Przygotowując wystawę „Gdańskie Barwy, Gdańskie Tonacje” natknąłem się na tekst traktujący o jednym z najważniejszych niemieckich malarzy początku XX wieku. Lovis Corinth, znany z kilkukrotnych pobytów w Sopocie, malował tu pejzaże z widokiem na Zatokę Gdańską. Jego osobowość zainteresowała mnie przed laty za sprawą wyjątkowości jego impresjonistycznych dzieł. Jak się okazuje był też wychowawcą wielu pokoleń znakomitych malarzy.
Po gdańskich studiach na Politechnice w Gdańsku na dalszą naukę trafił do niego Stanisław Chlebowski, jeden z najzdolniejszych malarzy Fritza Pfuhle, innej niemieckiej osobowości malarskiej. Chlebowski wywodzący się z Braniewa, studia zakończył z wielkimi nadziejami, a po praktyce u Corintha udał się do Paryża, gdzie już sam w otoczeniu wpływów francuskich impresjonistów: Matisse’a. Maneta, Braqe’a, Cezanne’a kształtował swój talent wyrastając na wybitnego artystę. Pobyty w Paryżu dzielił między Gdańsk, Berlin, Drezno, Poznań, Kraków i Warszawę.
Pracownie miał w Gdańsku, a w otoczeniu niemieckich artystów Wolnego Miasta Gdańska nie miał sobie równych. Jak się później okazało wraz z Mokwą, Lipczynskim, Brzęczkowskim i krótko mieszkającym w Gdańsku Przybyszewskim też malującym stanowili silna reprezentację polskiego malarstwa w tak nieprzyjaznym miejscu. Oczywiście nie tak dużą jak środowisko niemieckich malarzy, jednak bardzo silną z dobrze wykształconymi twórcami, już dawno znanymi w europejskich galeriach. Niemieccy recenzenci sztuki na łamach gdańskiej prasy mogli się tylko zachwycać i „cmokać” nad poziomem polskich artystów.
Skromny nagrobek na oliwskim cmentarzu. W 1969 roku zostało złożone tu ciało Stanisława Chlebowskiego. Leży obok sióstr Marii i Heleny. Jego życie nierozerwalnie złączone było z Gdańskiem. W powojennym mieście pracownie miał we Wrzeszczu przy ulicy Zawiszy Czarnego. Artysta wywodził się z inteligenckiej rodziny, ojciec Antoni był profesorem filologii klasycznej, a matka Agata, pianistką. Kuzyn ojca Stanisław Chlebowski (1835-1884) był słynnym XIX-wiecznym polskim malarzem orientalistą, wychowankiem sławnego malarza francuskiego Jeana - Léona Gérôme’a.
Kariera artystyczna przybyłego z Braniewa do Gdańska w 1908 roku z matką i siostrami Stanisława Chlebowskiego miała swój początek w Wyższej Szkole Technicznej na Wydziale Architektury (Politechnika Gdańska). Wielkie szczęście spotkało młodego studenta bowiem na zajęcia z malarstwa trafił do dwóch wyjątkowych postaci gdańskiej sztuki, najpierw do Augusta von Brandisa, a później do Fritza Augusta Pfuhle’go. Po skończonych studiach młody inżynier na dalszą naukę wyruszył do Drezna i Berlina, gdzie przez trzy lata studiował u wspomnianego niemieckiego impresjonisty Lovisa Corintha, a następnie wyjechał do Paryża. Jak się okazało Paryż stał się jego drugim domem, tam często wracał by malować, od 1920 roku praktycznie już do wojny często podróżował. Był to czas wypełniony wieloma obowiązkami, dużo malował, będąc pod wpływem francuskich impresjonistów, jego sztuka rozwijała się bardzo szybko i gwałtownie. W obrazach z tamtych lat zauważyć można pewien niepokój wynikający z poszukiwań. Jedną z pierwszych prac po przybyciu do Gdańska było zaprojektowanie i wykonanie plakatu reklamującego dopiero co powstałe Międzynarodowe Targi Gdańskie.
Stanisław Chlebowski był członkiem wielu stowarzyszeń twórczych między innymi: Union Intrnationalen Künstler z siedzibą w Düsseldorfie, Künstlerbund Danzig oraz Towarzystwa Zachęt Sztuk Pięknych w Warszawie. Swoje obrazy wystawiał i sprzedawał w Berlinie, Paryżu, Królewcu, Poznaniu, Warszawie i Krakowie.
Prace Chlebowskiego już za życia gromadziło gdańskie Stadtmuseum. Należał do twórców przewidywalnych, jego obrazy były naturalne, przyjemne dla oka, charakteryzowały się pewną swobodą, zawsze malowane były z wielkim smakiem. Mogły się podobać, w pierwszych dniach września 1939 roku po zajęciu przez okupantów komisariatu Rzeczpospolitej w Gdańsku, zaginęły wszystkie prace Chlebowskiego stanowiące wystrój biura. O tej sytuacji pisze w swojej książce „Opowieści gdańskich uliczek” Edgar Milewski, mój znajomy, z którym jako młody dziennikarz miałem okazję pracować w redakcji Polskiego Radia w Gdańsku. Wielki znawca gdańskich historii.
Tymczasem zapraszam za tydzień do opowieści o kolejnych bohaterach wystawy „Gdańskie Barwy, Gdańskie Tonacje” Albercie Lipczynskim i Stanisławie Brzęczkowskim.
Stanisław Seyfried