Kazimierz Kalkowski artysta z Orłowa

Ceramiczne rzeźby Kazimierza Kalkowskiego nadal szokują. W swojej harmonijności i maestrii wykonania wydają się niedoścignionym wzorem plastycznego kunsztu, który twórca zaproponował już prawie przed czterdziestu laty. Artysta wystawia w całej Polsce, Europie , w wielu krajach świata i prawie wszędzie wywołuje duże zainteresowanie.   Kazimierz Kalkowski, Maciej Świeszewski, Mieczysław „Mieto” Olszewski i Henryk Cześnik to najzdolniejsi artyści końca poprzedniego wieku gdańskiej uczelni  plastycznej. Dziś ich nazwiska, tak jak nazwiska ich starszych kolegów i profesorów nabierają odpowiedniego szacunku i mogą stanowić  artystyczny wzór do naśladowania. Z Kazimierzem Kalkowskim rozmawia Stanisław Seyfried.

 


Kazimierz Kalkowski: Człowiek zawsze jest hipokrytą i zawsze będzie stawiać siebie w lepszym świetle. Czym jestem starszy, tym refleksyjniej na to patrzę. O pewnych rzeczach mówię głośno, a po cichu mam jeszcze jakieś plany i oczekiwania. Pracuję nad moimi rzeźbami i proponuję moje kolorowe sny i mówię, że one są lepsze od innych, ale to wcale nie musi być prawda.

 

Kazimierz Kalkowski

 

- Ostatnia wystawa, jak się orientowałem, zgromadziła w poznańskim „Arsenale” rzesze zwolenników Twojej sztuki.
Kazimierz Kalkowski: To prawda, przez półtorej godziny musiałem odpowiadać na pytania. Do Poznania zawiozłem parę nowych prac, które rzeczywiście mogły się podobać. Technologia oczywiście jest taka sama, świat nadal widzę podobnie, a pomysły nie opuszczają mnie, wręcz odwrotnie, cały czas mam coś nowego do powiedzenia.

 

Kazimierz Kalkowski, kompozycja, 2013, rysunek

 

- Czy tematy, z którymi miałeś wcześniej do czynienia przeszkadzają w formowaniu nowych wizji?
Kazimierz Kalkowski: To jest proces. Czasami powracam do tematów , które już kiedyś robiłem. Na przykład teraz powracam do postaci Otella, szekspirowskiego bohatera i nawet kiedy próbuję powtórzyć pewne elementy ze starej pracy, to nie wychodzi tak jakbym chciał. Te wszystkie doświadczenia, które nabyłem przez te lata inaczej prowadzą rękę. Tego już nie da się powtórzyć w ten sam sposób. Właśnie to w mojej pracy bardzo doceniam, to motywuje. Nie da się wrócić, czy cofnąć pewnych rzeczy, przeszły już do historii. To jest proces, który sam się tworzy.

 

Kazimierz Kalkowski, kompozycja, 2012, rzeźba ceramiczna

 

- Chciałbym przypomnieć Twoje gdańskie studia w PWSSP, które jak zawsze podkreślasz nie przygotowały Cię do wykonywania tego zawodu, bowiem jesteś malarzem. Studia kończyłeś w pracowni wielkiej znakomitości polskiego malarstwa profesora Kazimierza „Kacha” Ostrowskiego.
Kazimierz Kalkowski: Oczywiście nadal rysuję i maluję, ale życie pokierowało mnie w stronę rzeźby ceramicznej, która owszem jest trudniejsza i bardziej pracochłonna, ale też daje o wiele więcej satysfakcji. W pewnym momencie zauważyłem, że ten materiał jest stworzony dla mnie, poczułem go i zdałem sobie sprawę, że on będzie ze mną współgrał. Rzeźbiarze nie uważają mnie za rzeźbiarza, a ceramicy za ceramika, to mi jednak nie przeszkadza. Natomiast profesor był osobą na tyle lubiącym mnie i w ogóle ludzi, że pozwolił mi na eksperymentowanie z ceramiką. Teraz maluję dużo i o dziwo moje trudne, mało estetyczne prace maja sporo zwolenników.

 

Kazimierz Kalkowski, kompozycja, 2012, rzeźba ceramiczna

 

- Czy malarstwo ma przełożenie na rzeźby?
Kazimierz Kalkowski: Wszystko się łączy i ma na siebie wpływ. Malarskie doświadczenia przenoszą się na szukanie formy rzeźbiarskiej i na odwrót. To wzbogaca i nie zasklepia mnie. Dlatego nie przyzwyczajam się i nie szukam wygodnych rozwiązań.

 

Przy pracy


- Skąd pochodzą Twoje fascynacje?
Kazimierz Kalkowski: Inspiracji szukałem w dawnej sztuce. Myślałem o dorównaniu najlepszym, a nawet przeskoczeniu ich. Tysiące obejrzanych albumów dawało dużo do myślenia. Poprzez tę wiedzę, człowiek chciał być jeszcze lepszym i lepszym. Jak dziś rozmawiam z młodymi artystami i pytam czy oglądają starą sztukę, czy chodzą na wystawy do muzeów, to słyszę, że coś tam oglądają w internecie. No, to tak się nie da. Na takim świecącym ekranie nie da się wszystkiego zobaczyć. W dzisiejszych czasach można sobie pozwolić na oglądanie sztuki na żywo. Inaczej odbiera się prace, jest przestrzeń, one inaczej oddychają, jest inne światło. Świat się zmienia i trzeba dostosować się do nowych wymagań. Podejrzewam, że za parę lat, nasze oczekiwania wobec sztuki nie spełnią się i opanuje nas zupełnie inna estetyka, rola szkół plastycznych może się zupełnie zmienić, ekonomia zastąpi wszystko. Zasady, które nas dotyczyły pójdą w zapomnienie lub będą znaczyły co innego. To  właściwie już powoli zmienia się na naszych oczach. Uważam, że dzieją się procesy, na które nie powinniśmy dawać przyzwolenie. Sztuka zmienia się nie do poznania, czy w ogóle jeszcze niektóre prace można zaliczyć do sztuki, pojawia się rodzaj manipulacji i mamienia czymś co nie ma nic wspólnego z kulturą i sztuką. I to bezkrytyczne przyzwolenie, tak zwanych pedagogów na to wszystko.

 

Kazimierz Kalkowski, kompozycja, ok. 2000, płaskorzeźba, kamionka szkliwiona

 

- Ale czy to nie jest pewnego rodzaju poszukiwanie nowych form wypowiedzi. Ty też eksperymentujesz?
Kazimierz Kalkowski: Tak, ale coś za tym idzie, coś głębiej jeszcze musi być. To się nie bierze z powietrza, potrzebne są głębsze podstawy.


- Zorganizowanie takiej wystawy, jak ta ostatnia w Poznaniu, wcale nie jest takie proste. Dlaczego tam się udaje, a u nas  na Wybrzeżu nie?
Kazimierz Kalkowski: To pytanie proszę skierować do kogoś innego. Rzeczywiście wystawa w „Arsenale” wywołała duże zainteresowanie, może mam szczęście, a może co innego decyduje. Prawda, że na Wybrzeżu dawno moje prace nie były oglądane. Zajmuję się „ciemną stroną księżyca”, na pewnych stanowiskach administracji samorządowej może być to słabo rozumiane, zatem powinna w końcu nastąpić zmiana, może wtedy będzie mnie więcej. Wiadomo, że kultura nie jest potrzebna do przetrwania, narażona jest więc na jeszcze większe manipulacje i do tego jeszcze ta ekonomia. Moje całe życie opiera się na przyjaźni do mnie i w pewnym sensie do tego co tworzę i jeżeli tego nie ma, to trudno wystawy nie ma. Dyrekcja stwierdziła, że nie, wystawy nie będzie.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam