Artykuły
Profesor Władysław Lam, był jednym z najwybitniejszych malarzy powojennego Gdańska. Jego twórczością zachwycali się krytycy sztuki od Nowego Jorku po Tokio. W Europie zaliczany był do autorytetów polskiego malarstwa. Był osobą wielce szanowaną, uprzejmy, miły, zawsze znajdujący czas na chwilę porannej rozmowy. Niestety już nie miałem przyjemności poznać pana profesora, ale opowieści o jego przygodach z kolejnymi samochodami żyją jeszcze do dzisiaj.
Moje zafascynowanie malarstwem Barbary Gruszki pojawiło się po obejrzeniu serii obrazów namalowanych po jej podróży w 2013 roku do Maroka, wówczas artystka odkryła nowe możliwości swojej artystycznej osobowości. Wcześniej zdobywane doświadczenia pozwoliły na nastawienie swojej twórczości w kierunku poszukiwań własnej drogi, drogi celowanej w rejony abstrakcji ekspresyjnej.
Cykl wystaw gdańskiego malarstwa współczesnego, a więc takiego które powstawało po II wojnie światowej, z jednym wyjątkiem, przygotowała „Gazeta Gdańska”. W dziewięciu wystawach zaprezentowaliśmy wybitnych wybrzeżowych twórców. Partnerem organizacyjnym gazety w przeważającej większości była gdańska galeria „W Zaułku” z wyjątkiem wystaw, które zorganizowaliśmy w Sulęczynie, Skarszewach, Sopocie i we Władysławowie. Prezentacje w mniejszych ośrodkach okazały się również niezmiernie interesujące, wystawy gromadziły sporą ilość publiczności spragnionej obcowania z dobrą sztuką. Zobaczyliśmy zatem prace: Bogusława Góreckiego, Artura Baranowskiego, Ryszarda Kowalewskiego, Tadeusza Ramika, Mieczysława „Mieto” Olszewskiego oraz Mariusza Hoffmana, ale także obrazy gdańskich malarzy tworzących w okresie Wolnego Miasta Gdańska: Mariana Mokwy, Stanisława Chlebowskiego, Alberta Lipczynskiego i Stanisława Brzęczkowskiego. Spotkaliśmy się z wielkim zainteresowaniem i ciepłym przyjęciem.

Obchodząca w maju swoje pięciolecie powstania gdańska Galeria "W Zaułku" przygotowała dwa znaczące wydarzenia. 10 maja rozpocznie się wystawa ekscytującej Barbary Gruszki, artystki pochodzącej z toruńskiego środowiska artystycznego. Malarka kończyła tamtejszy Uniwersytet na Wydziale Grafiki, a dziś od lat mieszka w Gdańsku i zaprezentuje ekspozycję starych i nowych prac zatytułowaną „Maroko”. Drugim wydarzeniem będzie specjalnie przygotowany na Noc Muzeów, przypadającą na 18 maja, pokaz obrazu Jacka Malczewskiego „Portret własny”.
Jak „Trzy kwadranse jazzu”, audycja Jana Ptaszyna Wróblewskiego, ale powrócę jeszcze do tego. Wreszcie pojawiła się kandydatka w wyborach samorządowych na prezydenta Sopotu. Osoba w pełni odpowiadająca wysokim wymaganiom mieszkańców. Maria Lepczak-Wysocka, artystka, graficzka, malarka, dizajnerka z dużą wyobraźnią.

Po śmierci Henryka Baranowskiego, polskiego malarza marynisty, te tytułowe słowa wypowiedziała jego żona Aldona. Przygotowana na Zamku Joannitów w Skarszewach wystawa artysty, przyciągnęła żyjących jeszcze znajomych i mieszkającą w pobliżu miejsca jego urodzin rodzinę. Wystawę przygotował jego malujący syn Artur i niżej podpisany Stanisław Seyfried.

Paul Emil Gabel należy do najznakomitszych przedstawicieli elbląskiego malarstwa początku XX wieku. W Elblągu spędził większość swojego życia i w końcu tu został pochowany (1938). Jednak największe sukcesy artystyczne odnosił poza Elblągiem w Düsseldorfie i w Hamburgu, w którym mieszkał ostatnie dziewięć lat swego życia.

Znany pod pseudonimem „Mieto” prof. Mieczysław Olszewski był bohaterem ostatniego wernisażu w gdańskiej galerii „W Zaułku”. Co prawda artysta biorący udział w wydarzeniu nie wybiera się jeszcze w zaświaty, ale coraz częściej wspomina o uciążliwościach dzisiejszych dni i zastanawia się jak się z tym uporać?
„Stanisław Teisseyre, który był w moim wyobrażeniu największym autorytetem malarskim z żyjących wówczas artystów, którego spotkałem na swojej drodze, bardzo mnie pochwalił przy jakimś niebieskim akcie. Któregoś dnia, gdy wrócił z Paryża, przy następnej mojej pracy, spytał czy znam Francisa Bacona, to pytanie w latach 60. było absurdalne. Gdzie ja głupek z Rumi mógłbym znać Bacona? Wysłał wówczas swojego asystenta do biblioteki i przyniósł mi zdjęcie obrazu angielskiego artysty, wielkości znaczka pocztowego. Okazało się, że ja już malowałem podobnie, nic nie wiedząc o jego istnieniu”.
Kiedy pod koniec lat 50. XX w. Magdalena Heyda-Usarewicz, młoda absolwentka gdańskiej PWSSP opuszczała uczelnię nie przypuszczano, że jej droga artystyczna tak dalece odejdzie od preferowanego na Wybrzeżu koloryzmu. Po latach okazało się, że artystka stała się dojrzałą malarką z zupełnie nowym, modernistycznym spojrzeniem na sztukę. Ten nowy kierunek wyznaczało małżeństwo z niezmiernie zdolnym Romanem Usarewiczem, wykładowcą gdańskiej uczelni kierującym pracownią kompozycji i technik plastycznych.
Przygotowując wystawę „Gdańskie Barwy, Gdańskie Tonacje” natknąłem się na tekst traktujący o jednym z najważniejszych niemieckich malarzy początku XX wieku. Lovis Corinth, znany z kilkukrotnych pobytów w Sopocie, malował tu pejzaże z widokiem na Zatokę Gdańską. Jego osobowość zainteresowała mnie przed laty za sprawą wyjątkowości jego impresjonistycznych dzieł. Jak się okazuje był też wychowawcą wielu pokoleń znakomitych malarzy.
Wreszcie koneserzy sztuk plastycznych w Gdańsku doczekali się wystawy prezentującej wysoki poziom artystycznych wymagań. Spodziewałem się, że organizatorem takiej wystawy może być Muzeum Narodowe. Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, to Muzeum Historii Miasta Gdańska, znane z prezentacji obcego malarstwa przygotowało doskonałą wystawę prac Olgi Boznańskiej.
Odszedł nagle, z dnia na dzień, w niegroźnej sytuacji lekkiego niedomagania, nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy ze zdrowiem. Dzisiejszym sopocianom jego nazwisko może nic nie mówić, a jest autorem pomnika Jana Józefa Haffnera. Mowa o sopockim rzeźbiarzu i malarzu Zbigniewie Jóźwiku, pseudonim artystyczny „Ziut” (1953, Malbork-2009, Sopot) co prawda zmarł w szpitalu na Zaspie, ale całe dorosłe, życie spędził w Sopocie.

Artykuły 























