Kolaże Jana Miśka - Powroty

Zazwyczaj wystawy twórczości gdańskiego malarza Jana Miśka stają się na Wybrzeżu wydarzeniami artystycznymi. Tak stało się i teraz. Ostatnią jego prezentację obejrzeć można do 26 maja w Galerii „Debiut”, należącej do Zespołu Szkół Plastycznych w Orłowie.

 


To miejsce, w którym zdolna młodzież zdobywa wiedzę malarską, ma możliwość debiutu, ale także zapoznaje się ze sztuką tworzoną przez swoich starszych kolegów, dziś już dojrzałych twórców. Do nich należy również Jan Misiek, który do orłowskiego liceum uczęszczał w drugiej dekadzie lat 60-tych, kiedy malarstwa uczyli tam: Bohdana Lippert Pietkiewicz i Marian Stec. Tam zdobywał pierwsze szlify, tam tajemnica sztuki stawała się czymś naturalnym. Ugruntowywał ją później w pracowni malarskiej prof. Władysława Jackiewicza, gdzie na zdobywane doświadczenia nakładał przeszłość i tradycję gdańskiej uczelni.

 

Jan Misiek, Gdańsk 1932, z cyklu: Ślady

 

Swoje powołanie artystyczne przedstawił teraz w pracach prezentowanych na wystawie ”Powroty”. Ten tytuł zapewne rodzi skojarzenia z młodzieńczymi latami nauki w orłowskiej szkole, ale możliwe również, że „Powroty” należy łączyć z kolażami, których dawno nie oglądaliśmy, zwątpieniu w dalszy sens pracy twórczej i traumy, którą artysta przeszedł po utracie swojej wrzeszczańskiej pracowni, a także w ogóle bezsensu twórczości w aspekcie sytuacji rynkowej sztuki. Myślę, że po trosze wszystkie te przyczyny miały wpływ na tytuł prezentacji, ale wiem także jakie podejście do takich wyjaśnień ma autor, który tłumaczył mi kiedyś, że powodują one jedynie zdenerwowanie tak jak udręka nad pytaniem „co autor miał na myśli”. Nie lubi tłumaczyć, opowiadanie o obrazach odziera je, banalizuje i pozbawia ich pewnej tajemniczości. Krótko mówiąc wywołuje zawsze stres.

 

Jan Misiek, Nieodpieczętowane

 

 

Jego twórczość zamknięta jest w pewnych ramach myśli zrodzonych nad otaczającą rzeczywistością oraz tych tkwiących gdzieś głęboko czasami dotkliwie trudnych i bolesnych, które kumulują się w delikatnej konstrukcji wewnętrznej artysty. Myślę o powodzi z 2001 roku, która zmusiła Jana Miśka do rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Trudno było zachować ciągłość poprzednich działań, które akurat w wypadku tego twórcy stanowią sens wszelkich poczynań.

 

Jan Misiek, Wielka woda w Gdańsku z cyklu: Ślady

 

 


Pamiętam moją wizytę w  tej starej pracowni we Wrzeszczu i ciągłe zmaganie się z urzędniczą beznadzieją. W takich momentach żarliwość tworzenia jest zupełnie inna, wypala się, słabnie. Nieliczne obrazy uratowane z powodzi, wiszące na ścianach pracowni, przywoływały dawną estetykę jego twórczości. Przypominały osiągnięcia w europejskich galeriach Niemiec i Holandii. Jednak dzisiejsze sukcesy nie są związane z twórczością przedstawiającą, choć i ta jest nadal ważna. Pejzaże, ulubione koty, ptactwo wodne czy kwiaty. To pozwala żyć. Jego dzisiejsze sukcesy i wielość wystaw na które jest zapraszany może zawdzięczać właśnie technice kolażu.

 

 

 

Bogdan Borusewicz, Wicemarszałek Senatu RP, absolwent orłowskiego liceum plastycznego w rozmowie z Janem Miśkiem

 

 


To trudne medium, które zrodziło się na początku XX wieku z eksperymentów artystycznych w pracowniach Georgesa Braque’a i Pabla Picassa. Był to czas  burzenia porządku kompozycji, zrywania ze szkołą realizmu. Po kolaż sięgnęli w kolejnych latach: futuryści, surrealiści, dadaiści i konstruktywiści. W latach dwudziestych XX wieku kolaż urósł do medium szeroko wykorzystywanego w kreowaniu życia polityki, kultury i sportu. Po latach okazało się, że w znaczny sposób, podobnie jak abstrakcja naruszył tradycyjne postrzeganie sztuki. Sam Picasso odnosił się do postawy osób chcących zrozumieć fenomen dzieła sztuki, mówiąc, że żadnymi słowami nie da się tego wytłumaczyć, choć słowa mogą dać wskazówkę i wyjaśnić pewne niedomówienia. „Każdy chce zrozumieć sztukę. Dlaczego nie spróbować zrozumieć śpiewu ptaka?”. Teoria Picassa odnosiła się w znacznym stopniu, również do kompozycji kolażowych.  

 

Jan Misiek, Ćwiczenia z czerni i bieli 08

 

 

W przypadku Jana Miśka kolaż jest w pewnym sensie przedłużeniem prac malarskich – kontemplacyjnych, refleksyjnych, subtelnych, czasami symbolicznych, w których delikatne kolory uzyskuje dzięki farbom stworzonym przez siebie według starych receptur. Płaszczyzny w formach kolażowych nie są malowane, tylko komponowane na zasadzie wklejania. Wprowadza naturalne, oryginalne struktury. Po pewnym czasie w jego pracach pojawiły się zdjęcia. Siłą napędową ich tworzenia jest autentyczność świata przedmiotów. Zdjęcia musiały być oryginalne, to nie mogły być reprodukcje starych fotografii. To samo z papierem, musiał być prawdziwy, jak coś dotyczyło danego wydarzenia lub rozgrywało się w określonym czasie, to nie mogło pochodzić z innego okresu, musiało być autentyczne.

 

Jan Misiek, Cisza, 1995

 

 

Jan Misiek

 

 

Wbrew pozorom to nie treść a forma jest najistotniejsza. Kolaże artysty nie opowiadają historii, zawsze wyraz plastyczny jest ważniejszy. Ten odwieczny problem poruszał również Picasso. Problem autentyczności i to zarówno w sferze formy jak i mimo wszystko tematu stanowi podstawową cezurę. Szczerość, prawdziwość, oryginalność i normalność. Czasami kawałek autentycznego przedmiotu, gazety, zdjęcia, drutu czy blachy może spowodować odtworzenie pewnej zwyczajności tamtych chwil, normalnego życia bez przypominania historii. Na podstawie tego odbiorca może też zbudować swój obraz bez niepotrzebnego komentarza i rozmowy z artystą. Kompozycja kolażu wymaga olbrzymiego doświadczenia, tworzona jest dzięki naturalności i normalności, która sprawia wrażenie daleko idącej prostoty i jest efektem wielkiej wiedzy, talentu i smaku. Tę wystawę koniecznie trzeba zobaczyć, to wielka uczta duchowa.  

Stanisław Seyfried
Fot. Stanisław Seyfried  

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam