Malarze XIX- i XX- wiecznego Gdańska

Wystawa „Malarze XIX- i XX-wiecznego Gdańska” z kolekcji Andrzeja Walasa, stanowi zbiór obrazów kolekcjonowanych od ponad 35 lat. To dzieła namalowane przez gdańskich artystów, tu urodzonych, wychowanych, tu studiujących. Na wystawie w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku zobaczyliśmy kilka bardzo ciekawych do tej pory nieznanych dzieł takich artystów jak: Herman Both, Michael Carl Gregorovius, Albert Lipczinsky, Felks Meseck, Bruno Paetsch, Fritz Pfuhle, Alfred Scherres, Wilhelm August Stryowski, Julius Zielke.
Wielu z nich później kontynuowało studia artystyczne w renomowanych europejskich uczelniach od Monachium po Paryż. Wielu z nich powróciło do Gdańska, wielu jednak już nigdy nie odwiedziło swojego rodzinnego miasta. Wspomnienia dziecięcych lat, atmosfera, niezapomniany klimat już na zawsze pozostał w ich twórczości.

 

od lewej: Stanisław Seyfried-autor katalogu, Larry Okey Ugwu - dyr. NCK, Andrzej Walas - właściciel kolekcji

 

Wystawę otworzył dyrektor centrum Larry Okey Ugwu, wspominając historię poznania Andrzeja Walasa właściciela zbioru i jego poświęcenie, jakiemu oddał się dla kolekcjonowania gdańskiego malarstwa. Sam Andrzej Walas odniósł się do informacji dotyczącej zakupu dzieł, dementując jakoby część zbioru pochodziła z zakupów dokonywanych podczas Jarmarków św. Dominika. Owszem, jak powiedział - jeden z obrazów „Brama Mariacka zimą” Willibalda Wernera został zakupiony w połowie lat 90. podczas jarmarku, jednak od tamtego czasu takie historie nie mają już miejsca, a jeżeli się zdarzają to wyjątkowo rzadko.
To tylko niewielka część wielkiego zbioru, który po latach znowu trafił do Gdańska i tu powinien już pozostać. Prezentowana niewielka część kolekcji, została zakupiona w ostatnim czasie i może stanowić drugą część wystawy z roku 2014, obejmującej jedynie malarstwo XIX-wiecznego Gdańska, a także ostatniej wystawy gdańskiego kolekcjonera „Kościoły w gdańskim malarstwie (1648-1939)”.

 

Andrzej Walas

 

Rodzi się zatem pytanie, czy Gdańsk można zaliczyć do artystycznej prowincji ówczesnej Europy ? I tak i nie, bowiem z jednej strony miasto będące na marginesie ówczesnych władz nie doczekało się wyższej uczelni artystycznej, pomimo wielkiego historycznego i kulturowego potencjału. Z drugiej zaś prowincjonalna półwyższa szkoła malarska, w swoim charakterze podobna do szkół w Magdeburgu i Halle, zatrudniająca zaledwie paru profesorów, kształciła wybitnych artystów. Największe talenty otrzymywały od władz Gdańska możliwość dalszego studiowania w szkołach wyższych ówczesnej Europy. Za pośrednictwem powstałego w roku 1816 Towarzystwa Pokoju przez blisko sto lat jego działalności, wsparło ono stypendiami około 1800 uzdolnionych obywateli Gdańska, reprezentujących różne dziedziny życia artystycznego. Spośród malarzy z takiej pomocy między innymi skorzystali: Johann Carl Schultz, Carl Theobald Gregorovius, Albert Juchanowitz, Artur Bendrat. Czołową postacią artystyczną XIX-wiecznego Gdańska był Johann Carl Schultz.

 

Johann Carl Schultz, Pinie z Neapolu,1864 ,olej, płótno

 

Wielka osobowość XIX wiecznego Gdańska. Malarz, grafik, dyrektor Królewskiej Szkoły Sztuk Pięknych (1834 – 1873) oraz założyciel Towarzystwa Sztuk Pięknych (1835 ), które w 1872 roku doprowadziło do założenia gdańskiego Muzeum Miejskiego. Zasłynął trzema albumami akwafort ukazujących się od 1846 do 1867 roku, a zatytułowanych „Danzig und seine Bauwerke” (Gdańsk i jego budowle – 54 akwaforty). Przedstawił w nich wnętrza budowli starego miasta , łącząc walory artystyczne z historyczną wartością zabytków. Próbował zwrócić uwagę na zrozumienie konieczności zachowania ich dla dalszych pokoleń . W 1856 roku założył Stowarzyszenie Ochrony Dawnych Budowli i Pomników Sztuki w Gdańsku. Będąc osobą wykształconą, bowiem po skończeniu Gdańskiej Szkoły Sztuk Pięknych, studiował malarstwo w Berlinie, był uczniem słynnego monachijczyka Domenico Quaglio, uczył się również we Włoszech, jak nikt inny, rozumiał i doceniał urok starej gdańskiej architektury. Jego prace są dziś, niekiedy jedynym świadectwem dawnej świetności miasta. Na początku swojej kariery malarskiej dużo podróżował po Europie. Wykonał wiele wizerunków architektury Prus Zachodnich i Wschodnich między innymi Malborka . Był członkiem Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie i Carskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Wychował w Gdańsku kilku słynnych malarzy między innymi: Wilhelma Augusta Stryowskiego, Wilhelma Adama Juchanowitza , Carla Gustava Rodde, Eduarda Hildebrandta i wielu innych. Pod koniec życia zaczął tworzyć swój wielki cykl rycin zatytułowany „Tutti frutti” z wizerunkami Gdańska , Oliwy , Helu oraz paru innych europejskich miast . Niestety postępująca choroba nie pozwoliła dokończyć pracy i zmusiła go do sprzedania powstałych rycin na publicznej aukcji. Był artystą zaangażowanym mocno w sprawy miasta, a swój talent prawie w całości poświęcił na tworzenie i zapisywanie elementów gdańskiej architektury.

 

Johann Carl Schultz, Korwety Arkona i Gazella w Królewskiej Stoczni w Gdańsku, Karta 12, III serii Tutti Frutti, 1857, akwaforta

 

Innym wielki Gdański artysta pochodzący z przedmieścia miasta, Wilhelm August Stryowski był jego uczniem, tworzył na przełomie XIX i XX wieku, określany jako malarz etnograficzny, dla Niemców tematyka jego prac: polska szlachta, Żydzi, Cyganie i flisacy, była nie do przyjęcia. Pewnie dlatego nie trafił do panteonu niemieckich malarzy narodowych. Dla Polaków z kolei, nie do przyjęcia była nieznajomość języka polskiego i odmawianie udziału w warszawskich wystawach. Artysta od czasu do czasu akceptował jedynie pokazywanie swoich dzieł w Krakowie i ewentualnie we Lwowie. Enigmatycznie tłumaczył swoje pochodzenie, nie przyznając się do polskich korzeni. Tak też dla polskiego dziedzictwa pozostał artystą o korzeniach niemieckich. Nie zmienia to faktu, że był gdańszczaninem, dla którego klimat tego miejsca, wielonarodowy charakter, mieszanie się kultur stanowiło pierwszoplanowy temat zainteresowań malarskich. Prasa polska w ówczesnym czasie miała mu głęboko za złe taką postawę, jednocześnie nie szczędziła miejsca na publikowanie w postaci drzeworytów sztorcowych jego dzieł. Co rusz w polskich periodykach: Tygodnik Ilustrowany, Kłosy, Strzecha, Wędrowiec, Biesiada literacka itd. ukazywały się takie reprodukcje. Także kilka europejskich, francuskich i niemieckich tygodników publikowało te reprodukcje. Do dziś w wielu wypadkach stanowią one jedyną dokumentację dawno zaginionych obrazów. Tak jak ma to miejsce z zaginionym obrazem Wesele Żydowskie w Galicji skradzionym przed wielu laty z Muzeum w Budapeszcie, na którym malarz umieścił wyraźny fragment architektury gdańskiej w postaci bramy cmentarnej przy kościele NMP, do dziś istniejący od strony ulicy Piwnej, często przez artystę szkicowany.
Wilhelm Stryowski był artystą bardzo dobrze wykształconym. Pierwszych lekcji rysunku udzielał mu wuj, gdański portrecista Carl David Franz. Następnie trafił pod skrzydła najwybitniejszego malarza XIX-wiecznego Gdańska, profesora Szkoły Sztuk Pięknych w Gdańsku – Johanna Carla Schultza, który poza wielką sztuką i wysokiej klasy umiejętnościami malarskimi wpoił mu umiłowanie do historii oraz poszanowanie dla zabytków. Stąd jego konserwatorskie zamiłowania i zainteresowania kolekcjonerskie.

 

Wilhelm August Stryowski, Wieczór nad Wisłą koło Gdańska, 1869, drzeworyt

 

Dzięki stypendium Gdańskiego Towarzystwa Pokoju dalsze studia odbył w düsseldorfskich pracowniach wybitnych malarzy romantycznych Carla Friedricha Lessinga i Johanna Wilhelma Schirmera. Był to czas wypracowywania kompromisu między naturalizmem a idealizmem, wiernością rzeczywistości a wzniosłością, poszukiwaniem między malarstwem historycznym a pejzażem. Po powrocie do Gdańska z podróży po północnej Europie w roku 1858 Stryowski podjął się nauczania malarstwa.
Nowy rozdział życia wiązał się również z rozpoczęciem malowania cyklu, który pozostał już w jego twórczości do końca życia. Cykl poświęcony flisakom nadał charakter malarstwu Stryowskiego, określany często przez krytyków jako etnograficzny. Ponad 60 lat artysta malował sceny związane z dorzeczem Wisły, nadając jakże inny koloryt ówczesnemu gdańskiemu malarstwu tak ściśle związanemu z historią Polski.
Stryowski pochodził z Oruni. Dzielnicy jeszcze do niedawna związanej z kulturą przedmieścia i może z tym faktem łączyć można jego upodobania do malowania charakterystycznych typów, kolejnych cykli tematycznych. Kultury Polskich Żydów czy Cyganów. Artysta czuł, że charakter tego typu malarstwa zawsze będzie oryginalny i modny i nie pomylił się. Jego dzieła osiągają dziś na aukcjach bardzo wysokie ceny, ale pojawiają się bardzo rzadko. Wilhelm Stryowski był również wybitnym pedagogiem. Od roku 1873 wykładał w rodzimej Szkole Sztuk Pięknych w Gdańsku i wykształcił wielu znakomitych malarzy: Reinholda Bahla, Arthura Jensena, Paula Kreisela, Bertholda Hellingratha.
Brał udział w tworzeniu Muzeum Miejskiego, w którym od roku 1880 był głównym konserwatorem, a od roku 1887 jego kustoszem. Cesarz Wilhelm II w roku 1894 przyznał malarzowi tytuł profesora. Tuż przed I wojną światową wraz z odejściem z Muzeum, zakończył pracę w Szkole Rzemiosł Artystycznych i opuścił Gdańsk. Przeniósł się do Essen, gdzie w roku 1917 zmarł. Żona i córka pochowały artystę na nieistniejącym już dzisiaj oruńskim cmentarzu Salvator niedaleko miejsca gdzie się urodził. Stryowski zasłużył na co najmniej takie uznanie, jak wśród polskich malarzy uzyskał Jan Matejko.

Kolekcja Andrzeja Walasa może w wielu pozycjach dorównuje zbiorom takich gdańskich kolekcjonerów jak: Jacob Kabrun, Friedrich Basner czy Lesser Giełdzińsk. Należeli oni do wyjątkowych znawców gdańskiej sztuki. Ich zbiory, roku 1872 wypełniły powstające Muzeum Miejskie.

 

Wystawa

 

Kolekcja Andrzeja Walasa również reprezentująca wysoki poziom artystyczny, powinna znaleźć swoje stałe miejsce prezentacji na chlubę miasta. Sam jej właściciel zasługuje na duży szacunek, bowiem swoje oszczędności lokuje w zbiorze gdańskiej sztuki. Po wielu latach gedanika kupowane w domach aukcyjnych, Monachium, Berlina, Amsterdamu, Paryża, Londynu powracają do Gdańska, miejsca swoich narodzin. Tu gdzie powinno być ich miejsce.

24.06. 2018
Stanisław Seyfried

Zdjęcia:
1, 2, 6 -Erazm Wojciech Felcyn,
3,4,5 - Stanisław Seyfried 

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam