Struktury Aleksandry Jadczuk w Galerii Zum

Aleksandra Jadczuk ukończyła gdańską Akademię w 2000 roku. Jest już po doktoracie. Ma za sobą pokaźną ilość wystaw, również zagranicznych. Mam jednak wrażenie, że dalej poszukuje swojej artystycznej tożsamości.  


Aleksandra Jadczuk tworzy kompozycje abstrakcyjne, składa wiele pojedynczych elementów obrazu jeden obok drugiego i buduje z nich całość. Te zestawienia obrazują wzajemne relacje między nimi i zadecydować mają o ostatecznym odbiorze kompozycji. Każdy element z osobna jak i całość może stanowić osobny byt.  


Artystka  pozostawia pewną dowolność właścicielowi obrazu w jego zakomponowaniu i złożeniu. To poniekąd efemeryczne podejście do swojej sztuki pewnie nie zawsze może sprawdzać się i powodować zamierzony skutek. Jednak to już było, ważniejsze są inne poszukiwania. Poszukiwania odpowiedniej struktury kompozycji. I tu już pojawiają się schody. Niewątpliwie zasadniczym problemem jest rozumne, inteligentne czy emocjonalne wpływanie na strukturę, a więc rozstrzyganie zagadnień: płaszczyzny, plastyki, koloru, przestrzeni, faktury czy materii.  

 

 

Główny obraz wystawy może się podobać. Sprawia na tle innych dobre wrażenie, jest dojrzały i przemyślany. Może dlatego jest tak zauważalny. Wisi w centralnym punkcie ekspozycji i dla bliższego jego rozpoznania nadałem mu tytuł „Zielony”.   


Elbląska Galeria Zum Krystyny Olechnowicz coraz śmielej sięga do malarstwa współczesnego, które często niesie za sobą element pewnego ryzyka. Przy doborze ekspozycji trzeba wykazywać  się sporą wiedzą i znajomością tematu. To trochę droga w nieznane. Poszerzanie propozycji artystycznej zawsze jednak się opłaca, bowiem każda nowa wystawa rozszerza horyzonty i wzbogaca. Tak zapewne jest w przypadku Aleksandry Jadczuk. Ale czy to jest moja bajka? Chyba nie.

 

 

Artystka jest asystentką prof. Józefa Czerniawskiego w Gdańskiej ASP. Jej poszukiwania docierają do granicy rozważań matematyczno-geometrycznych. Studia kończyła w pracowni prof. Macieja Świeszewskiego. Powiem szczerze, ta druga estetyka bardziej mnie przekonuje. To są jednak bardzo indywidualne wybory i muszą być dokonane przez twórcę w samotności swojego rozumu i serca. Powracam do wystawy i wspomnianego wcześniej „Zielonego”. Wewnętrzna energia, światło i niebieski kontrapunkt decydują o jego walorach. To niewątpliwie pewna synteza natury, krajobrazu mocno przetworzonego. Zapewne materia stanowiła  punkt wyjścia i tu pojawiają się pewne analogie znane z wykładów prof. Piotra Potworowskiego, który gdańskim studentom przypominał swoja zasadę patrzenia na otaczającą rzeczywistość nie jak przez okno. Proces kondensacji wrażeń i decyzji jest złożony z linii prostopadłych i poziomych. Użycie kolorów jako odtworzenie przedmiotów jest zbrodnią przeciwko samej istocie światła. Jak mówił „malarz to sługa światła”. Wydaje się, że w tym elemencie Jadczuk czuje się dobrze. Zatem poszukiwania malarki zakładam, że stanowią świadomy i zaplanowany punkt wyjścia. 

 

 

Wystawa w Galerii Zum na pierwszy rzut oka wywołuje wrażenie pewnego chaosu, jednak po bliższym zapoznaniu się z ekspozycją, zauważalny geometryczny porządek wprowadza pewien ład i spokój. Myślę, że  zielona kompozycja wyznacza dobry kierunek poszukiwań malarskich Aleksandry Jadczuk, choć na zakończenie powiem, że moje poszukiwania piękna kierują mnie w zupełnie inne rejony sztuki.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam