Nieodgadniony - Rajmund Pietkiewicz

Dwunasta edycja organizowanego od 2003 roku cyklu wystaw „Ocalić od zapomnienia” zgromadziła w auli gdańskiej ASP niezliczony tłum gości. Tym razem projekt jest wspólnym dziełem Okręgu Gdańskiego ZPAP, Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku i kartuskiej Galerii Refektarz. Bohaterem przedsięwzięcia jest zmarły 5 marca 2013 roku prof. Rajmund Pietkiewicz.

 

Artysta, który od wielu, wielu lat tworzył w pełnym odosobnieniu. Malarz, którego wszyscy znali, o którym się mówiło, który był rektorem gdańskiej PWSSP. Trudno było jednak zapoznać się z jego twórczością.  

 

Rajmund Pietkiewicz, Autoportret, lata 70, olej

 

 

Rajmund Pietkiewicz, Portret żony, lata 70, olej

 

 

Pierwsza odsłona wystawy miała miejsce już w lipcu, w kierowanej przez dr Zofię Watrak Galerii Refektarz. Była to pierwsza po 27 latach prezentacja jego prac. Przypomnę, iż wówczas  w 1987 roku, podczas jednej z nielicznych jego wystaw, słowo wstępne w Galerii’ 85, wygłosił niezapomniany Mieczysław Preis. W tym roku, słowo o artyście jak zwykle z pełną wiedzą i bardzo ciekawie przekazał Janusz Janowski, były prezes Okręgu Gdańskiego ZPAP, dziś już prezes Zarządu Głównego Związku Polskich Artystów Plastyków w Warszawie. Wystawie towarzyszy wydana specjalnie na tę okazję monografia poświęcona malarzowi. Katalog zawiera trzy  krótkie, dające pełną wiedzę, bardzo ciekawe eseje autorstwa: Janusza Janowskiego, Katarzyny Marszalec i dr Zofii Watrak, która na zakończenie swojej części napisała: ”Prawdziwie mistrzowski, rzadki już warsztat malarza, wpisuje jego sztukę w najwyższe wzorce malarstwa europejskiego". Natomiast w wydanej przed laty publikacji „Mrok i cud widzenia” jego przyjaciel, malarz Zdzisław Kałędkiewicz poszedł jeszcze dalej ”To genialny malarz, równy Tycjanowi, Rembrandtowi. …Obrazy Pietkiewicza dostarczają mi przeżyć, jakich niewiele doświadczyłem w swoim życiu. …Miąższ i materia, wydobyte jej alchemią, działają jak soczyste mięso życia, pulsujące sokami i krwią. …Jak każda wielka sztuka jest krzykiem niemowy.”

 

Otwarcie wystawy, stoją od lewej : Ryszard Kowalewski - nowy prezes Zarządu Okręgu ZPAP w Gdańsku; Hanna Łuka - córka profesora; Bohdana Lippert-Pietkiewicz,"Danka" - żona profesora; Janusz Janowski - prezes ZG ZPAP w Warszawie; prof. Krzysztof Gliszczyński - prorektor ASP w Gdańsku

 

 

Miałem wyjątkową okazję na dwa lata przed śmiercią artysty odbyć z nim długą rozmowę, która przerodziła się w opowieść o bardzo ciekawych, lecz dramatycznych wojennych losach. Teraz z perspektywy czasu, wydaje mi się, że to właśnie te przeżycia położyły się wielkim cieniem na jego  postawie wobec siebie, pracy, sztuki i wobec środowiska.

 

Rajmund Pietkiewicz, Śniadanie, 1959, olej

 

 

Pamiętam początek naszej rozmowy, bardzo trudny, nieufny. „Lody puściły” dopiero po znalezieniu pierwszych wspólnych poglądów. Okazało się, że profesor jest wielkim znawcą i kolekcjonerem starej porcelany, którą również się interesuję. Rozmowa o cudach wytwórni: Meissen, Rosenthal, Sorau czy Fürstenberg sprawiła, że stałem się partnerem. Otworzyła mi możliwość swobodnej rozmowy i zadawania pytań. Co więcej nasze spotkanie profesor zakończył wręczeniem mi na pamiątkę książki „Studium pastoralne i inne opowiadania”, wydanej swoim autorskim nakładem, oraz złożeniem dedykacji. Jak się później okazało, spotkało mnie wielkie wyróżnienie, bowiem takie prezenty otrzymywali jedynie specjalni goście.
Pisarska działalność to mało znany epizod twórczości Pietkiewicza. Zupełnie, jak mi powiedział, dla niego samego mało zgłębiony. O swoim malarstwie wiedział wszystko i miał do niego jasno zdefiniowany stosunek. Literatura była niezbadana, tajemnicza. Poszukiwał oceny. Wydaje mi się, że testował swoje możliwości, a może próbował zastąpić malarstwo, literaturą.

 

Rajmund Pietkiewicz, Studium parasola w sztucznych światłach ulicy, 1969, olej

 

 

Wszystko to jednak działo się w cieniu wewnętrznego konfliktu prawdziwego artysty. Najpierw wydarzenia grudniowe, potem marcowe, w końcu konflikt w szkole. Fakty te doprowadziły do twórczej samotności, ale za to do pełnej niezależności.


Spotkanie nasze dobiegło końca. W miłej domowej atmosferze, w towarzystwie żony przy czarnej herbacie podanej w pięknej starej porcelanie, miało bardzo ciepły, niezapomniany klimat. Klimat, który teraz odkryłem na obrazach namalowanych w zaciszu mieszkania przy ulicy Katarzynki z widokiem na gdańskie kościoły. Wystawa jest frapująca, zaskakująca, niepowtarzalna. Wreszcie odkryłem, wspaniałego, naszego gdańskiego malarza, którego doskonale znałem z nazwiska, którego znałem osobiście, którego mam wrażeni, dzięki tej wystawie, dopiero teraz, po jego śmierci poznałem naprawdę.

 

Rajmund Pietkiewicz, bez tytułu, niedatowany, olej

 

 

Rajmund Pietkiewicz, Krajobraz z księżycem, lata70, olej

 

 

Rajmund Pietkiewicz (1920 Wilno – 2013 Sopot)
W 1935 roku wraz z rodzicami przyjechał do Gdyni, gdzie po roku rozpoczął naukę malarstwa w Pomorskiej Szkole Sztuk Pięknych Wacława Szczeblewskiego.  Dalsze studia malarskie  odbywał w Wilnie w pracowni Antanasa Gudaitisa (1939-1941). Po wkroczeniu Niemców do Wilna dostał się do niewoli i trafił na front. Następnie był wykorzystywany przy pracach portowych w Gdańsku i Bremie. Po wojnie studiował jeszcze malarstwo w Sopocie, najpierw u Juliusza Studnickiego, a później u Artura Nacht –Samborskiego. W 1951 roku objął pracownię malarstwa IV roku na Wydziale Architektury i Studium Rzeźby. Od 1952 roku prowadził międzywydziałową pracownię rysunku wieczornego, obejmując ją po odchodzącym do Warszawy Aleksandrze Kobzdeju. Od roku 1962 do 1980 prowadził pracownię na Wydziale Malarstwa PWSSP w Gdańsku. Od 1965 do 1969 roku był rektorem  gdańskiej uczelni. W 1969 roku został ponownie powołany na stanowisko rektora, lecz po zmianach strukturalnych w uczelniach, podporządkowujących je władzom państwowym zrzekł się stanowiska. W roku 1970 wystąpił z PZPR. Był artystą wychowanym na wzorcach sztuki tradycyjnej ale w jego malarstwie pojawiały się klimaty impresjonistyczne, później przechodził okres  socrealizmu. W latach 50-tych i 60-tych był pod wpływem malarstwa abstrakcyjnego, eksperymentował z taszyzmem, by w końcu przejść do  tradycyjnego, przedmiotowego widzenia swojego malarstwa. Uprawiał również grafikę warsztatową. Malował pejzaże, portrety, martwe natury, podejmował tematykę biblijną i literacką.

 

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam