Polskie Pejzaże w Dworku Sierakowskich

Od lat przygotowywana w rocznicę odzyskania niepodległości wystawa, mająca miejsce w sopockim Dworku Sierakowskich, w tym roku ma nieco inną formułę. Roswita Stern, kuratorka, malarka, niestrudzona sopocka działaczka społeczna, do tej pory prezentację poświęcała artystom którzy ostatnio odchodzili. W tym roku dołączyła również prace żyjących malarzy, mieszkańców miasta lub w jakiś sposób czujących się z nim związanych. „Polskie Pejzaże” to pokaz normalny, taki jakie lubimy. Chcąc nieco odetchnąć, poczuć się lepiej, zaczerpnąć piękna i wznioślejszych przeżyć, polecam tę ekspozycję. Nasza świadomość nie zostanie katowana pytaniem, co autor miał na myśli?


Wystawa ma charakter patriotyczny, została zorganizowana w 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, wernisaż uświetnił krótki koncert fortepianowy Beaty Kieras, nadając wiszącym dookoła dziełom uroczystą oprawę. Publiczność dopisała, aż trudno było swobodnie poruszać się między salami.

Roswita Stern


Pani Roswita według swojego wyobrażenia i smaku tym razem przedstawiła 30 artystów i prawie 40 obrazów, które w wielu przypadkach stanowiły dość swobodną, ale rozpoznawalną interpretację polskiego pejzażu. Mam wrażenie, że ekspozycja zasługuje na ponowne jej odwiedzenie, ponieważ w tłoku niektóre prace mogły umknąć.

Wojciech Górecki



Wilga Badowska


Zapewne wszystkie nazwiska zasługują na zauważenie, ale są takie, które wyraźnie zapamiętałem, między innymi przepiękny pejzaż polskiego liściastego lasu z majaczącym w dali jeziorem Wojciecha Góreckiego, artysty nie udającego, że sztuka malarska jest czym innym niż to co widzimy. To filozofia przez innych artystów słabo akceptowalna, ale jego widoki polskiego pejzażu cieszą się dużym uznaniem. Dosłowność artysty często wykracza poza ramy realistycznego widzenia, dodaje swoją indywidualność i wtedy czujemy pełnię jego talentu. Wojciech Górecki w swej pejzażowej profesji w rozumieniu starej szkoły Stanisławskiego jest malarzem docenianym na całym świecie. Otrzymał honorowe wyróżnienie przyznawane przez The Art Renewal Center w Stanach Zjednoczonych, organizację nagradzającą za przywracanie wysokich standardów sztuki malarskiej. Swój wielki kunszt potwierdza również w kraju, olbrzymim gronem wielbicieli tradycyjnego pejzażu. Wydaje się, że siłę czerpie właśnie dzięki, dziś może trochę archaicznej szkole krakowskiego malarstwa pejzażowego początku XX wieku, ale to klasyka, która mimo wszystko zachowuje jeszcze pewną świeżość w rozumieniu historii gatunku.

Czesław Tumielewicz



Mieczysław Baryłko


Inny podobny obraz, lecz namalowany już w zupełnie innej estetyce, z mocnym, indywidualnym kodem przekazu, to praca Wilgi Badowskiej „Las”, ale to siła tej wystawy, jeden temat, a tyle spojrzeń, technik, formalnych rozwiązań. Dużą siłę oddziaływania mają również dwa postmodernistyczne pejzaże, znakomitości wybrzeżowej sztuki, nieżyjącego od 2002 roku, sopocianina Mieczysława Baryłko oraz prof. Czesława Tumielewicza. Przypominam sobie jeden z ostatnich moich wywiadów z profesorem, w którym rozmawialiśmy o amerykańskich studiach artysty, ryzyku i odwadze w podejmowaniu wyborów malarskich. Od tamtej pory pejzaże profesora często zbliżają się do gogenowskiej granicy intensywności nasycenia barw i stają się trudnym przeciwnikiem dla obrazów wiszących obok. W wypadku tej wystawy obok wisi obraz „Fantastyczny Gdańsk” - Mieczysława Baryłko w swej sile bardzo podobny, a więc oba się świetnie uzupełniają, ale czy przekraczają granicę maniery?

Barbara Stępniewska-Patzer



Zofia Sumczyńska


Jeszcze na zakończenie jedna refleksja, na wystawie zobaczyć możemy dużą różnorodność polskich krajobrazów, ale zabrakło mi, może poza obrazem Barbary Stępniewskiej-Patzer, czysto polskiego mazowieckiego pejzażu, pól opiewanych w mazurkach chopinowskich, czy malowanych przez mistrzów tego gatunku Alojzego Balcerzaka i Janusza Lewandowskiego, ale to mimo wszystko bardzo dobry przegląd, mądry, a zarazem pozytywny i piękny. Wymienię jeszcze może parę nazwisk, które utkwiły mi specjalnie w pamięci, ale myślę, że po drugiej wizycie mógłbym wymienić je wszystkie a więc: Krystyna Górska, Agnieszka Pawłowska, Henryk Mądrawski, Piotr Wiatrak, Zofia Sumczyńska z cudowną atmosferą polskiego klimatu, Monika Sobczak-Konca, Stefan Stankiewicz czy Józefa Wnukowa.


Gorąco zachęcam do odwiedzenia Dworku Sierakowskich w Sopocie.

Stanisław Seyfried

Komentarze
Ta witryna korzysta z plików cookie. W ustawieniach swojej przeglądarki internetowej możesz w każdym momencie wyłączyć ten mechanizm. W celu pozyskania dodatkowych informacji na ten temat zobacz informacje o cookies.
OK, zamykam