„Przełamanie zimy” – Ryszard Kowalewski

Z Ryszardem Kowalewskim artystą, malarzem, alpinistą, taternikiem, himalaistą, speleologiem, Prezesem Okręgu Gdańskiego Związku Polskich Artystów Plastyków rozmawia Stanisław Seyfried

 

- Dwie pasje życiowe pochłonęły Twoje życie, malarstwo i góry. Dziś, kiedy po 45 latach malowania i ekstremalnego wspinania się  przyszedł czas na górską emeryturę, spokojnie możesz realizować swoje plany malarskie.     
Ryszard Kowalewski: Teraz myślę jeszcze o morzu, powoli przymierzam się do tego trudnego tematu. W moim życiu był taki moment, że zupełnie nie miałem czasu na malowanie. Jeździłem po całym świecie. Wspinałem  się w Karakorum, Pamirze, Himalajach, Tatrach,  Alpach, Andach, w górach Norwegii i na Alasce. Teraz kiedy mam już swoje lata jest odwrotnie, teraz wreszcie mam czas na malowanie, choć towarzyszyło mi ono cały czas. Namalowałem wszystkie góry, na które wszedłem oraz te które bardzo mi się  podobały, a na które nie starczyło czasu.

 

Ryszard Kowalewski

 

- Największe sukcesy odnosiłeś w Pakistanie. Zdobyłeś tam dziewicze szczyty Karakorum - Disthagil Sar East (7700 mnpm.) i Yazgil Dom (7440 mnpm.) oraz w Norwegii zaliczyłeś zimowe przejście przewieszonej (1100 m.) ścianie Trollweggen. Osiągnięcia te odbiły się dużym echem na świecie i zapewniły stałe miejsce w encyklopedii himalaizmu.
Ryszard Kowalewski: Te dwa szczyty zrobiliśmy z kolegami w stylu alpejskim, to znaczy po zdobyciu pierwszego, cofnęliśmy się i jeszcze raz zaatakowaliśmy, tym razem drugi szczyt. Tak, to były liczące się wejścia i przeszły do historii. Polską flagę, którą mieliśmy na obu szczytach w 1980 roku osobiście wręczyłem naszemu papieżowi Janowi Pawłowi II w Castel Gandolfo.

 

Ryszard Kowalewski, Przełamanie zimy - Mnich i Zadni Mnich, akryl, 2015

 

- Twoje wystawy, na których pokazujesz góry, pewnie przeradzają się w spotkania himalaistów.
Ryszard Kowalewski: Po części tak jest, ale nie zawsze, mam wielu przyjaciół artystów, nie tylko malarzy. Moje wernisaże często przeradzają się w spotkaniami wielu twórców, ale także normalnych, cichych miłośników sztuki. Moja najbliższa wystawa w rodzinnym mieście - Lublinie, na taką wystawę się zapowiada. Traktuję ją jako jubileuszową, właśnie po 45 latach tworzenia i chodzenia po górach, o których cały czas myślę. Kiedy przystępuję do malowania to zamykam się w tej górskiej przestrzeni i jestem tam duchem i wyobraźnią. Zapominam o wszystkim i przenoszę tamte przeżycia na płótno. To jest świat, w którym cały czas jeszcze żyję.

 

Ryszard Kowalewski, Aconcagua 6951, akryl, 2010

 

 

- Trudno się oprzeć wrażeniu, że Twoją osobowość ukształtowały góry i te pryncypia które tam obowiązują. Myślę o bezkompromisowości  i nie chodzeniu na skróty.
Ryszard Kowalewski: Wydaje się, że dobrze to ująłeś. Mam pewne zasady, których dowolnie nie interpretuję i trzymam się ich pryncypialnie. Musi być wyznaczony wyraźny sens życia. Życie jest piękne, ale dlatego, że znam pięknych ludzi, staram otaczać się ludźmi których lubię, z którymi mam dobry kontakt, z którymi lubię przebywać. Potrafię docenić inaczej myślących, ale na pewne sprawy mam dość wyczulony pogląd.  W górach  niektóre rzeczy kończą się tragicznie, podobnie jest w życiu. Góry nauczyły mnie pokory, jesteśmy drobiną we wszechświecie. Ważną ale małą i przemijającą  szybko. Dlatego tak ważny jest szacunek do innych ludzi oraz do rzeczy codziennych i małych. Jestem naładowany pozytywnie do życia mimo wielu problemów, ale patrzę zawsze do przodu i z nadzieją. To pozwala funkcjonować w miarę dobrej formie.

 

Ryszard Kowalewski, Leszek Cichy, akryl, 2005

 

 

- Ukończyłeś w 1968 ASP w Warszawie, po dwóch latach przyjechałeś do Gdańska, gdzie w PWSSP byłeś asystentem profesorów: Włodzimierza Padlewskiego, Lecha Kadłubowskiego i Jerzego Zabłockiego. Jednak  góry były silniejsze i przeważyły o wyborze przyszłej drogi życiowej.   
Ryszard Kowalewski: Tak postanowiłem i te marzenia o ekstremalnej wspinaczce zrealizowałem. Wszystko się udawało z wypraw wracałem cało. Raz tylko był problem. W górach spędziłem pół życia i chcę w nich dotrwać do końca. Teraz przy sztalugach, dalej je malując i oczywiście malując ludzi gór, moich towarzyszy wypraw. Malowanie teraz pozwala mi zaspokajać moje ambicje.

 

Ryszard Kowalewski, Distaghil Sar East 7700 Karakorum, akryl, 2012

 

 

- Jednocześnie jako prezes Okręgu Gdańskiego ZPAP, poświęcasz swój czas sprawom środowiska.
Ryszard Kowalewski: Na pewno będziemy rozwijali dalej dwa sztandarowe nasze przedsięwzięcia: Konkurs im. Kazimierza Ostrowskiego i wystawę „Ocalić od zapomnienia”, ale chcę szerzej dla naszych malarzy otworzyć salony galerii trójmiejskich. Chcę doprowadzić do większej integracji pokoleniowej środowiska. Seniorzy też powinni mieć zagwarantowane pewne prawa. Pragnę abyśmy byli ważnym ośrodkiem w kraju, tak jak za dawnych lat. Może nie jest źle, ale oczywiście jest wiele spraw do poprawienia. W tej czteroletniej kadencji chcielibyśmy wzmocnić i ugruntować swoją pozycję jako ważnego ośrodka sztuki w kraju.

 

Ryszard Kowalewski, Gesherbrumy, Karakorum , Pakistan, akryl, 2004

 

 

- Jesteś osobą dość dobrze rozpoznawalną w Polsce i to zarówno dzięki Twoim osiągnięciom w górach , jak i również dzięki malarstwu. Nie przypominam sobie jednak Twojej wystawy na Wybrzeżu.
Ryszard Kowalewski: Rzeczywiście najrzadziej wystawiam w Trójmieście. Pierwszą wystawę miałem w 1974 roku u gdańskich dziennikarzy, a później w 2008, 2012 roku i to koniec.  

 

Ryszard Kowalewski, K-2 (Chogori) 8611m Karakorum, Chiny, akryl, 2005

 

 

- Czekamy zatem na wystawę w Gdańsku.
Ryszard Kowalewski: Do końca roku mam już zaplanowane cztery wystawy i mogą być kłopoty, choć zawsze istnieją jakieś możliwości.

 

Ryszard Kowalewski

 

 

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam