Sopot cz. II - Hipodrom, Kossak i Kronprinz

Ponowny przyjazd Wojciecha Kossaka nad morze we wrześniu 1901 roku, związany był z wybudowaniem nowych koszar dla pruskiego regimentu czarnych huzarów w Langfuhr (Wrzeszcz). Malarz na zlecenie cesarza namalował wówczas trzy duże, znakomite obrazy związane z historią tej formacji: „Walka o sztandar w Bitwie pod Heisbergiem - 1807”, „Czarni husarzy pod Düsselward - 1758” i „Szarża huzarów pruskich na baterie rosyjskie pod Jägersdorf - 1757”. Uroczystości dotyczyły wmaszerowania do koszar 1 Pułku Huzarów przeniesionego z Gdańska i 2 Pułku przybyłego z Poznania. Wszystkie trzy obrazy oraz inne z cesarskiej kolekcji trafiły na ściany istniejącego do dziś budynku, dawnego  kasyna oficerskiego. Podczas prawie dwutygodniowego pobytu wiele czasu Wojciech Kossak poświęcał na rauty, kolacje ale także na manewry odbywające się na pobliskich poligonach. (Zaspa, Jasień i Morena).

 

August von Mackensen, adiutant cesarza Wilhelma II, dowódca 9 i 11 armii, generał kawalerii 17 Korpusu Armii w Gdańsku,Feldmarszałek niemiecki, w 1915 roku otrzymał honorowe obywatelstwo Sopotu

 

Popołudnia malarz spędzał w Sopotach. Zapewne wówczas, pod przewodnictwem Augusta von Mackensena, dowódcy czarnych huzarów, zapoznał się po raz pierwszy z sopockim hipodromem. Miejscem położonym na granicy Oliwy i Sopotu, gdzie rozciągały się rozległe łąki i pola majątku w Karlikowie. Tym samym Karlikowie, w którym  przed laty, w 1660 zamieszkiwał polski król Jan Kazimierz wraz z małżonką  Marią Ludwiką Gonzagą.  Monarcha czuwał wówczas nad toczącymi się w oliwskim klasztorze  polsko – szwedzkimi  pertraktacjami  pokojowymi.


Płaski teren pól karlikowskich już od pewnego czasu wykorzystywany był przez kawalerzystów czarnych huzarów z Langfuhr, najpierw na wyścigi myśliwskie,  które odbywały się wzdłuż osi „ zachód – wschód  ”, od torów kolei w stronę zatoki, później   na biegi przełajowe z dużą ilością naturalnych przeszkód, a od 1898 roku na wyścigi płaskie. W końcu wytyczono tor do ścigania się, na podobieństwo powstałego toru w Pardubicach gdzie już od 1874 roku rozgrywano wielkie zawody  w  najdłuższym biegu przełajowym  na dystansie 6900 m. W Sopocie  najdłuższe biegi rozgrywane były na dystansie 5600 metrów,  ale bieżnia do  wyścigów płaskich wytyczona była na  dystansie 1850 metrów. Jeszcze  wtedy wyścigi miały charakter towarzyski, ale dla młodych oficerów pełnych wigoru i  kawaleryjskiego polotu, stanowiły bardzo poważne  wyzwanie.  Ambicja często brała górę, a wyścigi kończyły się wieloma kontuzjami, nie tylko kawalerzystów,  ale również i ich koni. Jeden z takich wypadków miał miejsce na torze  w niedzielę 20 lipca 1902 r.  Przed południem, na godzinę 11.00 zapowiedziane były zawody żeglarskie organizowane przez sopocko-gdański klub  jachtowy „Gode Wind”. Regaty odbywały się na wodach zatoki, wokół mola. Natomiast atrakcją dnia była wielka gonitwa  hippiczna o nagrodę cesarską,  zapowiedziana  na  godziny popołudniowe.

 

Tor wyścigów konnych w Sopocie, trybuna z lewej strony pochodzi z około 1885 roku, prawa trybuna została wybudowana w roku 1926.

 

Zawody kończyły II Sopocki Tydzień Sportu. Na trybunach i w lożach honorowych sopockiego hipodromu zasiadła arystokracja i finansjera z Gdańska w towarzystwie wytwornych dam. Odświętnie udekorowany hipodrom zapełnił się niezliczonymi tłumami. W czasie wyścigu doszło do nieszczęśliwego wypadku. Wpadli na siebie z olbrzymia prędkością dwaj jeźdźcy: lejtnant Wolff oraz Gustav von Puttkamer z 2 Regimentu Czarnych Huzarów z Langfuhr  startujący na koniu „Kassurahu”. Obaj spadli z koni i odnieśli poważne obrażenia. Pomimo natychmiastowej pomocy i przeprowadzonej w gdańskim szpitalu operacji Gustav von Puttkamer zmarł. Wypadek ten,  w towarzystwie nie tylko kuracjuszy był szeroko komentowany, bowiem hrabia był bardzo przystojnym i   jeszcze  młodym oficerem, znanym z wielkiej fantazji i  temperamentu,  mającym wielkie powodzenie u dam. Wywodził się ze znanej szlacheckiej pruskiej rodziny i był jedynym synem Feliksa von Puttkamera  mieszkającego w Berlinie. Zwłoki zmarłego kawalerzysty, po krótkich uroczystościach pogrzebowych przewieziono pociągiem do Berlina, gdzie 25 lipca odbył się pogrzeb. Do dziś jeszcze  zachował się upamiętniający to tragiczne  wydarzenie kamień z wypisaną na nim sentencją „Tutaj pękło serce jeźdźca”.  Kamień szczęśliwie  ocalał, dzięki  przezorności  pracowników hipodromu.

 

Kamień znajduje się w północno- zachodniej części toru.

 

Kurort  od 8 października 1901roku, cieszył się uzyskanymi na mocy postanowienia cesarza Niemiec Wilhelma II, prawami miejskimi . Sopoty    nabierały rozmachu, coraz więcej osób uważało, że warto tu  inwestować.  W 1904 roku oddano do użytku nowoczesny Zakład Kąpielowy, a w roku 1907 Łazienki Południowe, wybudowane w stylu architektury norweskiej. W tym samym roku powstał jeszcze jeden  przystanek kolejowy Zoppot- Rennplatz, służący do  sezonowej obsługi wyścigów konnych. Nad torami wybudowano stalową kładkę dla pieszych, która prowadziła prosto przed główną trybunę torów wyścigowych. W dwa lata później powstał Teatr Letni. Ilość wczasowiczów odwiedzających Sopot rosła z roku na rok.  Jeszcze przed I wojna światową, do kurortu, latem  przyjeżdżało już około 20 tys. osób. Wśród  europejskich elit towarzyskich miejsce zaczynało być modne. Jak donosiły ówczesne gazety, ”Ostseebadowi” tonu i szyku nadawała  Warszawa, a na recepcyjnych listach w hotelach i pensjonatach przeważały polskie nazwiska.  Wszyscy starali się mówić  choćby kilkanaście słów po polsku.  Menu restauracji najbardziej ekskluzywnego  wówczas hotelu   „Werminghoff”  w Sopocie,  zawierało również polskie dania. Na kortach tenisowych polskie towarzystwo, w psich konkursach nagrody trafiały do rodzimych właścicieli czworonożnych pupili.  W najładniejszych kostiumach paradowały oczywiście   Polki, ale Ukrainkom też nic nie brakowało. Orkiestra rano i popołudniu do repertuaru również dodawała polskie „kawałki”. W takiej atmosferze warszawskie towarzystwo, często nad morzem kawy, koniaków i likierów,  doczekiwało wspaniałego sopockiego wschodu słońca.

 

Logo reklamujące kurort, zaprojektowane przez Fritza Heidingsfelda

 

Reprodukcja zaginionego obrazu Reinholda Bahla z 1913 roku, wykorzystana w latach 30-tych do reklamowania sopockiego kasyna.

 

W 1911 roku w Langfuhr  wraz z żoną  Cecylią i dziećmi  pojawił się Kronprinz. Cesarz Wilhelm II wraz z małżonką Augustą Wiktorią mając już dosyć wybryków swego najstarszego syna, postanowili zesłać niesfornego młodzieńca,  jako dowódcę Czarnych Huzarów, do gdańskiego garnizonu. Fryderyk Wilhelm jak było do przewidzenia każdą wolną chwilę spędzał w Sopocie na garden-party lub  potańcówkach. Jako miłośnik „białego sportu” często bywał na kortach, ale poza grą udzielał się  towarzysko, szczególnie  interesowały go dwie urocze polskie tenisistki. W tym miejscu warto  sięgnąć  do wspomnień Wojciecha Kossaka, który  w 1913 roku dwukrotnie odwiedzał Gdańsk. Malował wówczas duży portret Kronprinza na koniu. Kossak wspomina moment zapoznawania się w stajni cesarskiej,   w Langfuhr z końmi. Ręką znawcy klepał  huntery, po stalowych nogach, prześlicznych zadach i szerokich piersiach, nagle odezwał się Kronprinz, „… Poczekaj pan Kossak, aż zobaczysz pan wieczorem przy obiedzie moje damy dworu”…* Porównanie  okazało się trafne, jego siwe wspaniałe klacze,  poniekąd równie pięknej urody wobec ślicznych pań dworu księżnej Cecylii rzeczywiście  mogły  jedynie tylko stanowić dodatek  i tło dla towarzystwa.    Po pracy sesyjnej nad portretem ,  popołudniowy czas,  Kossak wraz z książęcą parą   spędzał   na kortach w Sopotach, dokąd jeździli automobilem. Podczas jednej z takich wizyt siedzący na trybunach obok księżnej, malarz zauważył za płotem wśród kłębiącego się  tłumu, obserwującego Kronprinza w akcji, swoje bliskie znajome. Okazało się, że  dwie warszawskie piękności to  Maria z Wodzińskich Zandbag, wnuczka malarza Franciszka Kostrzewskiego, żona Henryka Zandbanga, doskonała amazonka, zwyciężczyni wielu konkursów hippicznych  m.in. w Wiedniu. Druga zaś to  Roma z Święcickich Czarnowska, znana warszawska piękność. Mimo towarzystwa księżnej doszło do prezentacji. Wiadomo, że znajomość miała swój dalszy ciąg.  Kronprinz  bywał również na hipodromie, często z ojcem, żoną, dziećmi i samym Augustem von Mackensenem, przyjacielem ojca wówczas generałem kawalerii, dowódcą XVII korpusu Armii w Gdańsku, jednocześnie pełniącym obowiązki przewodniczącego miejscowego Towarzystwa Jeździeckiego. Osobą, która położyła wielkie zasługi przy   budowie sopockiego hipodromu i sceny Teatru Leśnego. Wiadomo również, że generał był wielkim orędownikiem Sopockiego Tygodnia Sportu, a przede wszystkim inicjatorem i pomysłodawcą oprawy zawodów, którym było  automobilowe korso kwiatowe.

 

Książe Wilhelm, kronprinz, następca tronu Prus i Niemiec, syn Cesarza Wilhelma II i Augusty Wiktorii

 

Cecylia Augusta Maria, żona kronprinza, córka księcia Fryderyka Franciszka III i księżnej Anastazji Michajłownej Romanowej.

 

Następca cesarskiego tronu   pokazywał się  w różnych miejscach kurortu, jednak najbardziej cenił sobie rywalizację sportową.   Często biorąc czynny udział, uczestniczył  w dorocznych  „Sopockich Tygodniach Sportu”, organizowanych  na podobieństwo „Kieler Woche”.  Grał w tenisa , uczestniczył w rajdach automobilowych i  zawodach jeździeckich. „ Grosse Donnerstag” (Wielki Czwartek) przypadający w połowie lipca był kulminacyjnym momentem tygodnia. Tego dnia  kończył się turniej tenisowy i ulicami miasta paradował  automobilowy przejazd  wspaniałego   korsa kwiatowego. Większość konkurencji rozgrywana była na Placu Mancowym (Park Północny).  Atmosfera pobytów Kronprinza w  kurorcie  często szokowała, jednak trudno nazwać jego zachowanie skandalicznym, mimo wszystko  stateczni kuracjuszy nazywali go „clownprinzem”.
Wydarzenia z jego udziałem,  stały się później kanwa  trzyaktowej krotochwili  Adolfa Nowaczyńskiego „Było to nad Bałtykiem”. Farsę wystawiono po raz pierwszy w 1916 roku w Kijowie.  Natomiast bardzo niedawno, bo w lipcu 2011 roku  trafiła ona w nieco zmienionej formie na scenę Kameralną Teatru Wybrzeże  w Sopocie. Sztukę  sprzed  I wojny światowej  przedstawiono  pod tytułem „Wilkommen w Zoppotach”. Musiało  minąć prawie sto lat aby sprawa zatoczyła koło historii i powróciła w to samo miejsce, na szczęście już tylko na teatralne deski.                               

 

* - Wojciech Kossak, „Wspomnienia” – opracował Kazimierz Olszański, Instytut Wydawniczy Pax 1973
- materiał ilustracyjny pochodzi z kolekcji Andrzeja Walasa, zdjęcia - Stanisław Seyfried
 
14. 11. 2014
Stanisław Seyfried                            

Bibliografia
- Józef Golec ,”1901- 2001 Sopot Kronika XX wieku” , Golmar, Gdynia 2001
- Marcin Biedermann, „Sopot Moje podróże do…”, Wydawnictwo Perseusz, Sopot
- Adolf Nowaczyński, „Odkrycie Gdyni”, Wiadomości Literackie nr.13 (540) ,1 kwietnia 1934
- Wojciech Kossak, „Wspomnienia” – opracował Kazimierz Olszański, Instytut Wydawniczy Pax 1973
- Stanisław Seyfried , „Wojciecha Kossaka pobyty w Gdańsku”, portal sztuki- galeria Essey , portal informacyjny – wybrzeże24.pl
- Relacja ustna Wojciecha Kowerskiego,  Hipodrom - Sopot

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam