Malarstwo Beaty Polak-Peli w Filharmonii

Twórczość wybrzeżowej malarki Beaty Polak-Peli wypełniła foyer Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance. Obecna wystawa jest kontynuacją zapoczątkowanego w 2010 roku cyklu wystaw „ Patrz Fryderyku” zorganizowanego z okazji 200 rocznicy urodzin Fryderyka Chopina. Prezentacje przygotowuje wraz  z Filharmonią Bałtycką znana Gdańska Galeria Klucznik.  Przestronne, z dobrym  oświetleniem, foyer filharmonii , dobrze nastraja do oglądania  sztuk  plastycznych . Obrazy Beaty Polak-Peli wywołują  duże wrażenie. Wydaje się, że jej sztuka opuściła swoje ramy i ogarnęła całą przestrzeń.  Miałem wrażenie że publiczność z zapartym tchem chłonęła ten świat.  Świat kobiecy nieco poetycki, spokojny, miły w odbiorze a jednocześnie trochę tajemniczy o wyraźnym kluczu malarskim, który autorka stosuje już od wielu lat. Wymyśliła go, więc jest jej i korzysta z niego ale rozsądnie, sensownie, nie przesadza. Kluczem tym jest postać, osoba, raczej kobieta, a właściwie, myślę, że jest to sama autorka. Jednym słowem figura, ale nie zwyczajna, bowiem figura , jak zdanie w pamiętniku,  napisane pędzlem i farbą. Obraz jest jak rozdział w książce, a cykl jak skończone dzieło literackie. Cała opowieść w jednym obrazku. Na wystawę składa się 35 obrazów, malowanych w ostatnim roku od wiosny do zimy. Mam wrażenie, że jest to w pewnym sensie kontynuacja poprzedniej wystawy, która odbyła się  w Muzeum Miasta Sopotu. Czy dojrzalsza, pewnie nie, ale chyba pełniejsza. Są pejzaże, wnętrza i sceny rodzajowe w których malarka czuje się najlepiej.  W jednym z paru cykli tej wystawy autorka przedstawia swój dzień powszedni od poranka, pracę przy sztalugach, zakupy, obiad, po godziny wieczorne i kąpiel. Jest spójna bardzo kobieca i rozpoznawalna, ale inna od naszych uznanych już malarzy, którzy w swej twórczości posłużyli się tym samym kluczem. To co różni ją od nich, to powrót i oparcie się na dobrych , solidnych zasadach tworzenia gry kolorów. Być może tkwi to gdzieś głęboko w podświadomości artystki, bowiem jej pierwszymi nauczycielami byli koloryści. Na szczęście malarstwo to jeszcze się broni, choć wielu wysyłało je  do lamusa. Beata Polak-Pela ukończyła warszawską ASP na wydziale konserwacji sztuki, podtrzymując tradycje rodzinne , tata był historykiem sztuki, zajmował się gdańskimi zabytkami, był wiceministrem kultury i sztuki. W jej malarstwie nie widać jednak świata średniowiecza prerafaelitów czy nazareńczyków. Jakby nie miała nic wspólnego z tamtą estetyką. Maluje swobodnie i lekko, wypracowując  swoją atmosferę, jej sceny rodzajowe wydają się być żywe, słychać je, są tuż obok. To wielka zaleta i duża sztuka. Jak sama autorka mówi te sceny są dla niej „niekończącą  się historią”. Warto zobaczyć tę historię bowiem jest dobra i ciekawa. Jest jeszcze czas, wystawa potrwa do 6 czerwca.

Beata Polak-Pela Malarstwo          Beata Polak-Pela Malarstwo
   
20.04.2012r.
Stanisław Seyfried
Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam