Poczuć energię obrazów Marka Wróbla

Trudno nie zachwycać się malarstwem Marka Wróbla. Wybrzeżowej publiczności towarzyszy już od ponad trzydziestu lat i zawsze prezentuje się doskonale.

 


Z dużą ciekawością oczekuję każdej jego wystawy, nie żebym spodziewał się czegoś nowego, na przykład zmiany koncepcji malarskiej, w żadnym wypadku, chodzi o  coś innego. Chodzi o nowe obrazy i to coś czego nie widać.  W wypadku Marka tym czymś jest energia, dynamika, wibracje i siła. Jego fale morskie czy żagle jachtów w sztormowej pogodzie, zawsze wzbudzają ogromne doznania. Szczególnie w morskich tematach umie tę spontaniczną energię wydobywać. Wzrastał w fascynacji latami czterdziestymi i pięćdziesiątymi, abstrakcji ekspresyjnej. Nurtu wydawać by się mogło odcinającego gdańską szkołę od klasyki koloryzmu polskiego, w której to szkoła powstawała i prezentowała zaraz po wojnie olbrzymią siłę.

 

Marek Wróbel, Czarne żagle, 2016, olej, płótno

 

 

Marek Wróbel, Wspomnienie z Toskanii, 2015, olej, płótno

 

 

Podobieństwem dążeń obu działań był kolor i emocje. Wróbel zachwycił się kolorem zarówno tym polskim jak i tym w stylu nowojorskim,  przedstawicieli action-art i malarstwa barwnych płaszczyzn, takich malarzy jak Mark Rothko, Jackson Pollock czy Willem de Kooning. To natchnęło artystę i dało wyraz wielowątkowości i różnorodności jego poszukiwań. Ale jednocześnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że jego polskiej drogi nie da się odciąć. To wszystko co wydarzyło się w latach dwudziestych w paryskiej szkole Józefa Pankiewicza i jego kapistów, ma dalszy ciąg dzisiaj, może nie w przełożeniu bezpośrednim, ale niewątpliwie dało impuls. Jego profesorowie wyrastali w klimacie przeniesionym przez kolorystów: Nachta Samborskiego, Cybisa, Studnickiego, Żuławskiego czy Borysowskiego, a przeszedł przecież przez pracownię ich uczniów: Laseckiego, Bereźnickiego i Jackiewicza. Malarzy, którzy tak czy inaczej dali mu wielką pewność, wiarę i siłę wypowiadania się dzisiaj po swojemu. Powiem więcej w malarstwie Marka Wróbla pobrzmiewają jeszcze starsze czasy, ale wiedza jego z zakresu historii sztuki pozwala mu być nadal otwartym na pewne możliwości i mieć pełną kontrolę  nad tym co robi. Doświadczenie artysty i jego otwartość tylko wzbogaca. Historia sztuki to olbrzymia wiedza, daje dużą swobodę tego co się robi. Artysta taką swobodę i pewność prezentuje i doskonale sobie z tym radzi. Nabył tę mądrość, pogłębiając wiedzę dzięki śledzeniu na bieżąco tego co się dzieje dookoła. Może być spokojny o dalsze losy swej artystycznej kariery, choć mówi, że szkoła nie przygotowała go na dzisiejsze czasy, w których wielu dobrych artystów musi wykonywać zupełnie inne, przypadkowe zawody. Lata pracy, doświadczenie i wiedza, zmusiły artystę do pewnych ustępstw twórczych, ale Wróbel nigdy nie przekracza pewnej granicy. To też nie jest zarzut, bowiem doskonale czuje się w tym co robi, a to co robi dalej się podoba i posiada swoją wartość artystyczną. Zawsze odcinał się od wszelkich klasyfikacji czy porównań, nie lubi tego, ale też pewnie zdaje sobie sprawę, że takie porównania zawsze mogą się zdarzać. Skupia się  jednak na malowaniu, a tego rodzaju problemy pozostawia innym. W swojej pracy umiał znaleźć pewną formułę uniwersalną mogącą zadowolić krytyków, a zarazem zaspokoić oczekiwania swoich wielbicieli. Dowodem na to może być jego ostatnia wystawa we Wrzeszczu.

 

Marek Wróbel, kompozycja, 2016, olej, płótno

 

 

Karolina Ossowska, Marek Wróbel, Magdalena Gzowska

 

 

W Pracowni Architektonicznej Wnętrz Magdaleny Gzowskiej i Karoliny Ossowskiej w Garnizonie Kultury - galeria „Na miejscu”, Wróbel pokazał kilka swoich ostatnich i nieco starszych prac, które jak zwykle wzbudziły wielki zachwyt, bo nadal ich intelektualna wymowa tworzy smakowite malarstwo. Miejsce znakomite, przypomnę jedynie, że na początku XX wieku, aż do powstania Wolnego Miasta Gdańska stacjonowali tam Leibhusaren, sławetna pruska jednostka czarnych huzarów. Oficerowie tejże jednostki w miejscowym klubie garnizonowym po południu wypoczywali pośród trzech wielkich obrazów Wojciecha Kossaka wieńczących ich bitwy w wojnie  siedmioletniej i prusko-francuskiej. Stąd najstarszy syn Cesarza Prus Wilhelma II i Augusty Wiktorii, dowódca jednostki - Kronprinz Fryderyk Wilhelm wypuszczał się na swoje huczne eskapady do Zoppot. Miejsce to dziś zaczyna żyć innym życiem i powoli samo staje się nowym salonem Wybrzeża. To z Sopotu teraz będą przyjeżdżać tu melomani i bywalcy galerii spragnieni dobrej sztuki. Sztuka Wróbla niewątpliwie taką jest, artysta unika  zafałszowanej estetyki, jego ujęcia są oryginalne i nie nadaje im nigdy nieprawdziwych znaczeń. Nie szokuje i nie uwypukla brzydoty, jego artyzm może nie jest łatwy, ale nie wyraża jakiejś tragedii, maluje lekko, ale nie prosto, barwom zawsze nadaje głęboką intensywność. Piękno  może nie jest takie zwyczajne, ale czerpie je  z natury, ona daje początek, który on sam swoją intuicją rozwija. Przemienia ją w ujęcia, nadając im znaczenie  sztuki. Często korzysta z doświadczenia formuły ekspresji i w gruncie rzeczy zachowuje jej wierność. Wydaje się jednak, że w ostatnich latach staje się bardziej malarzem humanistą, utożsamia się z naturą i jej szlachetnością, nie zatraca jednak swojej abstrakcyjnej werwy, czy staje się zatem dzisiejszym romantykiem? Na wystawie przynajmniej dwa takie obrazy można zobaczyć, czy to go zmienia, pewnie nie, ale warto to sprawdzić na własne oczy.

 

Marek Wróbel, Gawron, 2015, olej, płótno

 

 

Marek Wróbel

 



Wystawę można oglądać do 21 listopada. Galeria „Na miejscu” Gdańsk – Wrzeszcz ul. Słowackiego 19.

tekst i zdjęcia Stas

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam