie w kaszubskie i lechickie lądy zapach wody słonej i zapach jodowy, szczególną rzeźwość i siłę.” Te patriotyczne słowa cechowały twórczość Stanisława Brzęczkowskiego, a prace litograficzne teki w pełni oddają surowy klimat ziemi pomorskiej. Jednak ukształtowane zostały już w zupełnie innej stylistyce niż te pierwsze próby wzorowane na niemieckiej ekspresji. Artysta w swych graficznych poszukiwaniach najchętniej wypowiadał się w stylistyce drzeworytu. W swej twórczości był bardzo precyzyjny i jest autorem wielu cykli tematycznych.
Od jego śmierci w 1955 roku minęło 65 lat, a jego praca i dzieła przynajmniej na Wybrzeżu nie doczekały się jeszcze godnej prezentacji.
Albert Lipczinski
Pamiętam tę postać z ulicy Bohaterów Monte Cassino w Sopocie. Na początku lat 70. miałem okazję przyglądać się zmęczonej, dziwnej postaci człowieka bardziej przypominającego francuskiego kloszarda niż jeszcze niedawno podziwianego w Europie artystę. Był wiosenny, ciepły dzień, na wysokości kultowej wówczas kawiarenki Teatralna, odwiedzanej przez trójmiejską młodzież, przechodził powolnym krokiem malarz w zimowym szarym płaszczu i szaliku. Albert Lipczinski, zapomniany sopocki artysta, któremu los kazał po wojnie zostać w Polsce.
Albert Lipczinski urodził się w Lęborku (1876), tam jego ojciec wraz z najstarszymi braćmi, Maxem i Alexandrem, prowadził warsztat produkujący fortepiany. Warsztat z czasem przekształcił się w wytwórnię i został przeniesiony do Gdańska, produkowano w nim instrumenty znane w całej Europie. Swoje najlepsze lata spędził w Liverpoolu, następnie talent rozwijał w Sopocie. Malował w okresie kształtowania się europejskiego postimpresjonizmu. Dążył jeszcze przed wojną do wyrażania większych emocji, czuł, że to dobry kierunek. Emocje zaczął przedkładać ponad formę i światło. Jego spuścizna artystyczna krąży jeszcze po Europie, są kolekcjonerzy, którzy wyszukują jego obrazy. Ten niezwykły talent został przez władze PRL skutecznie zniszczony.
Lipczinski uczęszczał do Państwowej Dokształcającej Szkoły Rzemieślniczej w Gdańsku, gdzie malarstwo w latach 1893‒1902 wykładał niemiecki malarz scen rodzajowych Adolf Männchen. W 1897 roku musiał wyemigrować i wyjechał do Liverpoolu, tam pogłębiał i udoskonalał swoje umiejętności malarskie. W Liverpoolu odniósł swoje największe sukcesy artystyczne. Od 1906 roku już regularnie brał udział w wystawach, by w 1911 wystawić swoje dwa obrazy w towarzystwie takich malarzy, jak Matisse, Gauguin, Picasso, Derain, Van Gogh. Tak dobrze rozwijającą się karierę artystyczną przerwała zawierucha I wojny światowej, która zmusiła go do opuszczenia Anglii. W 1919 roku wraz żoną przyjechał do Sopotu, gdzie się osiedlił. Tu do wybuchu wojny również z dużymi sukcesami prowadził działalność artystyczną.
Należał do Gdańskiego Towarzystwa Sztuk Pięknych. Malował przede wszystkim portrety, których mistrzowskie wykonania przyczyniało się do dużej popularności. Malował również pejzaże z okolic Gdańska, Sopotu, Kaszub i Żuław. Należał do grona gdańskich malarzy zapisujących ulotne chwile i magiczny klimat gdańskich uliczek, uwieczniał statki, żaglowce cumujące przy nabrzeżach portowych, ruch barek powoli snujących się o poranku po wodzie spowitej mgłą, oddawał w swoich obrazach klimaty portowe charakterystyczne dla hanzeatyckiego miasta. Właśnie ta przynależność do grona największych gdańskich malarzy, do których należeli między innymi: Reinhold Bahl, Marian Mokwa, Arthur Bendrat, Stanisław Chlebowski, Berthold Hellingrath, Alfred Scherres czy Theo Urtnowski, przysporzyła mu po wojnie wiele problemów. Właściwie nie powrócił już do dawnej świetności, odtrącony przez nowe władze, powoli popadał w artystyczny niebyt. Utrzymywał się z malowania portretów na zamówienie oraz z korepetycji języka angielskiego, których udzielała żona.
W 2008 roku w Sopocie odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą artyście. Postać Alberta Lipczinskiego przypomniało w roku 2011 Muzeum Narodowe w Gdańsku, organizując jego wystawę. W tym samym czasie ukazała się wydana przez wydawnictwo słowo/obraz terytoria książka Davida Binghama "Albert Lipczinski ‒ malarz niepokorny". Artysta umarł w kompletnym zapomnieniu 15 maja 1974 roku. Pozostaje nadal tajemniczym, niepokornym i zapomnianym sopockim malarzem.
Partnerem wystawy jest Energa z Grupy ORLEN
Stanisław Seyfried