W wieku 94 lat odszedł Marian Stec. Należał do najstarszych przedstawicieli sopockiego koloryzmu, był artystą z tradycjami sięgającymi paryskich kapistów.
Urodził się w 1929 roku w Maryninie pod Lublinem. Ojciec należał do obozu piłsudczykowskiej Polskiej Organizacji Wojskowej. Sprawa ta w dalszych kolejach życia artysty przy różnych okazjach odgrywała istotną rolę. O mało co nie zaważyła na dopuszczeniu do egzaminu maturalnego.
Jego najświetniejsze czasy przypadały na ożywienie polskiej sztuki po okresie socrealizmu. Od 1950 roku student Marian Stec uczył się w Sopocie pod pilnym okiem znakomitości miejscowej sztuki profesorów Jacka Żuławskiego, Stanisława Michałowskiego i Stanisława Teisseyre’a. Dyplom w aurze jeszcze wszechobecnego socrealizmu bronił już w Gdańsku po przenosinach uczelni do gdańskiej Zbrojowni.
Było już po „Arsenale” w warunkach nowych wyzwań stojących przed polską sztuką. Młody absolwent PWSSP w Gdańsku od niedawna członek ZMP został wiceprzewodniczącym Rady Młodych Twórców Wybrzeża i zabierał głos w sprawie poprawy programów nauczania w szkołach plastycznych, jednocześnie przez polska prasę przewijała się dyskusja w tak zwanej „sprawie sopockiej”. Między innymi „Po Prostu” opisywało konflikt między artystami a „reklamiarzami”. Artysta mocno zaangażowany w poszukiwania nowych, po socrealizmie wartości malarskich, utrzymywał kontakt z grupą malarzy postępowych do których wówczas należeli: Jackiewicz, Ostrowski, Wójcik, Usarewicz, Michałowski, Massalska i młoda Magdalena Heyda Usarewicz. Punktem wyjścia były nadal konserwatywne zapatrywania profesorów, ale w nowej rzeczywistości przybierały one nowego rozumienia sztuki, mocno wspieranego przez autorytet przybyły z Anglii - Piotra Potworowskiego. Nie bez znaczenia było również uczestnictwo gdańskich malarzy w praktykach i pokazach na zachodzie Europy miedzy innymi Kazimierza Ostrowskiego, Rajmunda Pietkiewicza czy Teresy Pągowskiej. To czas rodzącego się w Polsce jazzu, teatrzyków studenckich i nowej sztuki.
Zainteresowania sztuką Mariana Steca narodziły się w Szczytnie na Mazurach gdzie zamieszkał po wojnie wraz z rodzicami. Tam doszło do pierwszych zauroczeń malarstwem. W towarzystwie swego kolegi z liceum, Jana Lebensteina, malowali bitwy partyzanckie z Niemcami i głowy znanych sobie postaci, prześcigali się wymyślając co rusz nowe sceny. Nie bez znaczenia w tamtym czasie było uczestnictwo Steca jako prawie dwudziestoletniego młodzieńca w Światowym Kongresie Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu. Uczestnikami kongresu było wielu artystów na czele z Pablo Picasso, Fernadem Légerem, Eugeniuszem Eibischem czy Xawerym Dunikowskim. Duże wrażenie na młodej osobowości przyszłego artysty wywołały znakomite nazwiska i ogrom imprezy, która nie pozostała bez znaczenia w przyszłej twórczości, jednak nie spowodowała skręcenia w stronę abstrakcji francuskich malarzy wręcz utwierdziła go w kolorystycznych poczynaniach Eugeniusza Eibischa. Owszem nazwiska zrobiły swoje, ale Marian Stec przez całe swoje artystyczne życie oddany był wartościom kolorystycznym, dziś może już demode, ale z jaką przyjemnością i zadowoleniem nadal ogląda się te prace.
Stec nigdy nie budował swojej artystycznej kariery zawsze pozostawał skromnym twórcą nie goniącym za sławą, być może że łączyło się to z przez wiele lat wykonywaniem zawodu ” belfra”. 22 lata artysta uczył malarstwa w orłowskim plastyku a przez 5 lat był tam trzecim dyrektorem szkoły po Zdzisławie Kałędkiewiczu.
Nie był malarzem stojącym z boku, zawsze opowiadał się za nurtem patriotycznym jaki by on nie był. Dziś z perspektywy lat przychodzi konstatacja na temat dalszych losów szeroko rozumianego społeczeństwa. Stąd refleksja nad znaczeniem najważniejszych wartości egzystencji, która w wypadku artysty przyszła dość szybko.
Poznana na początku studiów przyszła żona Halina, absolwentka bydgoskiego plastyka, wychowanka Mariana Turwida, wybitnego artysty i wielkiej osobowości polskiej sztuki, stała się towarzyszką 70-letniego pożycia małżeńskiego. Pani Halina odeszła w grudniu 2019 roku. Kończąc gdańską PWSSP przez wiele lat przekazywała swoje doświadczenia malarskie sopockiej młodzieży w II liceum. Jako doskonała, pracowita artystka realizowała swoje talenty jako malarka, twórczyni gobelinów i realizacji jubilerskich. Sopoccy twórcy nie dbający nigdy o swoją popularność zapisali się w pamięci jako przykładni małżonkowie i znakomici malarze.
Marian Stec, odszedł 12 grudnia 2023 roku. Pochowany został na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie.
Stanisław Seyfried