Malowanie wrażeń – Magda Heyda Usarewicz

Z gdańską malarką Magdą Heydą Usarewicz, pamiętającą jeszcze czasy „szkoły sopockiej” rozmawia Stanisław Seyfried.

 

Magda Heyda Usarewicz


Kiedy w 1951 roku  zdawała pani egzamin do szkoły plastycznej w Sopocie, przez polskie środowiska twórcze przewijała się dyskusja na temat krytyki literackiej i artystycznej. Rada Kultury i Sztuki zwracała się  wówczas do  wszystkich instytucji kulturalnych i artystycznych z apelem  „ pogłębienia walki o żarliwą, marksistowską, ugruntowaną na metodzie realizmu socjalistycznego oraz na doświadczeniach i osiągnięciach nauki i sztuki radzieckiej – krytykę literacką i artystyczną. …” Był to dalszy ciąg  ogłoszonej w 1949 roku na IV Zjeździe Delegatów ZPAP w Katowicach  przez  Włodzimierza  Sokorskiego polityki  „bankructwa sztuki mieszczańskiej” i włączenia się artystów do walki o socjalizm. ” Szkoła sopocka” w pewnym sensie właśnie taką postawę wobec socrealizmu prezentowała.


Magda Heyda Usarewicz -  Tak , ale my w szkole, aż tak bardzo tego nie odczuwaliśmy. Owszem było to wspólne malowanie obrazów, ale przecież to nie miało sensu. Narzucanie tematów w końcu musiało się skończyć,  wszystko samo się rozleciało.  Uważam, że przeszliśmy przez ten okres bezboleśnie. Te bzdury , których często słucham  na temat „szkoły sopockiej „ to brednie. Większość  moich zdolnych  kolegów,  malowała tak samo dobrze zarówno przed,  jaki po tym okresie.  Potem przyszedł „Arsenał” i  sztuka zaczęła rozwijać się w  zupełnie nowym kierunku. Weszliśmy w okres malarstwa Piotra Potworowskiego i magię  naszych teatrzyków.   ( Bim-Bom, Teatr Romualda Frejera „Co-To”, Teatr Galeria Jerzego Krechowicza)


Stanisław Seyfried -  Cofnijmy się jednak do początku studiów. To były pani ostatnie trzy lata akademickie w Sopocie, bowiem  w 1954 roku uczelnia przeniosła się już do Gdańska.


Magda Heyda Usarewicz -  Jeszcze nie od razu, te przenosiny trwały parę lat. Malarstwo przeszło pierwsze,  ale tkanina i ceramika jeszcze długo mieściły się na ul. Obrońców Westerplatte.  Pamiętam , że egzamin  do szkoły zdawałam w pawilonie rzeźby nad morzem,  obok Grand Hotelu. Tam wówczas znajdowały się dwie pracownie rzeźbiarskie prof.  Stanisława Horno-Popławskiego i  prof. Adama Smolany. Rysunek na pierwszym roku mieliśmy w „Rotundzie” naprzeciwko mola, zajęcia prowadził Zygmunt Karolak a jego asystentami byli  Bohdan Borowski i Władysław Jackiewicz . Pracownie malarskie  przylegały do rotundy. Mieszkałam wtedy w Oliwie przy ulicy Leśnej obok prof. Zdzisława Kałędkiewicza. Pamiętam , że ciągle spóźniałam się na zajęcia. Powoli uruchamiano wówczas  SKM,  często jednak  jeszcze dojeżdżaliśmy pociągami dalekobieżnymi.   Profesor Karolak drobiazgowo odnotowywał moje spóźnienia w swoim kajeciku.  Byłam w pracowni fantastycznego człowieka, wielkiej kultury nauczyciela,  profesora  Stanisława Teisseyre. Malarza, który był światowcem, jeżdżącym po Europie . Przekazywał nam studentom nowinki ze świata sztuki w barwnych opowieściach.  Często w wakacje  jeździł z nami na plenery kaszubskie do Ostrzyc.  Profesor na początku dużą wagę przykładał  do  rzetelnego podejścia do nauki malowania.  Uważał , że najwłaściwsze jest zdobycie  najpierw solidnych podstaw, a więc obowiązywały   normalne ćwiczenia  rysowania  martwych natur, aktów i  portretów.  Przedwojenna dobra szkoła.  Pamiętam , że dużo  zajęć prowadziła z nami  niezwykłej urody,  jego asystentka Teresa Pągowska.   Nasi profesorowie byli w większości postimpresjonistami. Prezentowali wizję czysto  malarską, kolor odgrywał podstawową rolę. Moje malarstwo do dziś opiera się na kolorze, do tej pory uważam , że  to jest podstawa dobrego malowania, dopiero potem forma, ale  głównym budulcem jest  barwa.

 

Magda Heyda Usarewicz, Pejzaż wpisany III , olej 2008


Stanisław Seyfried -  Niewątpliwie osobą, która zmieniała wam patrzenie na sztukę był przybyły w 1958 roku z Anglii  Piotr Potworowski , kapista rozumiejący to malarstwo lecz do końca nie akceptujący postawy  Jana Cybisa i reszty kolorystów. W zastanej sytuacji próbował w Sopocie dokonać połączenia starych postimpresjonistycznych przyzwyczajeń z coraz śmielej pojawiającymi się wątkami sztuki nowoczesnej. Sam postawie  tej nadał  określenie  „modernizowanie koloryzmu”.


Magda Heyda Usarewicz - Ale to było też malowanie kolorem, lecz rzeczywiście zaczęliśmy poszukiwać czegoś nowego, mniej zdefiniowanego.  Potworowski dbał o wysoki poziom malowania. Zachowanie właściwych relacji między rysunkiem, kolorem, formą. To nie było „piłowanie” obrazu do końca.  Mój mąż w połowie lat 50-tych był asystentem prof. Jana Cybisa. Jego postawa też się zmieniała , on poszedł jednak w trochę inna stronę,  bardziej oscylował w   kierunku konstruktywizmu.  Tworzył za pomocą kontrastu form, lecz kolor też miał znaczenie.  Właśnie ten moment, tych kilku różnych  wrażliwości  otaczających mnie,  w mojej  drodze do sztuki odegrał podstawową rolę. Nagle myślenie o obrazie,   nabrało innego wymiaru. Formy,  które spotykałam w naturze jakoś  inaczej zaczęły jawić  się na płótnie, cała rzeczywistość stawała się jedynie inspiracją. Czasami  rzeczy zauważane kątem oka, zupełnie niepozorne, przy malowaniu wracały już w zupełnie innym przekazie. To wynik pewnej refleksji,  wrażenia wywołanego i zapamiętanego,  ale oddanego w obrazie już w nowej rzeczywistości  i z innymi skojarzeniami. Obraz powstawał z nierzeczywistych form, istniejących jedynie w myślach lecz jawiących się w refleksyjnym odbiciu. To malowanie zapamiętanych  wrażeń. Cała moja twórczość, pewnie tak jak u większości artystów przebiegała pewnymi etapami. Też przechodziłam przez modę na eksperymentowanie z różnymi materiałami. Ostatnio powracam do łączenia  ze sobą różnych form, pojawia się malarstwo figuratywne, uwielbiam współczesną architekturę, teraz właśnie ona mnie inspiruje. Ostatnie cykle poświęcone są właśnie architekturze.

 

 

Magda Heyda Usarewicz, cykl Architektura , oleje, 2010


Stanisław Seyfried - Niepostrzeżenie przeszliśmy do dnia dzisiejszego. Skoro tak, to przychodzi mi na myśl  smutna refleksja związana z ostatnią śmiercią gdańskiej malarki , pani przyjaciółki Urszuli Ruhnke Duszeńko i problem zachowania w pamięci naszych wybitnych artystów.


Magda Heyda Usarewicz - To smutne. Urszula odeszła, a w ubiegłym roku prof. Rajmund Pietkiewicz. Pokolenie moich wspaniałych kolegów  powoli odchodzi. To wielkie postaci naszego wybrzeżowego malarstwa , za chwilę zapomnimy o nich.

Stanisław Seyfried -  Co  w takim razie możemy zrobić,  aby zachować w pamięci tych znakomitych malarzy?

Magda Heyda Usarewicz - Trzeba przyznać , że nasz ZPAP organizuje cykl wystaw zatytułowany „Ocalić od zapomnienia”.  Bardzo rzetelnie przygotowują katalog  i organizują wystawy -  to sporo, ale wydaje się,  że mimo wszystko jeszcze za mało. Warto również zachować w pamięci miejsca związane z nimi,  choć tablicę pamiątkową  umieścić na domu czy pracowni,  i tu liczyłabym na miasto, może szkołę, muzeum lub  środowisko. Uważam również , że spuścizna po naszych artystach powinna być lepiej zabezpieczona. To duży problem,  zostaje kolekcja obrazów czasami  bardzo cenne dokumenty i precjoza.  Często rozprzedawane jest to  wszystko za grosze i trafia w spekulacyjne ręce.  To jest nasza historia. Mogłabym podać  wiele przykładów rozpłynięcia się cennych kolekcji naszych ważnych i znanych artystów. Apeluję zatem, ta sprawa jest ważna i trzeba się nią  szybko zająć.


Stanisław Seyfried -  Na zakończenie powróćmy jeszcze do sztuki. Zapewne obserwuje pani działania naszej młodzieży artystycznej. Co sądzi pani o nowych trendach w sztuce?


Magda Heyda Usarewicz – Przepraszam , ale to zupełnie do mnie nie trafia. Jestem wychowana na innej szkole, kończyłam studia malarskie w zupełnie innej konwencji. Czasami coś się  ociera o prawdziwą sztukę,  ale to wyjątki. Jak widzę te video pokazy , te obnażania się, zupełnie nie rozumiem czemu to ma służyć, te rzeźby, to wszystko, jakieś kompletne nieporozumienie. Często jeszcze obserwuję dobre rzeczy w fotografii.  Właściwie  czasami  człowiek zaczyna się  zastanawiać i pojawia się problem, a może to jest dobre, tylko ja już tego nie pojmuję . Tak też może być.

25. 10. 2014
Dziękuję za rozmowę  Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam