„Czerwone maki” pani Rosvity z Sopotu

„Czerwone maki” to tytuł wystawy malarstwa trwającego do 5 sierpnia w sopockiej Galerii Sztuki. Pierwotny pomysł Rosvity Stern artystki z Sopotu, córki Izabelli Stern znanej działaczki polonijnej, przewodniczącej miejscowego „Sokoła” w Wolnym Mieście Gdańsku był zupełnie inny. Chodziło o połączenie trzech patriotycznych wydarzeń w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Nadanie imienia „Towarzystwa Gimnastycznego Sokół” rondu usytuowanemu przy sopockim dworcu oraz realizacja wraz z Ewą Rakowską z Londynu byłą mieszkanką Sopotu pomnika misia Wojtka. Legendarnego misia żyjącego przy 22 Kompanii Zaopatrzenia Artylerii w 2 Korpusie Polskim dowodzonym przez gen. Władysława Andersa. Misia , który brał udział w bitwie pod Monte Cassino. Zwieńczeniem miała być wystawa malarstwa zatytułowana „Czerwone maki”

 

Daria Sołtan Krzyżyńska, Generał Władysław Anders, 2018, pastel suchy, pasetel tłusty

 

Zabrakło odsłonięcia pomnika misia , ale jak zapewnia pani Rosvita może w przyszłym roku uda się zrealizować ten pomysł, również odsłonięcie ronda przebiegło nieco inaczej niż planowano, za to wystawa wzbudziła olbrzymie zainteresowanie sopockich mieszkańców. Tytuł wystawy nawiązuje do pieśni napisanej pod Monte Cassino, do maków które zakwitły w noc po zdobyciu wzgórza klasztornego. Tekst Feliksa Konarskiego stał się symbolem, hołdem dla polskich żołnierzy, którzy tam zginęli. Temat wystawy został potraktowany swobodnie i przyniósł wiele zaskakujących i interesujących interpretacji. W pokazie bierze udział ponad 30 artystów prezentujących swój komentarz i swobodne dygresje łączące się z tytułem, od dosłownych skojarzeń po bardzo głęboką eksplikację. Wśród autorów warto wymienić parę nazwisk : Bente Kluge, Joanna Gajska –Bruzdowicz, Jacek Mydlarski, Monika Sobczak-Konca, Wilga Badowska. Zobaczyliśmy kilka wyjątkowych prac wskazujących na wielkie możliwości artystów. Cała prezentacja robi wrażenie ze względu na jej różnorodność, wysoki poziom i patriotyczny charakter. Rosvita Stern pomysłodawczyni wydarzenia, malarka, działaczka Fundacji „Kocham Sopot”, niespokojny duch miasta jest dziś kontynuatorką polonijnej działalności swojej babci i mamy. Pamięta o ważnych datach i stara się je utrwalać, szczególnie wśród młodzieży. Jest zatem okazja do przedstawienia tej zasłużonej dla Sopotu rodziny.

 

Rosvita Stern i Zbigniew Buski- dyr. PGS w Sopocie

 

Rodzina Rosvity Stern ze strony mamy pochodzi z Wielkopolski, prapradziadek uczestniczył w Powstaniu Styczniowym.

 

W 1898 roku latem pojawił się w Sopocie Gustaw Roth, przyjechał z Prus Wschodnich, był Polakiem, osiedlił się i założył sklep kolonialny przy dzisiejszej ulicy Haffnera. W sklepie zaopatrywali się Polacy, korzystając z możliwości porozmawiania po polsku. W tym samym czasie, na wakacje przyjeżdżała do kurortu z Wielkopolski, Walentyna Kurpisz, pięknej urody panna, robiąca duże wrażenie, osoba dobrze wykształcona, z dobrego domu i z dobrym gustem, grająca na fortepianie, śpiewająca i jeżdżąca konno, dużo czasu spędzała na sopockim hipodromie. Też robiła zakupy w sklepie Gustawa Rotha. Państwo poznali się bliżej. Spotykali się wieczorami podczas koncertów orkiestry promenadowej na molo.

 

Walentyna Kurpisz, babcia Rosvity Stern

 

W roku 1909 pobrali się, urodziła się dwójka dzieci Izabella ( mama Rosvity Stern) i Gustaw. W tym samym roku powstało w Sopocie Towarzystwo Ludowe. Spotkania, w których uczestniczyli państwo Roth odbywały się w zakupionym przez działacza narodowego Alfonsa Chmielewskiego pensjonacie „Ouo Vadis”. Niestety Gustaw Roth nie doczekał wolnej Polski zginął pod Verdun. Pani Walentyna ciężko przeżyła śmierć męża, uporządkowała jego sprawy i przeprowadziła się do domu przy ulicy Chopina w Sopocie, oddała się aktywnemu życiu społecznemu. Działała w Towarzystwie Ludowym i Towarzystwie Polek, gdzie sprawowała funkcję prezeski. Na terenie Sopotu działało wówczas wiele organizacji katolickich, stowarzyszeń, towarzystw, spółdzielni polonijnych. Działalność narodowa był bardzo prężna, odbywały się imprezy kulturalno - oświatowe, odczyty, spotkania towarzyskie. Sopot należał do najaktywniejszych miejscowości Wolnego Miasta Gdańska. W roku 1909 powstało Towarzystwo Śpiewackie „Lutnia”, a w 1912 Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”. Pani Walentyna Roth w środowisku polonijnym miała duży szacunek, była osobą charyzmatyczną, cieszyła się duża popularnością. Do dziś jej wnuczka Rosvita Stern wspomina ją jako ukochaną, pełna werwy babunię. Umarła w 1967 roku mając 86 lat, pochowana została na cmentarzu w Sopocie. Swoje dzieci wychowała na wielkich patriotów. Często na spotkaniach polskiej społeczności w domu pani Roth, jej córka grała na pianinie i śpiewała patriotyczne pieśni. Dzieci pani Walentyny, Izabella i Gustaw uczestniczyły w aktywnym życiu polskich organizacji na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Pani Izabella była wioślarką i uprawiała gimnastykę w Towarzystwie gimnastycznym „Sokół” do którego wstąpiła mając osiem lat, Gustaw był lekkoatletą nieprzeciętnie wysportowanym, w sposób brawurowy uciekł z transportu kilku ciężarówek wiozących Polaków do Piaśnicy, później pod osłoną nocy przedostał się do Warszawy. Wstąpił do AK i brał udział w Powstaniu Warszawskim.

 

Osada ósemki wioślarskiej Izabelli Stern (pierwsza z lewej, ósma zawodniczka robi zdjęcie)

 

 

Tu jednak muszę wspomnieć o jeszcze jednym wcześniejszym fakcie, mającym znaczenie dla stosunków polsko- niemieckich w Sopocie. Sąsiadem państwa Roth, już przy dzisiejszej ulicy Chopina był mieszkający na pierwszym piętrze sopocki lekarz pan Kurt Jakubowski, z synami członkami hitlerowskich organizacji wojskowych, dowiedziawszy się od nich o planowanym aresztowaniu polskiej rodziny, przed wieczornym spacerem z psem ostrzegł, o porannym ich aresztowaniu. Panie Roth opuściły w nocy swój dom, udając się do Wejherowa. Pani Walentyna pracowała później w sopockim pensjonacie „Klara”, gdzie właściciele niemieccy państwo Derfertowie, traktowali ją względnie dobrze i pomimo złych warunków (spała w nieogrzewanej werandzie) mogła doczekać końca wojny. Izabella tak jak jej brat Gustaw, była równie dobrze wysportowana , wysoka, smukła, dobrze grająca w tenisa, doskonale tańcząca prowadziła zajęcia z dziećmi ucząc je tańców polskich. Śpiewała w chórze „Lutnia”. Uprawiała również lekkoatletykę, ale najlepsze wyniki osiągała w „czwórkach” i „ósemkach” wioślarskich. W sierpniu przed wojną uczestniczyła w międzynarodowych zawodach wioślarskich reprezentując Wolne Miasta Gdańska na mityngu w Jugosławii. Tam uzyskała nieoczekiwaną propozycję , wobec zbliżającej się wojny mogła zostać w Jugosławii. Wolała jednak powrócić do rodziny. Pani Izabella ukończała szkołę Urszulanek w Gdańsku uzyskując wszechstronne wykształcenie, pracowała na Poczcie Polskiej, w Polskich Kolejach Państwowych, a także w Banku Brytyjsko- Polskim w Gdańsku. Wyszła za mąż za Alberta Sterna, który zginął pod koniec II wojny światowej. Pozostała z dwiema małymi córeczkami. Po wojnie przeżyła ciężkie chwile wzywana co rusz do gdyńskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Trudne lata PRL-u nie załamały pani Izabelli, dalej jako działaczka z krwi i kości, skupiała wokół siebie dawnych sopocian, szukając im różnego rodzaju zatrudnienia, często ratując beznadziejne sytuacje. Sama pracowała w Wojewódzkiej Spółdzielni Pracy ”Szklarz” na stanowisku wiceprezesa. Mocno podkreślała siłę przedwojennej sopockiej Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku. Dopiero pod koniec lat 80. z satysfakcją mogła powrócić do świata swojej młodości i skupić się na reaktywacji „Sokoła”. Na kilka miesięcy przed śmiercią została honorową radną Rady Miejskiej w Sopocie. Umarła w 1991 roku.

 

Rosvita Stern, Czerwone maki,2018, olej, płótno

 

Dziś Rosvita Stern córka Izabelli kontynuuje jej społeczną działalność na rzecz mieszkańców Sopotu w Fundacji „Kocham Sopot”. Jest malarką, po gdańskiej PWSSP, jej wiele realizacji rzeźbiarskich i tablic pamiątkowych możemy spotkać na ulicach kurortu. Jest, tak jak jej mama dobrym duchem miasta, wszędzie jej pełno, wiele jej ciekawych pomysłów czeka na realizację, jest osoba życzliwą, uczynną i ponad podziałami, co w tym mieście ma duże znaczenie, ale nie zawsze jest dobrze rozumiane.

 

17.07.2018
Stanisław Seyfried

 

Bibliografia :

Dzieje Sopotu, do 1945 roku, pod redakcja Błażeja Śliwińskiego, rozdział - Andrzej Romanow, Społeczność polska Sopotu w latach pruskiego zaboru- Oficyna Pomorska, 1998

 

G. Danielewicz,M. Koprowska, M. Walicka – Polki w Wolnym Mieście Gdańsku, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1985

 

Gabriela Danielewicz, Polskie Rody w Sopocie, Wydawnictwo Granit, 1996

 

Portal- Wybrzeze24.pl – Rosvita Stern – Kocham Sopot , luty 2018

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam