Artykuły
Wiele atrakcyjnych wydarzeń w gdańskiej kulturze przyniosły ostatnie dni. Szlagierem przełomu czerwca i lipca stała się wystawa francuskich malarzy ”Normandia namalowana – Monet, Renoir, Delacroix i inni”. W gdańskiej przestrzeni sztuki WL4 (Gdańsk ul. Wiosny Ludów 4) do środy 20 lipca oglądać można wystawę mistycznych kamiennych rzeźb i monumentalnych rysunków Anny Bem Boruckiej. Związek Polskich Artystów Plastyków w Gdańsku zaproponował w lipcu dwie bardzo interesujące wystawy.
W duchu twórczości pejzażowego malarstwa morskiego w XIX wieku na europejskich wybrzeżach zarówno Morza Bałtyckiego jak i Północnego powstawały nadmorskie kolonie artystyczne. Zróżnicowane pod względem geograficznym niemieckie wybrzeża oraz wielość niemieckich akademii malarskich, była sprzyjającym motywem ich powstawania.
„O gustach nie należy dyskutować” (De gustibus non est disputandum), niekoniecznie bowiem pierwszy rzut oka, pierwsze wrażenie może być mylne. W słabym świetle zobaczyłem obraz, który w pierwszym momencie wywołał ujemne wrażenie, jego proweniencja wydała się słaba. Jednak, już spokojne jego czytanie w domu i tworzenie popartej historią atrybucji, skłoniło mnie - ku przestrodze do przedstawienia tego wydarzenia.
Mało brakowało, a z gdańskiego krajobrazu bezpowrotnie zginęłaby z południowej ściany wyburzanego byłego kina „Leningrad” mozaika Anny Fiszer. Jedna z największych, a zarazem najciekawszych realizacji przestrzennych naszego miasta. Na razie udało się ją uratować, ale czy na pewno? I jaki będzie jej dalszy los?
Paul Emil Gabel należy do najznakomitszych przedstawicieli elbląskiego malarstwa początku XX wieku. W Elblągu się urodził (1875), tu spędził większość swojego życia i w końcu tu został pochowany (1938). Jednak największe sukcesy artystyczne odnosił poza Elblągiem w Düsseldorfie i Hamburgu, w którym mieszkał ostatnie dziewięć lat swojego życia.
Obraz prof. Macieja Świeszewskiego „Ostatnia Wieczerza”, wreszcie znalazł miejsce swojej stałej ekspozycji. To hala przylotów gdańskiego lotniska. Miejsce z kilku względów idealnie nadające się do prezentacji tak olbrzymiego dzieła (4,5 m x 8 m). „Ostatnia Wieczerza” nawiązuje oczywiście do słynnego fresku Leonarda da Vinci zdobiącego ściany mediolańskiego kościoła Santa Maria delle Grazie, a w roli apostołów artysta obsadził znanych gdańszczan.
„Do jutra”, to tytuł wystawy, a zarazem tytuł ostatniego obrazu Przemysława Łopacińskiego. Wystawę jego malarstwa można oglądać w gdańskim Atelier WL4, przepięknie położonym przy kanale Motławy, tuż przy budującym się Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Miejscu rozwoju i mam wrażenie rozkwitu , trójmiejskiej współczesnej sztuki.
Tak jak w każdy weekend w Trójmieście ma miejsce po parę znaczących kulturalnych wydarzeń. I tym razem było podobnie. Prezentację monografii poświęconej prof. Włodzimierzowi Łajmingowi prowadzili profesorowie Krzysztof Polkowski i Jarosław Bauć. Profesorowi Markowi Modelowi poświęcone było kolejne wydarzenie minionego weekendu. Miało ono miejsce w Atelier WL4. Młodzi artyści z Sopotu Joanna Rusinek i Filip Kalkowski dzięki uprzejmości wielu osób, a przede wszystkim władz miasta otrzymali we władanie lokal na prowadzenie otwartej galerii sztuki.
Jeden z czołowych malarzy XIX-wiecznego Gdańska Eduard Hildebrandt (1817-1869) swoją karierę artystyczną ściśle związał z podróżami. Żeglował po wszystkich oceanach i najdalszych morzach. Odwiedził poza Antarktydą wszystkie kontynenty i dopłynął do najdalszych zakątków ziemi, jeszcze wtedy dla Europejczyków zupełnie nieznanych. W roku 1856 dotarł nawet do Arktyki.
Na początku grudnia 2015 r. opublikowaliśmy artykuł zatytułowany: „ Jürgen Blum / Gerard Kwiatkowski - W imieniu sztuki”. Tekst poświęcony był elbląskiemu artyście, który stworzył Galerię El oraz pięć edycji Biennale Form Przestrzennych w Elblągu. Już w czasie pisania tamtego tekstu Jerzy Wojewski jeden z współzałożycieli Galerii El wspominał o upamiętnieniu w mieście osoby Gerarda Kwiatkowskiego. Teraz otrzymaliśmy list od niego kierowany do Prezydenta Miasta Elbląga, pod którym tak jak zapewne środowisko polskich artystów również się podpisujemy.
Poszukujący natchnienia dla swojej sztuki, malarze już od połowy XIX wieku, penetrowali miejsca nadające się do tworzenia na łonie natury. Nurtująca ich odwieczna tajemnica życia i śmierci, początku i końca, świtu i zmierzchu w warunkach plenerowych działała z wielką siłą na wyobraźnię. Malowanie z natury, kontemplacja krajobrazu wywoływała prawdziwą żarliwość tworzenia. Szczególną popularnością cieszyły się wioski położone nad morzem, jednak najbardziej znaczącym miejscem dla rozwoju europejskiego malarstwa pejzażowego było Barbizon położone między Paryżem a Fontainebleau, gdzie malowali między innymi: Rousseau, Corot, Millet, Doubigny, Troyon, Szermentowski. Takich kolonii w Europie powstawało coraz więcej, a najważniejszymi wówczas były: Worpswede, Dachau, Pont- Aven, wyspa Sylt, Skagen, oraz położone nad Bałtykiem: Arhenshoop, Połąga, z czasem Sopot i Nida.
Z wielką przyjemnością obejrzałem wystawę „Pejzażowe koncepcje Malarskie Powiatu Malborskiego”. Myślę, że ten pokaz zobaczyć muszą wszyscy Ci, którzy choć trochę czuja się związani z tym regionem. Niby monotonnym, płaskim, nudnym pod względem krajobrazowym, gdzie trudno zachwycać się oryginalnością pejzażu. A jednak, w malarskiej prezentacji Żuławy stają się fascynujące i to nie dlatego, że malarze sięgnęli po różne koncepcje artystyczne, ale dlatego, że to kraina obdarzona bardzo ciekawą i bogatą historią.
Siłę swojego malarstwa Andrzej Socha, gdański artysta, czerpie z głębin talentu, intelektu i smaku. Żadne style, prądy czy kierunki nie miały wpływu na jego twórczość. Tak sam deklaruje i jak mówi jego widzenie sztuki rodziło się w zaciszu i zakamarkach artystycznej świadomości, którą starał się odseparować od zewnętrznego świata.
Ostatnie zamieszanie wywołane przez urzędnika reprezentującego władze Gdańska, a dotyczące komercjalizacji parku, spowodowało moje odszukanie jednego z najciekawszych tekstów poświęconych wyjątkowej w tej części Europy botanicznej enklawie. Sięgnąłem po bardzo interesującą publikację, wydaną w 1957 roku przez Gdańskie Towarzystwo Naukowe. „Odwiedziny Gdańska w XIX wieku”. Autorka wielce zasłużona dla Gdańska, zmarła w 1990 roku bibliotekarka, historyk, Irena Fabiani-Madeyska, zebrała relacje, wspomnienia, dzienniki, zapisane wrażenia polskich XIX-wiecznych osobowości, historyków, pamiętnikarzy, pisarzy i autorów korespondencji prasowych.
Splot wielu szczęśliwych okoliczności był początkiem zawiązania się wydarzenia jakim było ukazanie się albumu „Espace – Adriana Majdzińska & Czesław Podleśny”. Wszystkie te zdarzenia podszyte są pewną metafizyczną konotacją, którą w tytule ująłem dość magicznie. Jak bowiem wyrazić nagłe pojawienie się w gdańskiej przestrzeni artystycznej atelier „WL-4” przypominającego jako żywo paryski „La Ruche”, czy jego pomysłodawców.
Początek XIX wieku w malarstwie to czas ścierania się dwóch poglądów - klasycystycznego i romantycznego. Klasycyzm - to prymat rozumu. W sztukach pięknych odwoływał się do rysunku i linearyzmu. Wzorem był antyk. Romantyzm natomiast głosił ideę geniuszu artysty, emocjonalność, wrażliwość i siłę ekspresji barw i środków wyrazu. W takiej atmosferze powołana została w Gdańsku Królewska Szkoła Sztuk Pięknych i Rzemiosła Artystycznego (1804).